wtorek, 14 stycznia 2014
Epilog!
Wyspani Iker i Xabier weszli do celi fałszywych siostrzyczek, patrząc na obraz nędzy i rozpaczy, który malował się przed ich oczami.
Guti leżał na łóżku Ramosa, ubrany w jego habit a głowa Sergia spoczywała na jego kroczu. Z ust Andaluzyjczyka skapywała stróżka śliny, mocząc spodenki fałszywego biskupa.
Cris, tradycyjnie już spał na podłodze, tuląc do siebie nogę Keplera, która zwisała z łóżka.
- Sodoma i Gomora!- zagrzmiał Xabi.
- Ruja i poróbstwo!- dodał ubawiony Iker.
Śpiąca czwórka wstała w jednym momencie, zdezorientowani spoglądali na przyjaciół, których świetnie bawiła ta nieoczekiwana pobudka.
Pepe podrapał się po zarośniętym policzku, drugą ręką masował obolałą łydkę, na której widniał czerwony ślad po zębach.
- Który kurwa mnie ugryzł?!- zaryczał wkurzony.
Ramos jeszcze nie całkiem dobudzony, spojrzał na Crisa, który usiłował ewakuować się do łazienki.
- Jak to kto? Przecież wiadome,że to żelek. Tylko on ma na ciebie smaczka!- zarechotał potężnie.
CR7 rzucił się w jego stronę z rozcapierzonymi palcami, chcąc go podrapać, albo zrobić coś dużo bardziej bolesnego. Casillas z Alonsem w ostatniej chwili złapali wściekłego Portugalczyka.
- Odszczekaj to! Ty pedale jeden! - krzyknął Cristiano.
- Sam jesteś pedał! Gryziesz przez sen Pepe a teraz udajesz niewiniątko.
Oczy Crisa zalśniły furią, wyrywał się kolegom, chcąc zamordować Ramosa.
Guti, który doszedł już do siebie postanowił przerwać tę dokuczliwą awanturę.
-Ramos ty też zaśliniłeś mi krocze, więc odwal się od Crisa. - zarechotał Guti.
Sergio spłonił się ze wstydu i złości.
- Skończyliście już gamonie?- zapytał spokojnie Iker.- Jeśli tak, to pod prysznic i za jakiś czas schodzimy na śniadanie.
- Kiedy jedziemy do domu? - jęknął Cris.- Xabi już ma Annę, ty też znalazłeś kobietę życia, to może w końcu wydostaniemy się z tej rudery?
-Spokojnie, Anna właśnie poszła pogadać z matką. Po śniadaniu już nas tu nie ma - zapewnił Xabi.
Anna wzięła głęboki oddech i weszła do gabinetu matki przełożonej. Germana siedziała za biurkiem, przy oknie zaś stała zasępiona Eufrozyna, nerwowo skubiąc wargę.
- Matko - rzekła Anna, mając nadzieję, że głos jej się nie trzęsie. - Ja chciałam... Chciałam powiedzieć, że odchodzę z klasztoru.
Matka uniosła brwi.
- Czemuż to, moje dziecko?
- Nie mogę złożyć ślubów - dziewczyna spojrzała zakonnicy prosto w oczy. - Kocham pewnego mężczyznę.
- No nareszcie! - Eufrozyna odwróciła się od okna i opadła w pobliski fotel. - Alleluja i chwała Najwyższemu! Wreszcie pozbędziemy się tych... samców z naszego klasztoru!
Matka Germana spojrzała na szpitalniczkę z przyganą, Anna zaś z szokiem.
- To wy wiecie? - zapytała.
- Poproś ich tutaj - nakazała matka. - Pana fałszywego eminencję też.
Blada jak ściana Anna pobiegła do dormitorium fałszywych siostrzyczek.
- One wiedzą! - krzyknęła wpadając jak burza do środka. - Musicie uciekac, Xabi, Iker, uciekajcie!
- Jasny gwint - syknął Casillas. - Panowie, zarządzam odwrót!
- Ja was dogonię! - zapewniła Anna, znikając za drzwiami.
Pięciu piłkarzy z plecakami na plecach i jeden Guti, wlekący za sobą walizkę w lamparcie cętki, przebiegło przez dziedziniec wewnętrzny, by zahamować gwałtownie na dziedzińcu zewnętrznym. Pod drzewem stała matka Germana, obok na ławeczce siedziała Eufrozyna, obie zaś patrzyły na piłkarzy. Znacząco.
- Panowie się gdzieś wybierają? - zapytała uprzejmie Germana.
- Tak, do Madrytu - wyrwał się Guti. Casillas miał ochotę go trzepnąć, ale nie zdołał, bo stał za daleko. Wyręczył go Pepe, nadeptując na elegancki półbut fałszywego biskupa. - Aooouuugggh!
- Tak bez pożegnania? - Eufrozyna uniosła karcąco brew. - To doprawdy niekulturalne. Nie tego się spodziewałam po zawodnikach Realu Madryt.
- No właśnie, kapitanie - włączyła się Germana, patrząc na Ikera. - Gdzie pańskie madridismo, hę?
