środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 7



     Xabi skończył  się golić, otarł twarz ręcznikiem, po czym westchnął rozdzierająco.
  -  Panowie, poradźcie - rzekł. - Sam już nie wiem co mam robić, jak ją zdobyć!
Czterech zaspanych facetów w gaciach spojrzało na niego nieżyczliwie.
- Łeb mnie boli po tym kwasiorze od wielebnego, woda zimna, a ten mi tu zaczyna - wymamrotał Pepe, wyciskając pastę na szczoteczkę. - Nie cierpię mycia zębów w zimnej wodzie.
- Z drugiej strony - Iker w zadumie mydlił twarz. - Jeśli mu pomożemy, szybciej wrócimy do cywilizacji. I będziesz miał tę swoją ciepłą wodę.
- Achija wymychchlę? - zabulgotał Pepe ustami pełnymi piany.
- Co ty mówisz? - Cris spojrzał na niego podejrzliwie. - Nic nie rozumiem!
Pepe splunął do zlewu i przepłukał usta.
- A co ja wymyślę? - powtórzył. - To Sophia poderwała mnie, a nie ja ją, nie znam się na uwodzeniu!
Ronaldo wyprężył klatę.
- Ja się znam - rzekł dumnie. - Ale do tego trzeba być takim pięknym i bogatym jak ja!
Kepler bez namysłu chlapnął na jego wypiętą pierś lodowatą wodą.
- Odwal się Pepe!- jęknął Cris.- Zimna woda źle działa na receptory skóry! Chcesz, żebym dostał wyprysków?!
Stoper nic nie odpowiedział, najchętniej skonsultowałby głowę Ronaldo z najbliższą ścianą. Lubił Crisa, ale przebywanie z nim non stop na dodatek w miejscu, gdzie nie ma klimy, wygodnych łóżek i perspektyw na dobra zabawę było co najmniej traumatyczne.
- Słuchaj brachu.- Ramos poklepał Rudobrodego uśmiechając się szeroko. - Kobiety trzeba zdobywać sposobem.
- To znaczy?- zaciekawił się Xabi.
- Ramos ma sposób na udawanie średnio ogarniętego pacana.- zarechotał Cris, ale zniecierpliwiony Iker walnął go mokrym ręcznikiem po twarzy.
- Za co?- rozzłościł się melancholijnie Ronaldo.- Za co jestem tutaj tak szykanowany?! Znowu pozwalasz Ramosowi się wydurniać a ja dostaję ścierą!
- Morką ścierą Cristo, pamiętajcie chłopcy zawsze wali się mokrą ścierą, bo boli jak jasny chuj a nie daje śladów. - zaśmiał się kapitan.
    Ronaldo urażony zasiadł na swoim łóżku i począł obmyślać plan zemsty na Casillasie. Miał dość tego, że Iker zawsze trzyma stronę tego taniochy Ramosa. Oprócz dobrze zrobionych zębów, wyglądał jak typowy frajer z Wenezueli. Blond pasemka, zmałpowane od Becksa, szkoda że nie przygruchał sobie jakiejś Victorii.
- Kontynuuj Sergio.- Iker wytaszczył z plecaka grzebień i jął walczyć ze zmierzwioną fryzurą, czego efektem była jeszcze bardziej zmierzwiona fryzura. Wyglądał jakby czesał go ślepy, głuchy i bez czucia.
- No więc Xabierku ukochany mój, lasie lubią kiedy latamy za nimi z wywieszonym jęzorem, żeby mogły udawać jakie to są niedostępne.  - załopotał rzęsami niczym rasowa modelka.- Chcą z nas zrobić frajerów!
- I taniochy!- wtrącił się Cris
- I taniochy, dobrze mówi.- poparł go Sergio.
- No, ale jak ja mam ją przekonać do tego, żeby rzuciła dla mnie zakon? Ja ją kocham!
- Oesu! Alonso naprawdę miałem cię za kumatego gościa. Musisz przystopować, schowaj jęzor i pokaż jej, że już ci nie zależy.
- Aleś wymyślił.- stęknął Kepler, mocując się z zapięciem sandała.
Na stopach miał już znienawidzone białe skarpetki, bez których znowu dostałby burę od matki przełożonej.
