Następnego ranka fałszywe siostrzyczki kiwały się nad talerzami, nieledwie lądując nosami w owsiance. Ich lica były blade, oczy podpuchnięte, a usta pożądały płynów, w jak największych ilościach.
- Mizernie siostry wyglądają - rzekła Tekla z troską. - Źle siostry spały?
- My, eeee, tego... - zaplątał się Ramos, nie wiedząc co rzec.
- My się modliłyśmy! - podrzucił Ronaldo. - Całą noc!
Eufrozyna odłożyła łyżkę i uniosła brew.
- Doprawdy? - zapytała cierpko. - A w jakiejż to intencji, jeżeli wolno spytać?
Cris spojrzał na Ikera, ale ten błądził myślami gdzieś daleko, kopnął zatem bramkarza w kostkę.
- Ugh...! - Casillas stłumił jęk. - Modliłyśmy się w intencji uwolnienia waszego klasztoru od problemu, wie siostra jakiego.
Matka przełożona wrzuciła do filiżanki kawy piątą, ostatnią kostkę cukru i zamieszała energicznie.
- Moje drogie, macie względy u Pana naszego, Jezusa Chrystusa - rzekła. - Ojciec Laurenty wyjechał w nocy.
Eufrozyna wytrzeszczyła w zdumieniu oczy. Zdaniem Ronalda wyglądała teraz jak zasuszona sowa.
- Dokąd? - zapytała.
- No właśnie? - zaciekawiła się Domitylla.
- Na długo? - chciała wiedzieć Felicyda.
- A wróci? - dopytywała się Carmela, z wypiekami na twarzy.
Tylko Scholastyka milczała, uśmiechając się łagodnie. Siedzące obok nowicjuszki musiały najwyraźniej dosłyszeć nowinę, bo szmer ich uradowanych głosów wzniósł się ponad ich stołem niczym werbalny obłok, przeplatany tu i ówdzie, niczym błyskawicami, wybuchami tłumionego śmiechu.
- Dziewczęta, silentio! - głos Eufrozyny przeciął ten rozgwar jak nóż. - Bądźcie łaskawe dziękować Bogu w duchu.
Matka Germana zaś popijała kawę z wniebowziętą miną.
- Otóż, moje drogie, on wyjechał na zawsze - oznajmiła. - Rozmawialiśmy po tym, gdy go znalazłyście w celi. Powiedział mi wtedy, że doznał objawienia i musi natychmiast wyjechać do klasztoru kamedułów, gdzie spędzi resztę życia.
- Na zawsze?!- wykrzyknął entuzjastycznie Ronaldo i przez nikogo nie zatrzymany wskoczył na chybotliwe krzesło wywijając w osobliwym tańcu. - Chrześcijanin tańczy, tańczy, tańczy, tańczy...tańczą, tańczą tańczą jego nogi.
Ramos z sykiem pociągnął go za koniec habitu, ale w odpowiedzi został zdzielony sandałem w czoło.
Eufrozyna obserwowała wszystko z obrzydzeniem, natomiast Ikera i Xabiego sparaliżowało z trwogi. Kepler podniósł się z miejsca i ściągnął wywijającego CR7, bo Portugalczyk niechybnie zmierzał ku demaskacji.
- Złaź mówię ci!- syknął cicho, że mógł to dosłyszeć tylko Ronaldo.
Ikera w tym momencie odblokowało, więc posłał matce przełożonej i reszcie zakonnic przepraszający uśmiech, zanim jednak coś powiedział wtrąciła się Eufrozyna.
- Znowu siostra usprawiedliwi Cristę zmąconym zdrowiem psychicznym?- zapytała spokojnie, ale w jej głosie słychać było nutę wściekłości i cynizmu. - Otóż w miasteczku praktykuje psychiatra Jose Alfonso de Leon, który zdaje się jest narzeczonym Palomy. Jeszcze dzisiaj zatelefonuję do niego, by zbadał siostrę Cristę.- mniszka spojrzała na Ronaldo uśmiechając się przebiegle, tak jakby bawiła ją cała sytuacja i to, że będzie mogła pastwić się na CR7.
Iker w duchu zaklął szpetnie, bo wyłuskał z monologu szpitalniczki, głównie informację o narzeczeństwie Palomy, zaraz jednak nakazał sobie spokój i opanowanie.
- Świrolog?!- zaryczał zraniony Cris.- Ja przecież jestem zdrowyyyyyaaaa!- jęknął, po tym jak Ramos z impetem nadepnął mu na stopę.