Drzwi klasztoru otwarły się z hukiem i na zewnętrzny dziedziniec wypadła Domitylla, falując habitem i obfitym łonem.
- Keplerze Laveiran Lima Ferreira! - zakrzyknęła. - Tobie się wydaje, że możesz tak po prostu stąd zwiać?!
Pepe opuścił głowę i jął wiercić czubkiem buta dziurę w piasku.
- ...szam - mruknął.
- Co proszę powiedziałeś? Do mnie mów, nie do ziemi! - zakonnica ujęła się pod boki.
- Przepraszam, siostro Domityllo - odparł żałośnie Pepe.
- Bo my, no tego, no wiedzą siostry - zaplątał się Iker. - Myśmy nie chcieli nic złego, tylko pomóc koledze...
Xabi Alonso zrzucił z głowy kornet jednym gestem.
- To ja - rzekł, występując przed szereg. - To wszystko przeze mnie. Oni tylko chcieli mi pomóc, bo widzieli jak bardzo kocham Annę. To moja wina.
Anna wyłoniła się zza rozłożytych pleców Domitylli i stanęła obok ukochanego.
- Nie, proszę marki, to moja wina, bo nie chciałam przyznać przed sobą, że go kocham...
Germana zamachała ręką.
- Dobrze, dobrze, starczy mi tego melodramatu.
- Od jak dawna siostry wiedzą? - zapytał Cris.
- Synu - Eufrozyna wywróciła oczyma. - Macie najbardziej rozpoznawalne twarze w Hiszpanii.
- No tak... - mruknął Cristiano.
- ...poza tym nie widziałam jeszcze zakonnic, które używałyby tyle żelu do włosów - dokończyła siostra.
- Domyśliłyśmy się już pierwszego dnia - powiedziała matka Germana. - Co nie było zresztą trudne.
- Ani trochę - rzekła Domitylla. - Ostatnia domyśliła się Tekla, ale ona się czadzi całymi dniami tymi swoimi wywarami, to i na mózg jej padło.
- Ja przepraszam, ale siostra Tekla jest bardzo mądra! - obraził się Ramos. - Tylko, no, bardziej zajęta przyrodą niż ludźmi!
- Godna podziwu lojalność, Sergio - matka Germana uśmiechnęła się lekko.
- Wiemy o was tylko my cztery - rzekła Eufrozyna. - Matka przełożona, ja, Domitylla i Tekla. Nowicjuszki nie wiedzą i tak ma zostać.
- Obawiam się - rzekł Guti, płonąc rumieńcem. - Że niektóre chyba wiedzą.
- Emanuella już nie jest nowicjuszką, Guti - odparła spokojnie matka Germana. - Zrezygnowała. Zdaje się, że się właśnie pakuje.
Gutierrez zaczerwienił się jeszcze bardziej, tak, że zaczął przypominać pomidora w sutannie.
- No to co, moi drodzy - rzekła matka pogodnie. - Pozwólcie do mnie na górę.
- Ale co matka chce zrobić? - zaniepokoił się Iker.
- My naprawdę nie chcieliśmy nic złego! - jęknął Cristiano, któremu wyraźnie zbierało się na płacz.
- Przepraszamy i w ogóle! - dołączył się wciąż pomidorowy Guti.
- Ależ my się nie gniewamy - zachichotała Domitylla.
- Nieeee?!- wyrwało się Crisowi i Ramosowi.
Germana przystanęła w pół kroku obdarzając piłkarzy szerokim uśmiechem, uśmiechnęła się nawet Eufrozyna, chociaż CR7 dałby uciąć sobe rękę, że była to oznaka triumfu.
- Chciałyśmy wam za wszystko podziękować. - odpowiedziała przełożona.
- Małym poczęstunkiem. - zachichotała Domitylla.
Piłkarze, Anna i Paloma, która doszła w ostatniej chwili udali się do gabinetu matki przełożonej. To co tam zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Blat biurka i niski stolik uginały się od słodkości, owoców, były nawet trunki z piwniczki ojca Laurentego.
- Ale za co to?- zapytał zdezorientowany Kepler.
Reszcie odebrało głos.
- Dzięki wam klasztor został uratowany. Co prawda miałyśmy z wami skaranie boskie...- Eufrozyna spojrzała na Gutiego, który zarumienił się chyba drugi raz w życiu. - Ale wyszliśmy z tego obronną ręką.
Eufrozyna podeszła do stoliczka biorąc z niego malutkie pudełeczko. Drżącą dłonią wręczyła je CR7, który przyjął dar ledwo panując nad łzami.
- Nie truj skóry Guccim i tymi innymi chemikaliami. Tutaj masz ode mnie krem na zdrową cerę, używasz go już od tygodnia, podmieniłam zawartość słoika. - zachichotała staruszka.
- Ale jak? Nie pachniał taniochą!
- A co myślisz, że zakonnica nie zna się na pachnących dodatkach do kremów? Trochę pokory mój synu!