- Kurwa wymyśl lepsze! - odburknął.- Sprawa jest prosta jak maniery przeciętnego chama z Barcelony. Masz zrobić tak, żeby ona zaczęła zabiegać o ciebie a potem przeleciała cię z myślą, że to ty ją uwiodłeś. Kapiszi?
Xabi podrapał się po czuprynie.
- Nie jestem przekonany, ale spróbuję... - westchnął.

    Przy śniadaniu wytrwale ignorował Annę, nawet nie patrząc w jej stronę. No, prawie nie patrząc, zazezował zaledwie parę razy spod kornetu. Ona też spoglądała ukradkiem, ale on, Xabi był tego pewien spoglądał ukradkiem bardziej. Na pewno tego nie zauważyła!
Potem znowu poszli do biblioteki, a on dalej był jak głaz. Podklejał, oprawiał, odkurza i ustawiał książki z chłodem profesjonalisty, nie patrząc w te piękne, sarnie oczy. Spokój i opanowanie, powtarzał sobie w duchu.

    Te dwie cechy, będące zwykłymi przymiotami ducha Ikera, tego ranka opuściły go na dłuższą chwilę. Siostra Tekla dała mu ręczny spryskiwacz pełny tajemniczej brązowej cieczy i kazała spryskać tym kwiatowe rabatki. Przystąpił spokojnie do dzieła, patrząc jednocześnie na Ramosa, który krył się w grządkach groszku, usiłując zniknąć z oczu Emmanuelli. Ach ten Sergio, zawsze miał powodzenie u dziewczyn, ale żeby podrywać nowicjuszki w klasztorze? Lekka przesada.
Tak rozmyślając Iker zaczął spryskiwać kolejną rabatę, porośniętą małymi, śmiesznymi, bardzo kolorowymi kwiatkami. Dostrzegł jakieś paskudne zielska, przebijające się między nimi, więc bez namysłu zanurzył swe gołe dłonie między zielone, włochate liście, aby sięgnąć i wyrwać chwasty. Po chwili rabatka była czysta,a kwiatkom nic już nie przeszkadzało.
Wyprostował  się, zadowolony z siebie i oparł ręce na biodrach, a właściwie, to chciał je oprzeć, ale wtedy poczuł w ich wnętrzach ból. Popatrzył na swoje dłonie i zamarł. Skóra była czerwona, obrzmiała i jakby gorąca, a do tego bolesna w dotyku. Włosy podniosły się bramkarzowi Realu pod kornetem.
- Jezu Chryste, ręce, moje ręce! - wrzasnął. - Piecze!!!
Niczym strzała, sprintem którego pozazdrościłby mu nawet Ronaldo, pomknął do klasztoru, przeskakując nad grządkami i rabatkami.
- Ręce, moje ręce, ratuuuunkuuu! - krzyczał.
Cristiano odbierał właśnie ostatnie pouczenia od siostry Eufrozyny, która wybierała się wraz z siostrą Scholastyką do miasta.
- Tu ma siostra kartkę z rozpiską kto kiedy przychodzi po jakie leki - kościsty palec starej zakonnicy pukał w leżącą na stole kartkę. - Tylko niech siostra niczego nie pomyli, ja wrócę na obiad.
Sucha jak tyczka Scholastyka pokiwała swym obliczem pogodnej mumii.
Nagle drzwi infirmerii otworzyły się z łoskotem. Przez nie wpadł Iker, z rozwianym welonem i obłędem w oku, trzymając przed sobą ręce, niczym lunatyk.
- Moje dłonie, pomóżcie, one bolą, ratunku! Moje ręce! - krzyczał.
Ronaldo zbladł. Tylko tego brakowało, żeby Iker popsuł sobie w tej dziurze dłonie. Real zostałby bez bramkarza!
- Siostra mu pomoże! - wrzasnął.
Na szczęście Eufrozyna i Scholastyka nie zwróciły uwagi na użyty przez niego męski zaimek.
- Moje ręce, co z nimi będzie, ratujcie, ja ich potrzebuję, one bolą! - kwilił żałośnie Iker, wyciągając czerwone i opuchnięte dłonie w stronę sióstr.
Szpitalniczka ujęła jedną z jego rąk i zmarszczyła brwi.
- Czego siostra dotykała?
- Tych takich w ogrodzie - odparł roztrzęsiony bramkarz. - Pieliłe...am kwiatki, takie małe, kolorowe, z włochatymi i wtedy się zaczęło.