- Siostra Crista ma ciężkie przeżycia z dzieciństwa w slumsach.- zełgał Xabi a Anna popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Tak i tam przeżyła napaść a teraz ten uraz odnowił się z napaścią ojca Laurentego.- dodał Iker.
- Niezmiernie siostrze współczujemy.- matka przełożona spojrzała na czerwonego ze złości Ronaldo.
Psychiatra z miasteczka pojawił się koło dziesiątej rano, parkując swoje lśniące auto nieopodal bram klasztoru. Ku zaskoczeniu piłkarzy nie był to zażywny pan w średnim wieku, lecz człowiek trzydziestoparoletni, o niezwykle wypielęgnowanej urodzie. Tak wypielęgnowanej, że mógłby rywalizować z Crisem w jego najlepszych momentach. Poprawił wystudiowanym gestem swą złocistą fryzurę i z wyrazem znudzenia poszedł przez zewnętrzny dziedziniec.
- Tyy no, mam taką samą koszulę - rzekł Ramos, wskazując gestem głowy niebieskie wdzianko lekarza.
Obserwował jego przybycie zza muru ogrodu, wraz z Pepe, który przyszedł po zioła i warzywa potrzebne do obiadu.
- Niezła - ocenił Kepler. - Ale nie podoba mi się ten koleś. Śliski jakiś. Mam nadzieję, że Cris nie chlapie nic głupiego.
- A co miałby? - zdziwił się Ramos. - No, może nie jest tak inteligentny jak ja...
- Taaaa cały Real z ciebie wali.- mruknął pod nosem Pepe.
- Co? Nie dosłyszałem?- zapytał Ramos
- Mówiłem że Mou cię chwalił!
- No sam widzisz. Myślę, że Cris sobie mimo wszystko poradzi - orzekł radośnie Sergio.
Pepe westchnął ciężko. Czasami rozmowa z Ramosem była jak orka na ugorze.
Tymczasem złotowłosy Adonis psychiatrii został zaprowadzony przez matkę Germanę do jej gabinetu. Na krześle przed biurkiem siedział naburmuszony Ronaldo.
- Zostawię was same - rzekła taktownie matka i wyszła.
- Jakie ma siostra problemy? - zapytał Jose Alfonso. - Tylko zwięźle proszę. Za dwie godziny mam ważnego pacjenta, nie spóźnię się przecież przez taką taniochę.
- Taniochę? - wrzasnął Cristiano. - Ja taniocha?! Ja?!
- Zawyżone poczucie własnej wartości - rzekł psychiatra jednocześnie notując.
- Zawyżone?! Ja jestem Cris... - Ronaldo ugryzł się w język. - Crista! Służebnica pańska! Nie będzie mnie tu żaden świrolog taniochą nazywał!
- Świrolog?! - teraz wrzeszczał Jose Alfonso. - Jestem dyplomowanym psychiatrą, leczę elity, pingwinie jeden! Trochę szacunku!
Ronaldo wypuścił powietrze przez nozdrza z głośnym świstem i rzekł jadowicie.
- Obok elit to ty nie stałeś, nadęty baranie! I masz spalone włosy od ciągłego tlenienia!
- Spalone?! - kwiknął psychiatra. - No nie, tego już za wiele, nie będzie mnie pingwin o kosmetyce pouczał!
Cris wyciągnął broń ostateczną i zabójczą.
- A do tego masz wągry i maskujesz je podkładem! - wypalił mściwie.
Jose Alfonso wystrzelił z gabinetu niczym pocisk rakietowy, nieomal przewracając stojące pod drzwiami zakonnice, matkę i Eufrozynę.
- To jest niebezpieczna wariatka! - wrzasnął. - Wymaga leczenia zamkniętego!
- Ależ dlaczego? - zdziwiła się matka Germana.
- Ma potwornie zawyżone poczucie własnej wartości! I powiedziała, że mam spalone włosy!
- Bo ma pan - wyrwało się Eufrozynie. Germana zamordowała ją spojrzeniem.
Oburzony świrolog mknął przez dziedziniec tak szybko, że jego misternie ułożone włosy opadły mu na czoło, przesłaniając oczy niczym grzywa kucyka pony.
Przekroczywszy progi świątyni wypatrzył Palomę, która w skupieniu restaurowała scenę zabicia smoka przez św Jerzego.