Cris spuścił głowę wzruszony i uszczęśliwiony. Wracał do domu do Iriny, mamusi i synka. W głębi serca musiał jednak przyznać, że w tej ruderze nie było mu tak źle. Najważniejsze, że miał przy sobie przyjaciół(może za wyjątkiem tej zazdrosnej taniochy Ramosa).
Domitylla także miała dla Pepe prezent.
- To moje najlepsze przepisy, chcę abyś rozwijał swój talent, chłopcze.- przytuliła zaskoczonego Portugalczyka do pulchnego ciała. - Jesteś dobrym chłopcem Keplerze.
- Dziękuję siostro Domityllo. - w ciemnych oczach Pepe zalśniły łzy.
- Was chcę zobaczyć na ślubnym kobiercu!- Germana pogroziła palcem w stronę Xabiego i Anny.
Dziewczyna zarumieniła się, natomiast Xabi pośpieszył z żarliwymi zapewnieniami.
- Ożenię się z Anną chociażby dzisiaj!- niemalże wykrzyknął.
- Nie tak prędko, mój kochany. - pogroziła palcem Eufrozyna. - Trzeba dać na zapowiedzi i przejść z wiarą okres narzeczeństwa.
- Nie mogę czekać...- wyrwało się Rudobrodemu.
- Czekałeś tyle czasu, to nie zwiędniesz przez te kilka miesięcy.
- Miesięcy?- jęknął Xabi.
- Możecie przecież razem mie...- wtrącił się Guti, ale piorunujący wzrok szpitalniczki sprowadził go do parteru. - Tzn spotykać się w parku na spacerkach. - dodał zachowawczo.
No trudno... - rzekł smętnie Alonso. Anna spojrzała na niego z dezaprobatą. - To znaczy, oczywiście, dla ciebie najdroższa wszystko!
- No! - powiedziała Anna.
- My też mamy dla sióstr prezent - powiedział Iker, wyraźnie wzruszony całą sytuacją. - To znaczy jeszcze nie mamy, ale niedługo będziemy mieć.
- Tak synu? - zaciekawiła się Germana.
- Bo myśmy postanowili, proszę matki, że złożymy się wszyscy razem na porządną darowiznę - wtrącił się Cris.
- Ja chciałem to powiedzieć! - fochnął się Casillas.
- Oj tam, nie marudź - zgasił go Pepe. - No wie matka, tyle pieniędzy, żebyście mogły wyremontować klasztor, żeby dach już nie ciekł!
- I żeby wam jeszcze zostało na waszą działalność w miasteczku i w ogóle! - Ramos dołączył się do chórku.
- I żeby biskupa szlag trafił! - zakończył Guti.
Matka przełożona uśmiechnęła się szeroko.
- Podoba mi się to - rzekła. - Oczywiście nie mam na myśli tego ostatniego, niech Bóg da biskupowi długie życie, ale podoba mi się to!
Uściskali się po raz kolejny.
Kiedy wreszcie piłkarze wytoczyli się za bramy klasztorne, wyściskani, najedzeni i napici, było już dobrze po południu. Wcześniej jeszcze na pożegnalny poczęstunek wpadła Tekla, wciskając Ramosowi w prezencie nasiona jakichś cudownie pięknych kwiatków, matka przełożona pobłogosławiła zaś Annie i Xabiemu.
- No i pięknie się nam to wszystko zakończyło - rzekł błogo Iker, obejmując Palomę. - A już myślałem, że będzie wtopa.
- Hola, hola, zabierz te łapy - malarka wyplątała się z jego ramion. - Jeszcze jesteś w habicie, łosiu.
- No właśnie, chodźcie w jakieś krzaki, to się przebierzemy w cywilki - zasugerował Cris.
- Mnie się sutanna podoba - stwierdził Guti. - Czaderski strój, a jak laski na nią biorą!
- A w piuskę chcesz? - zapytał Pepe.
- Brutal! - obraził się Guti.
- Nikt mnie nie docenia! - fochnął się Kepler. - Wszyscy widzą we mnie brutala, nawet on!
- Jak dzieci... - mruknął Xabi. - Przymknijcie się! Tam jest jakaś zarośnięta ścieżka, wejdziemy w nią i się przebierzemy. Dziewczyny staną na świecy.
Kwadrans później cała ekipa stała już ubrana na głównej drodze, tylko Sergio i Cristiano siedzieli jeszcze w krzakach, pracowicie stylizując swoje fryzury.
- Co wy tam robicie, wałki kręcicie? - syczał Iker, coraz bardziej wściekły.
- Wałek to specjalność Pepe - odparł Ramos z chaszczy. - Ja się tym nie zajmuję.
- Włosy mi się uklepały pod tym kornetem! - zaprotestował Ronaldo. - Przecież nie wyjdę przylizany jak pizduś plazduś!
- Nie? - zadrwił Guti. - A mam ci stare zdjęcia w telefonie pokazać?
- Spadaj! - wrzasnął Portugalczyk.
- Wyłaźcie, cholera, jest coraz później, a ja muszę coś jeszcze w miasteczku załatwić! - pienił się Casillas.