- Bez rękawiczek? - Eufrozyna uniosła brew. - Niedobrze.
Iker spojrzał na Crisa i obaj się zatrzęśli.
- Ale jak to niedobrze? Co mi jest? - jęknął.
- Ma siostra uczulenie na pierwiosnki.
Szpitalniczka odwróciła się do Ronalda.
- Siostro Cristo, musujące wapno z regału pod oknem - rzekła tonem operującego chirurga. - I maść propolisowa, mała szafeczka nad stołem roboczym.
Zakasując nieprzyzwoicie habit, Cris runął po wskazane medykamenty. Sara zakonnica spojrzała na jego wydepilowane łydki i cmoknęła z dezaprobatą.
Po chwili dłonie Ikera zostały natarte żółtą maścią o przyjemnym, miodowym zapachu i owinięte opatrunkiem, a sam bramkarz napojony wielkim kubkiem wapna.
- Niech siostra się pokaże wieczorem - oznajmiła Eufrozyna. - I żadnych więcej prac w ogrodzie.
- A to się dobrze składa - rzekła Scholastyka, głosem skrzypiącym i suchym. - Ma przyjść artystka do renowacji malowideł w kościele, a ja muszę wyjechać. Siostro Ikerio, na pewno może mnie siostra zastąpić i dopilnować, żeby wszystko było jak należy.
- Oczywiście - rzekł Iker słabo.
Szpitalniczka wymierzyła w niego kościsty palec.
- Tylko ręce z dala od farb i terpentyny!
Iker pokiwał gorliwie głową.
   Zanim jednak stare siostry mogły wsiąść na rowery i pojechać do miasteczka, musiały jeszcze porozmawiać z matką Germaną, tak, że Iker i Cris uzyskali chwilę przerwy. A że wieść o chorobie jednej z argentyńskich sióstr rozniosła się po klasztorze błyskawicznie, pozostali piłkarze również zjawili się w dormitorium, by sprawdzić stan zdrowia swego kapitana.
- A co ci się stało w dłonie?- Xabi spojrzał na obandażowane ręce Casillasa.
- Ma uczulenie na pierdostki...- odpowiedział Cris
- Na co?!- zapytali unisono Pepe i Ramos
- Pierdostki, taniochy, takie kwiatki!
- Pierwiosnki pedale! Boże co za debil!- Sergio całkowicie zwątpił, podczas gdy reszta rechotała wydając z siebie szereg jęków i kwików.
    Po chwili relaksu, obmyciu się z potu Pepe podniósł się z posłania jak wyrzucony sprężyną.
- Nie wiem jak wy, ale ja wracam do roboty.- poprawił kornet i krzyż na piersi. - Domitylla robi dzisiaj pierogi ruskie i zaprzęgnie mnie do wyrabiania ciasta a potem klejenia.
- Ja w sumie też idę Pepita zaczepiła mnie na korytarzu jak wracałem z infirmerii, mam stawić się u przełożonej.- powiedział Iker szykując się do wyjścia.
- Idę z tobą mam jeszcze stos książek do podklejenia i posegregowania. - uśmiechnął się Xabi
- Pamiętaj o ignorancji!- Ramos mrugnął porozumiewawczo do Xabiego.- Laski lecą na olewaczy.
Ronaldo przeciągnął się jak kotka na rozgrzanym blaszanym dachu.
- Ja sobie odpocznę, bo mumia pojechała do miasta. Spróbuję złapać zasięg i zadzwonić do Gutiego.
- A na co ci Gutierrez?- zapytał  podejrzliwie Ramos
- Guti jest moją wymówką, jestem z nim na medytacji na Laosie. Irina ma jakieś zdjęcia w Australii, więc nie podejrzewa że kiszę się z wami w tym grobowcu.- mruknął z grobową miną.
- No dobra panowie, komu w drogę, temu rower.- Iker wyszedł jako pierwszy a zaraz za nim poczłapała reszta madrydczyków.

Jakiś czas później...

    Cristiano po odhaczeniu ostatniej mniszki, która przyszła po lek, rozwalił się na kozetce chcąc zdrzemnąć się w spokoju.
- Jakie życie jest piękne.- westchnął z błogim uśmiechem przymykając oczy. Wyobraził sobie, że leży na hamaku w cieniu strzelistego, egzotycznego drzewa. Skąpo ubrana modelka podaje mu piniacoladę w idealnie oszronionej szklance przybranej palemką.