- Paaaaaaaaaaaaloma!- krzyknął tak głośno, że echo poniosło się po całym kościele.
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie a drabina na której stała zaczęła się niebezpiecznie chybotać a przerażona Paloma straciwszy równowagę runęła w dół.
Wszystko skończyłoby się bolesnym upadkiem na marmurową podłogę, a w najgorszym wypadku złamaniem jednej z kończyn, gdyby nie wybitny refleks Ikera.
Rzucił się ku Palomie w ostatniej chwili łapiąc ją w swoje przepastne ramiona.
- Dziękuję.- konserwatorka spojrzała z wdzięcznością na zamaskowanego Casillasa a on z wrażenia prawie wypuścił ją z rąk.
Miał wrażenie, że to łagodne spojrzenie emanuje wprost do jego serca, wypełniając je miłością i spokojem. Krew w żyłach bramkarza poczęła szybciej krążyć, tak że jeszcze chwila a rozerwałaby mu żyły.
-Nie ma za co...- odpowiedział trochę nazbyt męsko, ale w tej chwili nie liczyło się nic, nad to, że trzyma ją teraz w swoich ramionach.
- Paloma co ty wyrabiasz?!- porozumienie ich spojrzeń i dusz przerwał jazgot wkurzonego Jose Alfonso.
- Czego?!- wyrwało się Palomie, którą Iker delikatnie postawił na posadzce.
- Wracasz ze mną do miasteczka, twoja matka...
- Moja matka nie ma tutaj nic do gadania! Jestem osobą pełnoletnią i jeśli jeszcze nie zauważyłeś, to znajduję się w pracy!
Jose Alfonso spojrzał na restaurowane malowidło z pogardą, co w Ikerze wywołało przypływ totalnego wkurwienia.
- Wracasz ze mną!- doskoczył do Palomy i jął ją targać ku wyjściu z głównej nawy.
- Hola, synu! - zawołał Iker władczo. - Nie nauczono cię szacunku dla kobiet?
- Wal się, pingwinie! - wrzasnął buntowniczo Jose Alfonso.
- Puść mnie kretynie! - warczała Paloma, szarpiąc się.
- Pani cię o coś prosiła - dłoń bramkarza spoczęła na ramieniu psychiatry.
Korzystając z momentu nieuwagi Jose, Paloma wyrwała się i wybiegła na dziedziniec. Psychiatra, bulgocący furią pobiegł za nią, za nim zaś pędził Iker.
- Nie będziesz pracować w tym miejscu! - wrzasnął Jose Alfonso, chwytając Palomę za ramię.
- Bo co?! - Paloma odepchnęła go z całej siły. - Odwal się ode mnie wreszcie!
Rozjuszony psychiatra chwycił ją za koński ogon i szarpnął mocno. Dziewczyna zawyła z bólu, a Casillas zaczął widzieć świat na czerwono.
- Potrzebujesz kilku nauk z Pisma Świętego - oznajmił przez zęby. - Puść ją!
- Bo co? Jakich nauk chcesz mi udzielić, pingwinie? - prychnął Jose, puszczając jednak Palomę.
- Albowiem rzekł Pan: a jeśli cię kto uderzy w prawy policzek - tu Iker poczęstował niegodziwca soczystym sierpowym w prawą stronę szczęki. - Nadstaw mu i drugi!
Z tymi słowy poprawił przeciwnikowi z drugiej strony. Oszołomiony psychiatra nie rozumiał co się dzieje i jakim cudem tłucze go zakonnica.
- A dlaczego siostra się wtrąca?- Jose Alfonso złapał się za obolałą szczękę.- To moja kobieta!
Mina Ikera wskazywała na to, że psycholog uruchomił w nim dawno nieaktywne pokłady ślepej furii.
- Kobiety są paniami swojego losu, młodzieńcze!- wyfalsetował, ale miał ochotę zrzucić habit i stanąć w szranki z tym patałachem przy wykorzystaniu gołej klaty.
- Ciekawe czego używa do golenia klatencji. Ma taką muj siensible...Moja zarosła jakimś czarnym czymś a ktoś mi buchnął maszynkę!- jęknął Cris, patrząc zazdrosnym wzrokiem na wypieszczone popiersie psychologa.
- Czy możesz chociaż raz przestać myśleć o sobie?- warknął Ramos.- Iker go zaraz rozniesie a ty pierdolisz o depilacji klaty.