- No zaraz. A jak będzie przechodził ktoś ze smartfonem, zrobi mi focię i wrzuci do netu? - zapytał Ramos z urazą. - Muszę dbać o swój image!
- Zaraz będziesz miał image w czerni i fiolecie! - Casillas zaczął zawijać rękawy.
Paloma wyjęła z tylnej kieszeni plecaka stojącego przed nią Pepe butelkę wody mineralnej, odkręciła ją, po czym starannie wylała zawartość na głowę Ikera.
- Zwariowałaś? - parsknął bramkarz, odgarniając mokrą grzywkę z oczu.
- Nie, ale tobie testosteron uderzył do głowy - odparła spokojnie malarka. - Ochłoń trochę, moja matka ci nie ucieknie.
Iker złagodniał.
- Chyba się trochę tym denerwuję - wyznał. - Tą rozmową.
- Dasz radę, Santo - Pepe walnął go z rozmachem w plecy. - Pamiętaj, jesteś facetem, z którym król strzelił sobie słit focię!
- Już - rzekł Ronaldo, wyłaniając się z krzaków, odziany w nieskazitelnie biały t-shirt i obcisłe dżinsy. - Jestem gotowy.
- Ja też - chaszcze zatrzeszczały, uwalniając ze środka odpicowanego Ramosa.
Pomaszerowali raźno ku miasteczku, rozmawiając, śmiejąc się, dowcipkując i sadząc sobie wzajemnie złośliwości. Przed sklepem rybnym pani Rosario Iker zatrzymał stanowczym gestem całą grupę.
- Wy zostajecie tutaj - oznajmił.
- Ale jak to? - zaprotestował Guti.- Ominie nas najlepsze!
- No właśnie! - pożalił się Ramos. - Dlaczego?
Cris wywrócił oczyma.
- Bo chce poważnie pogadać z panią Rosario - powiedział. - Poważnie, znaczy banda klaunów za plecami mu niepotrzebna.
- Klaunów? - mina Gutierreza zapowiadała nadejście focha. - Klaunów?
- Pajaców, goryli na haju, idiotów, jak wolisz - podpowiedział uprzejmie Pepe. - Czyli nas. Zgadza się, Commandante?
- Tak jest - przyświadczył Ronaldo. - Przecież jakbyśmy mu zaczęli komentować po naszemu, nigdy by się chłopak nie wysłowił.
- Otóż to - rzekł Iker z ulgą. - To ja i Paloma idziemy, a wy spróbujcie nie zrobić nic głupiego.
- Będę ich pilnował - mruknął Xabi, uśmiechając się kątem ust. Przechodząca obok kobieta zagapiła się na ten uśmiech tak, że weszła w słup, na którym wisiała uliczna latarnia. Tymczasem Iker i Paloma znikli w mrocznym wnętrzu sklepu.
Pani Rosario królowała za ladą, patrząc jak pomocnicy podsypują lodu do skrzynek i uzupełniają towar w ladach chłodniczych.
- Pedro, tego łupacza nie wykładaj, to jest dla klasztoru! - instruowała. - Felipe, zetrzyj podłogę, nie widzisz, że ze skrzynek leci? Kałuża się zrobiła!
- Cześć mamo - powiedziała Paloma.
- Dzień dobry pani Rosario - rzekł Iker.
- A czy my się znamy? - zdziwiła się pani Rosario.
- Mamo, chodź na zaplecze, pogadać - poprosiła Paloma
Matka Palomy cokolwiek zdziwiona dała zaprowadzić się na sklepowe zaplecze.
Malarka usadziła rodzicielkę na krześle, zbierając się do rozpoczęcia rozmowy.
- Mamusiu...- zaczęła córka.
Ciemna brew Hiszpanki uniosła się do góry w geście zdziwienia. Córka rzadko zwracała się do niej per "mamusiu" a zazwyczaj po tym następowała katastrofa.
- Skarbie mówisz do mnie tak tylko wtedy, gdy masz coś na sumieniu. - odpowiedziała Rosario. - A pan mógłby się w końcu przedstawić a nie trząść portkami ze strachu, czy ja wyglądam aż tak groźnie?
Iker od jakiegoś czasu układał w głowie co ma powiedzieć matce Palomy, ale teraz jak na złość nic nie pamiętał. Kompletna pustka, dziura w pamięci. Kurwa mać!
Co robić? Co robi?
- Kocham pani córkę, chcę z nią stworzyć związek i zabrać do Madrytu!- wyrecytował z szybkością kałasznikowa, po czym zbladł jak płótno, czekając na reakcję matki ukochanej.
Paloma również czekała na to,co powie jej kochana mamusia. Na co dzień ich relacje układały się całkiem nieźle, ale nie miała pewności co do niej. Matka wychowała ją samotnie, odkąd ojciec ruszył w rejs do Argentyny i nigdy z niej nie wrócił. Wysyłał tylko alimenty i kartki na urodziny. Paloma widziała go raz i stanowczo nie miała ochoty powtarzać tego doświadczenia.