Dwie pozostałe, również roznegliżowane panienki wachlują go miarowo a wiatr znad morza delikatnie rozwiewa im włosy. Upił łyk drinka a kilka kropel skapnęło mu na tors, dziewczyna właśnie pochylała się żeby zlizać to językiem gdy, ktoś przyłożył mu do twarzy cuchnącą szmatę. Senne marzenie uleciało a on stracił przytomność spadając z kozetki.
- Moja Crista...- mlasnął Laurenty, podnosząc CR7- Ufff kawał z ciebie dupeczki. - zarechotał obleśnie targając nieprzytomną fałszywą mniszkę na krzesło przy biurku.
   Gdy po piętnastu minutach ciężkich zmagań udało mu się wtargać nieprzytomnego Crisa na krzesło, sięgnął po sznur rzucony niedbale przy drzwiach a potem zabrał się za związywanie swojej ofiary.
Ronaldo obudził się z uczuciem niemocy. Siedział na fotelu a jego ręce i nogi były skrępowane sznurem w ustach zaś miał śmierdzącą szmatę.
- Obudziłaś się?- zarechotało za nim a na widoku pojawił się nie kto inny, jak ten stary zbok Laurenty.
- Jesteś zdziwiona kiciu? Rrrrrrrrrrrr - zbliżył się do Crisa tak, że biedak mógł z bliska podziwiać jego żółtawe i niekompletne uzębienie.
Z ust księżulka waliło zupełnie tak samo, jak przedwczoraj po kolacji w ich celi, gdy wszyscy mieli wiatry, po zeżarciu warzyw z ryżem. Domitylla nie żałowała cebuli i czosnku, przez co wszyscy w nocy cierpieli piekielne męki zarówno natury gastrycznej jak i wydalniczo- pierdowej.
- Maaaaammmmm- jęknął CR7 modląc się, by jakimś cudem w infirmerii zjawiła się jego matka.
- Mam dla ciebie niespodziankę pieszczoszko.- dotknął wypchany biust Ronaldo a potem kocim ruchem wskoczył na kozetkę. - Zrobię ci striptiz a potem wezmę na tej kozetce...
Cris patrzył na wszystko z przerażeniem a w jego ciemnych oczach zalśniły łzy. Ten koleś go zgwałci, będzie pedałem.
- Będę cię brał...- rechotał Laurenty pozbywając się sutanny. Przed oczami Crisa ukazało się bladawe ciało duchownego z wklęsłą klatką piersiową i wydętym brzuchem, upstrzone piegami i jakimiś zmianami chorobowymi.
-Mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmiiiieeeeeeeeeeeyyyyyghhhh- krztusił się Cris, jego twarz zalana była łzami a nogi i ręce potraktowane sznurem próbowały się wyswobodzić.
- Cichutko kruszynko...- Laurenty ściągnął ostatnią sztukę odzieży ukazując się Ronaldo w całej krasie.
Napastnik z trudem wytrzymywał ciśnienie, wywrócił się razem z krzesłem tłukąc się i rzucając po podłodze.
Krzesło, jak chyba wszystko w klasztorze, miało swoje lata, więc w którymś momencie po prostu się rozleciało na kawałki, dzięki czemu Cris mógł się uwolnić. Zrzucił z rąk  i nóg pęta i wyrwał szmatę z ust, po czym klepnął zwróconego do niego plecami i kręcącego tyłkiem zboczeńca w ramię.
- Co...? - ksiądz odwrócił się z obleśnym uśmiechem i w tym samym momencie dostał potężny cios w zęby.
- Ty zboczeńcu! Ty świnio, ty! Ty taniocho śmierdząca! - wrzeszczał Cris.
Laurenty podniósł się, pomacał szczękę, po czym nadął się niczym ropucha.
- Jak możesz podnosić rękę na duchownego, upadła kobieto?!
Cristiano płonął furią piekielną.
- Ręką nie można? - zapytał. - A nogą?
I kopnął wielebnego prosto w klejnoty.
Duchowny pisnął bardzo, bardzo cieniutko i padł na twarz, ściskając oburącz przyrodzenie, natomiast Cris wystrzelił z infirmerii jak rakieta, kierując się do dormitorium. Tam natychmiast wskoczył pod prysznic i bardzo dokładnie wyszorował się swoim pachnącym mydłem, chcąc zmyć z siebie obrzydłe ślady dotyku Laurentego.