- O sobie?! - oburzył się Ronaldo.- Zamknij się taniocho, ja myślę o moich fankach! Czy ty wyobrażasz sobie ich miny, gdy mnie takim zobaczą? Na pewno zemrą ze strachu i popełnią zbiorowe samobójstwo! Ja nadaję trendy, jestem i mam seksapil, czego tobie brakuje. Blondyni nie są w modzie. Taniocho jedna ty!
- Błagam cię zamilcz.- Xabi nie wytrzymał i kopnął CR7 w kostkę.
Tymczasem Jose Alfonso ani myślał ustępować przed jakąś zakonnicą, nawet jeśli ta zakonnica potrafiła nieźle przywalić.
- Spadaj, stara kwoko, idź klepać swoje pacierze! - prychnął. Złapał Palomę za nadgarstek i pociągnął za sobą. - Idziemy!
Dziewczyna wyrwała mu się, niczym rozwścieczona kotka.
- Nie jestem twoją własnością, idioto! - parsknęła.
Iker zawinął rękawy habitu.
- Chyba potrzebujesz więcej mądrości, synu - orzekł.
Jose się zawahał. Nijak mu było bić się z kobietą, zwłaszcza zakonnicą i to jeszcze publicznie. Z drugiej jednak strony ustąpić byłoby śmieszne. Pchnął zatem domniemaną siostrzyczkę w pierś i zdziwił się, bo nawet się nie zachwiała.
A potem sprawy potoczyły się błyskawicznie.
Zanim Jose się obejrzał już leżał w pyle dziedzińca, z ręką bardzo boleśnie wykręconą za plecami.
- Pokutuj, synu, bo nie szanujesz wolnej woli innych ludzi, a nawet Pan nasz ją szanuje - rzekł Iker uroczyście. - Wstawaj.
Psycholog podniósł się ostrożnie. Uścisk na jego ręce nie zelżał ani odrobinę.
"Ta baba ma łapska jak imadła" pomyślał z rozpaczą.
- Teraz grzecznie powiedz wszystkim "Szczęść Boże" i wychodzimy - zakomenderował Iker.
- Szczęść Bbbboże - wystękał psycholog.
- Czynisz postępy, synu - pochwalił bramkarz. Zaprowadził go do furty klasztornej, którą uczynnie otworzył przed nimi Pepe.
- Idź i nie grzesz więcej - pouczył łagodnie Iker, puszczając Jose. - A jak zobaczę jeszcze raz, że startujesz do Palomy z grabiami, to ci takie Pater Noster spuszczę, że i święty Boże nie pomoże.
Wiadomość o łomocie jaki siostra Ikeria spuściła Jose Alfonso de Leonowi, rozeszła się po klasztorze lotem błyskawicy.
Podczas obiadu wszystkie pary oczu skierowane były ku miejscu, gdzie stołowały się fałszywe siostrzyczki.
- No to dałeś czadu Casillas.- Pepe dopieprzył jarzynówkę, mieszając w niej energicznie łyżką. - Pepita jak relacjonowała to Domitylli to prawie dostała kociokwiku.
- No to była ustawka roku! Nie wiedziałem, że Iker jest taki silny.- zachichotał Cris.- Pokazałeś temu dupkowi gdzie raki zimują.
- Ty się akurat nie odzywaj Ronaldo, bo to przez ciebie ta sytuacja. Gdybyś podczas śniadania nie zachowywał się jak skończony patafian to ten idiota nie byłby wzywany. -prychnął Ramos.
- Spokój!- syknął Iker.
Czuł się idiotycznie, ale nie potrafił postąpić inaczej. Gdy zobaczył tego picuś glancusia szarpiącego Palomę za włosy, furia przesłoniła mu cały świat. Był wyjątkowo czuły na przemoc wobec kobiet w dodatku zaczynał coś czuć do panny Lopez. Coś co rozgrzewało go od środka i emanowało wokół niego.
Nigdy wcześniej hormony nie buzowały w nim jak bąbelki w coca coli, nawet wtedy gdy pierwszy raz ujrzał Sarę.
Z Carbonero wszystko było szybkie, związek, spotkania, seks...natomiast Paloma.
Paloma była jak promyk w letni poranek, miał ochotę porwać ją w ramiona i biec boso przez pachnącą ziołami łąkę.
Kurwa mać!- zaklął szpetnie w myślach- O czym ja pierdole?!