Rosario poradziła sobie z chorobą jej nerek z wykształceniem i kochała za dwoje, chociaż czasami była upierdliwa. Zaczytywała się w te swoje romansidła i chciała dla córki księcia z bajki.
- Młody człowieku ja oczekiwałam małej, zwięzłej odpowiedzi a nie wyznania. - zachichotała.- To jak pana godność.
- Iker Casillas. - odpowiedział bramkarz.
Rosario przez chwilę wpatrywała się w Santo z zainteresowaniem, potem ni stąd ni z owąd wstała z krzesła kierując się do chłodni.
- Sanchez!- ryknęła na cały regulator.- Do mnie na zaplecze!
Paloma spojrzała na Ikera ze zdziwieniem, oboje nie mieli pojęcia po co w rozmowie ma uczestniczyć pracownik Rosario.
Dostawca przybiegł tak szybko, jakby rozkazu udzielała mu królowa. Zestresowany spojrzał na Rosario, potem na Palomę, aż w końcu jego wzrok utkwił na osobie Ikera. Wytrzeszczył oczy ze zdziwienia a potem zapiszczał z radości.
- Jezus Maria! Iker! Iker Casillas!- zaczął tańczyć sambę na środku pomieszczenia.- Wygrałem ten konkurs? zapytał z zapałem.
- Jaki konkurs?- zapytał Iker.
- Na spotkanie z tobą! Co prawda miało odbyć się w Madrycie, ale skoro tu jesteś, zrobimy sobie focię?!- wyciągnął z kieszeni smartfona podając go Palomie.
- Zrób nam zdjęcie!- objął zszokowanego Casillasa, przyciągając głowę do jego głowy. Wyszczerzył się krzywymi zębami a potem ucałował rękę bramkarza. - Dziękuję ci, kocham cię i w ogóle lecę pokazać to chłopakom!- wybiegł z pomieszczenia jak tornado.
Rosario upewniła się w swoim przekonaniu, przed nią stał Iker Casillas. Najsłynniejszy bramkarz Hiszpanii, Europy i Świata właśnie poprosił ją o rękę córki. Ale chwila? Nie prosił o rękę! O nie! Jeśli Paloma myśli, że będzie żyła na kocią łapę, chociażby i ze Świętym, to się grubo myli! Co by sobie we wsi o niej pomyśleli? A ukochane siostrzyczki?
- Panie Casillas czy pan ma wobec mojej córki poważne zamiary?- zapytała wpatrując się w zaczerwienionego Casillasa. - Czy pan się z nią ożeni?
- Mamo!- wtrąciła się Paloma.
- Żadne mi mamo! - dodała matka. - Bez ślubu nie ma mowy o mieszkaniu nawet z nim! Chociaż wymodliłam dla ciebie tego piłkarskiego księcia...- zachichotała jak nastolatka.
- Ja kocham Palomę i ożenię się z nią, ale musimy być razem. - wyznał żarliwie Iker.
- Bez ślubu nie ma mowy!- Rosario była nieprzejednana.
- Jestem pełnoletnia i zamieszkam w Madrycie!
- A kto ci broni mieszkać w Madrycie?- zdziwiła się matka. - Możesz mieszkać nawet na księżycu zaakceptuję twoją decyzję, ale do ślubu macie się zachowywać przyzwoicie i mieszkać osobno!
- Pobierzemy się szybko!- rzekli unisono Iker i Paloma.
Rosario klasnęła dłonie, po czym wyciągnęła ramiona do córki i jej ukochanego.
- Moje kochane dzieci! To uczucie jak z romansu, niech no tylko opowiem Tekli.- oczy sprzedawczyni zaszły łzami wzruszenia.
Kilka miesięcy później cała wesoła gromadka spotkała się w zupełnie innym miejscu, mianowicie w Zurychu, na gali wręczenia Złotej Piłki. Gala dopiero miała się zacząć, sala wypełniała się z wolna eleganckimi gośćmi, jednak większość bohaterów wieczoru spacerowała jeszcze w foyer, od czasu do czasu pozwalając na zrobienie zdjęcia niestrudzenie krążącym fotografom. Lionel Messi również tam był, udając, że wcale nie jest wściekły na swoją partnerkę. Mogła nie upinać tak wysoko włosów! Teraz nawet przy niej wyglądał na kurdupla! Poprawił teraz poły czerwonego garnituru i uniósł wyżej głowę, tylko po to, żeby zderzyć się natychmiast z kimś idącym obok. Była to stara, zasuszona zakonnica, piastująca przed sobą czarną podniszczoną torebkę takich rozmiarów, że mogłaby do niej schować całe Wzgórze Watykańskie.
- Uważaj jak łazisz, pingwinie - warknął Messi, starając się by nie usłyszał tego nikt niepowołany.
- Pingwinie? - brwi zakonnicy uniosły się wysoko na pomarszczonym czole. - Matko przełożona, czy Messi nazwał mnie właśnie pingwinem?
Druga zakonnica, niższa, okrąglejsza i pomarszczona jak jabłko skinęła głową.
- Na to wygląda, siostro - rzekła.
- Ja pingwin, a on krasnoludek - mruknęła Eufrozyna. - On się jeszcze doigra.
- Spokojnie, moja droga - pouczyła matka Germana. - Chodźmy na salę, trzeba wszystko przygotować.
Na widowni czekały na nie już Tekla i Domitylla, również wyposażone w wielkie torebki.
- Macie wszystko? - zapytała konspiracyjnie matka.
- Już złożone, matko przełożona! - zameldowała Tekla. - Ale wiecie co, ten Messi to jest jakiś... No chyba go nie polubię. Sergio mi mówił, że go podsłuchał w ubikacji, jakie on rzeczy na Cristiano mówił temu całemu Alvesowi... No okropne, aż wstyd powtarzać. O surykatce... nie, surogatce i juniorze i w ogóle.
- Tak mówił? - zapytała zimno Eufrozyna.
- No tak - przytwierdziła Tekla. - Siostra Domitylla też to słyszała.
- Aha - przytwierdziła pulchna zakonnica. - Słyszałam. Okropieństwa.
W oczach starej zakonnicy zabłysło coś gniewnie.
- Siostro Eufrozyno, niech siostra nie zrobi nic głupiego - upomniała ją matka przełożona. - Dokąd siostra idzie?
- Rozprostować kości - odparła. - Chyba mi wolno?
- To się źle skończy - mruknęła Domitylla. - Ona naprawdę lubi Cristiano.
Tymczasem szpitalniczka przedryfowała w kierunku przednich rzędów, zajmowanych przez piłkarzy, szukając czegoś w swojej torebce. Obserwowana pilnie przez pozostałe zakonnice, przeszła do Cristiano, uścisnęła mu dłoń i zamieniła kilka słów, po czym jęła wracać.
Koło krzesła Messiego jakby się potknęła i na krótką chwilę wsparła o Argentyńczyka, ale zaraz odzyskała równowagę i już bez przeszkód wróciła do swojego siedzenia.
Wreszcie rozpoczęła się gala. Kiedy honorowano Jedenastkę Roku, Messi poczuł dziwne swędzenie w okolicach karku. Podrapał się dyskretnie. Chwilę później zaswędział go nadgarstek.
Kiedy przyszedł czas na Honorową Złotą Piłkę, którą otrzymał Pele, Messiego swędziało już wszystko, a najbardziej zaś genitalia. Wiedział jednak, że nie może się podrapać, ponieważ jest w telewizji, na żywo, więc jak by to wyglądało? Usiadł dla pewności na dłoniach, czując, że na czole zbiera mu się gęsty, perlisty pot.
Swędziało coraz gorzej, na szczęście podczas nagradzania Piłkarki Roku kamery przestały go na chwilę obserwować, więc mógł sobie ulżyć. Jednak tylko w pewnym stopniu, bo przecież drapanie się po jądrach nie wchodziło w rachubę, a wyjść za bardzo nie mógł. A swędziały, Boże jedyny jak swędziały.
Okrutnie.
Nieziemsko.
Porażająco.
Nie drapać się.
Prowadzący zapowiedział wręczenie najważniejszej nagrody.
Nie drapać się.
Prowadzący wymienił nazwiska nominowanych.
Kamery skierowały się na widownię, szukając właścicieli tych nazwisk i wtedy stały się dwie rzeczy.
Grupka zakonnic rozwinęła wielki transparent "GO, CRISTIANO, GO!".
Na telebimie zaś, oraz milionach ekranów telewizyjnych na całym świecie, ukazał się Leo Messi, który wystawiwszy język, wsadził rękę w spodnie i z zapałem czochrał się po jajach.
- Siostro, co to ma być? - matka Germana spojrzała na szpitalniczkę z wyrzutem.
- Kara za grzechy - wyjaśniła Eufrozyna. - No co matka tak patrzy na mnie? Byłam tylko narzędziem w ręku Boga!
- Zwycięzcą jest...- Pele zniżył głos. - Cristiano Ronaldo!
W madryckiej części sali wybuchła euforia, siostry wyskoczyły w górę razem z transparentem, Maria Dolores- mama Cristiano rozpłakała się a uczynny Pepe podawał jej chusteczki.
Paloma wyściskała siedzącego obok Ikera a Xabi przytulił Annę z którą dwa miesiące wcześniej wziął ślub. Spodziewali się potomka, który miał przyjść na świat tuż po rozpoczęciu Mundialu w Brazylii.
Cris pocałowawszy Irinę poszedł na scenę, patrząc zaszokowanym wzrokiem na złotą piłkę, która śniła mu się po nocach. Marzył o tym trofeum jak aktor o Oscarze.
Na scenę wbiegł Junior, przytulając się do taty.
- Nie wiem co powiedzieć...- Cris nie krył łez wzruszenia. - To trofeum dedykuję moim kolegom z Realu i Reprezentacji...- otarł łzę wzruszenia patrząc na rozradowane twarze swych bliskich i przyjaciół.- Chciałem także podziękować miłości mego życia, mamie, rodzeństwu, mojemu wspaniałemu synkowi, przyjaciołom i siostrze Eufrozynie!- pomachał w stronę uradowanej zakonnicy.