Xabi do końca dnia chodził skwaszony niczym kapusta wciśnięta w beczkę. Całe dwa dni olewał Annę, co nie przyniosło spodziewanego efektu. Ona nawet nie była zazdrosna, gdy jedno z wiejskich dziewcząt przyszło z jakąś sprawą do matki przełożonej. Hoża dziewczyna szukała matki Germany w bibliotece świecąc przy tym na wpół odsłoniętym biustem. Oczywiście Alonso nie byłby meżczyzną, gdyby z ukradka nie pozezował w jej dekolt, ale Anna chyba tego nie zauważyła. Ona wcale nie była o niego zazdrosna. Po aferze z Jose Alfonsem, jeszcze bardziej zamknęła się w sobie.
Pomocnik po wieczornej mszy urwał się z celi i poszedł popatrzyć na gwiazdy. Powietrze po wieczornej burzy było lekkie i rześkie, chłodząc jego rozpalone policzki. Przysiadł na murku, niedaleko ogrodu spoglądając na gwiazdy rozsypane na atlasowym granacie nieba. Wypatrzył wielki i mały wóz a potem bezmyślnie gapił się na mrugające w jego stronę, oddalone o setki lat świetlnych siostry słońca.
Nie zauważył postaci siedzącej pod drzewkiem pomarańczowym, dopóki nie usłyszał cichego pochlipywania. Zsunął się z murku idąc ku źródłu płaczu i jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy w zrozpaczonej niewieście rozpoznał Annę.
Nie miała na głowie welonu a ubrana była w biała koszulę nocną, która apetycznie podkreślała jej kształty. Serce Xabiego fiknęło koziołka a ręce same ciągnęły go do tej fantastycznej dziewczyny.
- Anno...- rzekł cicho, cichuteńko tak żeby nie uciekła mu niczym spłoszona sarenka.
Podniosła na niego aksamitne oczy, zaczerwienione od wylanych łez.
- Odejdź Xabi. - odpowiedziała mimowolnie przechodząc z nim na ty. - Nie dręcz mnie więcej!
- Ja cię dręczę?-zapytał a w jego głosie słychać było smutek i zmęczenie.
- Tak ty! Mącisz mi w głowie, po co tutaj przyjechałeś? Chcesz udowodnić swoim koleżkom, że uwiedziesz przyszłą mniszkę? Ja już wybrałam i musisz się z tym pogodzić!- odpowiedziała ostro na co Alonso zareagował w jedyny słuszny sposób. Zamknął jej wargi, swoimi ustami łącząc się z nią w szaleńczym i namiętnym pocałunku. Ich języki splotły się w ognistym tangu niespełnionej tęsknoty.
Anna drżała raz po raz, gdy ciepłe dłonie Xabiera sunęły po jej nagich ramionach a złaknione usta wytyczały palący szlak od jej warg, przez szyję aż w końcu dotarły do piersi.
Schowani między drzewami unosili się w odwiecznej walce pomiędzy rozsądkiem a nieokiełznaną namiętnością prowadzącą ich do jednego słusznego celu. Xabi zatracał się pieszcząc uległa Annę i byłby ją wziął tutaj na miękkiej trawie, pod pachnącą pomarańczą, gdyby nie głosy dobywające się od strony szopy. Czar prysł jak bańka mydlana, pozostawiając ich wygłodniałych i niespełnionych.
______________________________________________________________________________
Z poślizgiem dosłownie 1,5 godzinnym przedstawiamy kolejny odcinek Siostrzyczek! Zrobiło nam się eine liebe und grande amore w końcu miłość przywiodła tę piatkę do bram klasztornych.
Zapraszamy Was serdecznie do zakładki bohaterowie, gdyż pojawiły się tam nowe postaci. Co prawda ojciec Laurenty odszedł zbawiać swą duszę, ale nie zakończy to kłopotów naszych argentyńskich mniszek. Jak zwykle życzymy Wam miłego czytania!