Leo nie wytrzymawszy swędzenia i zawodu z powodu nieotrzymania nagrody, wybiegł do toalety.
Cris zszedł ze sceny łkając jak małe dziecko.
- Tato nie płacz.- Junior wyciągnął z kieszonki spodni śnieżnobiałą chusteczkę.
- Dziękuję ci synku. - odpowiedział spłakany Ronaldo.
Kilka godzin później piłkarze z Realu, oraz ich goście ruszyli samolotem w stronę Madrytu. Na pokładzie podano szampana, na którego skusiły się także siostry zakonne. Eufrozyna dumna niczym paw, usiadła obok zadowolonego Flo Pereza.
- Żeby mi pan dobrze traktował mojego Cristiano!- pogroziła mu zasuszonym palcem.- Bo inaczej dosięgnie pana kara boska!
Perezowi nagle zrobiło się gorąco, wymówił się pilną potrzebą i uciekł na koniec samolotu.
- Co siostra Eufrozyna powiedziała preziemu?- zachichotał Guti.
Związek z Orą rozpadł się po dwóch tygodniach. Fałszywa eminencja szybko pocieszył się w ramionach swoich madryckich przyjaciółek. Paloma i Anna odetchnęły z ulgą, nie chciały żeby Ora cierpiała a Guti był typem, który nigdy się nie zmienia. One same zwiazały się z miłościami swojego życia, ale Iker i Xabi to chodzące ideały.
Paloma wywołała w Madrycie sensację. Środowisko i prasa były pewne, że Santo wróci do Sary Carbonero, dziennikarka również miała takie przekonanie, ale Iker postawił na swoim. Paloma została ciepło przyjęta przez fanów i kolegów z Realu, którzy za Sarą nie przepadali. Mou zniknął niczym zdmuchnięty płomień a w jego miejsce zatrudniono Carla Ancelotti, którego nie interesowało życie prywatne piłkarzów.
Nikt nie dowiedział się o tym, co panowie robili podczas wspólnych wakacji, ale widok zakonnic na Santiago Bernabeu i imprezach związanych z Realem wzbudzał niemałe zainteresowanie.
Klasztor został odbudowany ze środków, które wyłożyli piłkarze. Zorganizowano również mecz charytatywny pomiędzy madryckimi drużynami a dochód z nich zasilił klasztor i przytułek, który siostry otworzyły po remoncie zabytkowej budowli.
Życie po wyjściu z klasztoru, już nie było takie same a przyszłość malowała się w jasnych barwach.
*Koniec*
_______________________________________________________________________________
Kochane!
Wiem, że dałyśmy dupy i mogłyście pomyśleć, że już nam na tym opku nie zależy, albo że je porzuciłyśmy.
Wiele razy chciałyśmy się zmobilizować, żeby dokończyć to piękne opowiadanie i w końcu nam się udało!
Chcemy Wam podziękować za tak liczne komentarze i wszystkie serdeczne słowa! Historia "siostrzyczek" jeszcze się nie kończy, mamy w planach sequel, ale kiedy to nastąpi, tego nikt nie wie nawet najstarsi madridismo :D
Jakiś czas temu zapraszałyśmy Was na Anielskie Uzdrowienie, ruszymy i z tym opowiadaniem, ale musicie nam dać trochę czasu!
Jeszcze raz dziękujemy Wam nasze kochane czytelniczki.
Po raz ostatni(na tym blogu)
Edit: Prolog na Uzdrowieniu Anielskim - SERDECZNIE ZAPRASZAMY! :D
Fiolka&Martina :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nawet nie wiecie, jak długo czekałam na kolejny rozdział na tym blogu! Takie zakończenie jest relacyjne! Najważniejsze, że szczęśliwe. Anna jest z Xabim, Paloma z Ikerem. Piłkarze wrócili do normalnego życia. Siostra Eufrozyna mnie powaliła na kolana. Nawet mi nie szkoda Messiego. Należało mu się! Byłam lekko zaskoczona, że zakonnice połapały się, kim są fałszywe siostrzyczki. Bystre są! Miałyście genialny pomysł z tym blogiem! Zazdroszczę wyobrazi! Czekam na kolejne Wasze duety!
OdpowiedzUsuńKoniec ze szczerzeniem mordki do laptopa. Szkoda, bo naprawdę lubiłam tego bloga.
OdpowiedzUsuńNawet ten Wasz Ronaldo przypadł mi do gustu :D
Eufrozyna mistrzyni :D Chociaż mi tam szkoda biednego Messiego ;D
Czekam na nowy projekt!
Cudowne zakończenie <3 Czekam na sequel! ;*
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec, bo to opowiadanie było genialne. A siostry były niesamowite xD Ale cieszę się, że wszystko dobrze się zakończyło :)
OdpowiedzUsuńNo nic dodać, nic ująć. Epilog genialny :) Okazało się, że siostrzyczki wszystko wiedziały od samego początku. Przyznam szczerze, że nawet nawet nie pomyślałam o takim zakończeniu, gdzie siostry okażą się mądrzejsze ;) Byłam pewna, że niczego się nie domyślały. Cieszę się, że wszystko skończyło się szczęśliwie i jestem bardzo zadowolona z takiego epilogu. Teraz biorę się za czytanie prologu nowego opowiadania, zapewne uśmieję się przy nim równie głośno :D Pozdrawiam ciepło i życzę weny
OdpowiedzUsuńNo i koniec. Jakoś tak dziwnie bez siostrzyczek. Ale jak sobie pomyślę o nich na meczach to mi się strasznie chce śmiać xD tak swoją drogą to gdzie ja bym pomyślała, że siostry są takie sprytne, inteligentne i obrotne i właściwie od początku wiedziały co i jak. Najwyraźniej nie wolno ich nigdy lekceważyć :)
OdpowiedzUsuńbuziaki :**
Cudownie <3 codziennie tu zaglądałam :) mam nadzieję, że wrócicie i to niedługo! Przeważnie cały czas się śmiałam :D Oczywiście będę czytała Uzdrowienie Anielskie xd
OdpowiedzUsuńNo nie! Nie wierzę, że to już koniec tego opowiadania :( Pociesza mnie tylko to, że macie w planach kontynuację :D. Świetnie bawiłam się czytając tą historię, codziennie zaglądałam czy czasem nie pojawił się jakiś nowy rozdział i z każdym następnym to opo. wdarło się w moje serducho ♥...Razem stworzyłyście cudo *.* i oczywiście już zaczęłam czytać wasze nowe dzieło "Uzdrowienie Anielskie" :)...
OdpowiedzUsuńZ jednej strony się cieszę, że pojawił się epilog – z drugiej strony nie, bo jeszcze do końca miałam nadzieję, że jednak zamiast niego dodacie jakiś ekstra rozdział w ramach bonusu :D Ale nie można mieć wszystkiego. OOO kurna wydało się hahah. Chłopaki musieli mieć niezłe miny, jak Anna wparowała do nich z tą nowiną :) Guti i walizka w lamparcie centki – czemu mnie to nie dziwi. Haha siostry są w dechę :D Nie ma to jak Guti z buraczkiem na twarzy. CR7 wymiata :D Ta już widzę, jak oni grzecznie na niego czekają i nic nie robią :D Iker jak się przestraszył jej matki. Uuua Messi taki niegrzeczny wobec siostry zakonnej. Czyżby siostra poszła natłuc Messiemu :D Bo jeśli tak to hahaha. Dobry pomysł z tym swędzeniem. Boskie zakończenie, naprawdę. Teraz pozostaje mi czekać aż ruszycie z kontynuacją :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo już jest koniec? :O Przygoda z wspaniałymi siostrzyczkami już się kończy? Ale jak to? :C Łamiecie mi serce moje drogie dziewczyny, lecz jednak zakończenie jest tak wspaniałe, że w sumie to pragnę was wyściskać <3 W sumie nie tylko za zakończenie, ale za wszystko, za waszą pracę, za wasze "wypociny", za ten wspaniały humor i poprawy nastoju głupimi tekstami piłkarzy <3 Dziękuję na prawdę :* Jesteście wielkie <3 Co do epilogu, jakże się wzruszyłam, gdy siostry przygotowały transparent dla naszego mistrza. A jakie było moje zdziwienie, gdy Pepe otrzymał od siostry Domitylly jej wspaniałe przepisy <3 W ogóle nie domyślałam się, że siostry będą wiedziały kim są fałszywe siostrzyczki od samego początku. Sądziłam, że siostry nakryją jedną na pewnej czynności fizjologicznej, a w tym przypadku nie dałoby się wytłumaczyć tego tak łatwo, jak rudego zarostu Xabiego :D Cieszę się, że mogłam czytać waszego bloga <3 Dziękuję jeszcze raz, a w wolnej chwili zapraszam na swoje blogi:
OdpowiedzUsuńhttp://czas-najlepszym-lekarzem.blogspot.com/
http://tak-trudno-ci-wybaczyc.blogspot.com/
Buziaki moje wspaniałe <3 Czekam na kontynuacje <3 !
Co ja mam tu napisać? MISTRZOSTWO!
OdpowiedzUsuńW niektórych momentach nie mogłam powstrzymać łez ze śmiechu!
kocham to opowiadanie! :D
No się uśmiałam :D ciekawie to rozegrane i mistrzostwa pobite :D prawie wszystko mi się podobało, ale dlatego, że ja mam mało wspólnego z fanostwem. Koleżanka poleciła bloga i nie żałuję :3 serdecznie zapraszam na bloga o Sherlocku Holmesie czarna-mamba481516.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe hahah :D
OdpowiedzUsuńKolejny przeze mnie przeczytany, mega poprawiacz humoru, Waszego autorstwa...
OdpowiedzUsuńDziękuję