Wspaniale <3
OdpowiedzUsuń"...cały Real z ciebie wali.(...) Mówiłem że Mou cię chwalił!" najlepsze <3 Wgl piszecie bosko :D
Zapraszam do mnie: http://es-todo-sobre-el-amor.blogspot.com/
Hehheheheheh, Iker spuścił niezłe lanie temu całemu doktorkowi. Taniocha! Cris(ta) o mało palpitacji nie dostał, mam nadzieję że nie zejdzie z tego świata w tym klasztorze. Świat bez maszynki pozbawiony sensu... Serio mi go szkoda. Czekam na nowość! ;p
OdpowiedzUsuńIker jak prawdziwy bohater :D Spuścił lanie tej taniosze :D
OdpowiedzUsuńŚwirolog się nieźle wkurzył na siostrę Cristę :D
A końcówka intrygująca. Ciekawa jestem co się w tej szopie dzieje hahahha :D
Pozdrawiam! :D
hehe :D
OdpowiedzUsuńIker jaki bohater :)
Ronaldo mnie rozwala xD
czekam na kolejny <3
Ooo Iker <3 jaki z niego bohater ;D Ten psychiatra jest chory psychicznie ;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nikt nie przyłapie Xabiego z Anną ;)
Czekam na next i oczywiście pozdrawiam ;*
Najlepszy moment <2
OdpowiedzUsuń- Tylko zwięźle proszę. Za dwie godziny mam ważnego pacjenta, nie spóźnię się przecież przez taką taniochę.
- Taniochę? - wrzasnął Cristiano. - Ja taniocha?! Ja?!
- Zawyżone poczucie własnej wartości - rzekł psychiatra jednocześnie notując
hhahahahahahaha ;)
Tekst pepe do ramosa był boski, padła po prostu, ahhahahaha. No i oczywiście rozmowa o depilacji, łomot spuszczony Jose przez siostrę Ikerię xD
OdpowiedzUsuńKurde, a już myślałam, że Xabi weźmie Annę pod tym drzewem, kurde no, kurde.
Czekam na następny ;*
Iker jaki bohater, normalnie go uwielbiam, jest moim drugim ulubionym bramkarzem, po Davidzie oczywiście :D Dobrze zrobił, bo który facet chciałby patrzeć na taki przykry widok, a jeszcze jak on do niej coś czuje to już w ogóle :D Ronaldo rozbraja mnie z każdym kolejnym rozdziałem, wydaje mi się, że nadużywa słowa taniocha :D
OdpowiedzUsuńPatrzę sobie na bohaterów i widzę, że tu się jeszcze sporo wydarzy.
OdpowiedzUsuńChyba się boję ;P
Iker <3 ty też bądź bohaterem w swoim domu... tak, tak ;)
Rozdział powala na kolana! Nie spodziewałam się, że Iker tak dobrze umie się bić. Dał nauczkę temu Alfonso. Poza tym zrobił to z prawdziwą klasą. Anna długo nie może się upierać przy swoim. Powinna dać się ponieść uczuciu. Szkoda, że ojciec Laurenty odszedł. Ciekawe, kto teraz będzie dręczył Crisa? Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńMnie to po prostu rozwala.
OdpowiedzUsuńFajnie by było gdyby Cris(ta) sie zakochała bo jakaś nowa przyszła. To by były jaja
Iker po prostu ratunek na maxa.
A co do Anny to musi być z Xabi.
Czekam na nastempny.
Także zapraszam do siebie
http://pieknyiboskirobertlewandowski.blogspot.com
umarłam, he he, rozdział jak zwykle zajebisty, Cris o mało ich nie wydał , idiota. A Anna jak widac nie jest taka zupełnie oboetna na względy Xabiego. Zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńJak zwykle rozdział wbija w podłogę. Iker, nasz kochany bohater. Pięknie rozprawił się z tym gostkiem. Cris jak zwykle ma niezłe przeboje. Dobrze, że chociaż będzie miał spokój z ojcem Laurentym. jestem ciekawa co tam w tej szopie się dzieje. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Świetny rozdział! Jak zwykle podłam ze śmiechu. Ahh, ten Ronaldo xd
OdpowiedzUsuńWreszcie coś bliżej zaiskrzyło między Anną, a Xabim! Jestem zadowolona z tego obrotu spraw...
I pojawił się nowy wątek o Ikerze i jego nowej miłości lub zauroczeniu, nie wiem, nie wiem, mam nadzieję że coś z tego wyjdzie!
Pozdrawiam :)
Xabierowi i Annie coraz trudniej się powstrzymywać... Ale to dobrze ;) Akcja z narzeczonym Palomy - genialna xD
OdpowiedzUsuńBozii jak ja lałam z Ronaldo haha ;D Iker też był mocny, wszyscy są udani!
OdpowiedzUsuńKońcówka była najpiękniejsza, no! Oni muszę być razem i nie ma innej opcji i niech Anka mi nie gada, że już wybrała i chce być mniszką! Jak można wybrać bycie mniszką niż bycie z Xabim?!
Pozdrawiam ;**