    Tymczasem Iker, ochłonąwszy już i zyskawszy pewność, że ręce mu nie odpadną, maszerował z matką Germaną do kościoła.
- Widzi siostra, kościół nie wygląda najlepiej, bo brakuje nam pieniędzy. Dobry konserwator kosztuje, a jakoś nie udało nam się uzyskać dofinansowania. To, co przysyła generalicja, to kropla w morzu potrzeb... - wzdychała matka. - Na szczęście mamy tu świetną artystkę, która zna się na konserwacji malowideł i zgodziła nam się pomóc, za skromną opłatą.
"Amatorka?" pomyślał Iker "Rany, to będzie drugi Jeżus z Borji..."
Weszli do ciemnego wnętrza kościoła. Złocenia połyskiwały w półmroku, rozjaśnianym tylko przez świece przed ołtarzem i czerwone światełko przy tabernakulum.
W ławce, na przedzie, siedziała osoba, która na dźwięk kroków sióstr od razu się podniosła. Była to dziewczyna ubrana w czerwoną, flanelową koszulę i dżinsy, opinające jej smukłą i silną zarazem sylwetkę. Niesforne, ciemne loki upięte miała w niedbały kok na czubku głowy, tak, że kilka luźnych kosmyków opadało jej na czoło i policzki, a jeden wił się wzdłuż smukłej szyi. Oczy miała ciemne, wpadające w odcień miodowy, niczym bałtycki bursztyn, który Iker oglądał podczas Euro 2012,  do tego mały zgrabny nos i malinowe usta. W tych ustach, rozciągniętych właśnie w szerokim uśmiechu, lśniły równe, białe zęby.
Ikerowi przez głowę przeleciały porównania do rozmaitych bogiń, po czym zostało w niej jedno.
"Ona wygląda jak Diana, jak ta zwinna bogini łowów" pomyślał, nie zdając sobie sprawy, że szczerzy się, niczym głupi do sera.
- Palomo, to jest siostra Ikeria z Argentyny. - matka przełożona przedstawiła Ikerowi dziewczynę odpowiedzialną za renowację obrazu nad ołtarzem. - Paloma jest świetną malarką.
- Siema siostro!- dziewczyna podała mu rękę a uścisk miała żelazny.
Przytrzymała dłoń bramkarza a potem uśmiechnęła się szeroko.
- Nie no, siostro z takimi grabiami to siostrzyczka mogłaby być bramkarzem. I to tak zawodowym jak nie przymierzając Casillas!
Iker zczerwieniał gwałtownie i wybąkał coś niezrozumiałego.
- Ale to dobrze, potrzebny mi ktoś silny - oznajmiła rezolutnie Paloma. - Nie bolą siostry te ręce? Co się siostrze stało?
- To alergia na te... na pierdzio... pierwiosnki - rzekł Iker, zmieszany. - Ale to nic takiego, nie boli ani trochę.
- Super, pomoże mi siostra przynieść drabinę i reflektory - ucieszyła się Paloma.
- To ja was zostawię, moje gołąbki - oznajmiła się matka przełożona, wychodząc.
Artystka poprowadziła Ikera do bocznego wyjścia, kiedy zaś wyszli na światło dnia zaczęła mu się przyglądać. Patrzyła tak i patrzyła, aż wreszcie Casillas nie wytrzymał.
- Czemu tak na mnie patrzysz, dziecko? - pisnął.
- A nie, nic - odparła jakby z lekkim roztargnieniem. - Ma siostra ciekawą twarz. Chciałabym kiedyś siostrę namalować.
- Ach tak? - zapytał głupio Iker, czując że ogarnia go niebotyczne szczęście.
Od razu zapomniał o obolałych rękach i z marszu zabrał się za pomoc renowatorce.

    Kepler przemierzał klasztorne korytarze podśpiewując wesoło melodię godzinek. Wcześniej nie był jakoś wybitnie religijny, ale polubił śpiewanie w kościele w końcu przeróżne nabożeństwa i modlitwy wyznaczały zakonnicom dzień a on w tej chwili nią był.  Będąc już pod drzwiami do celi w których mieszkali, ściągnął z głowy kornet i śmignął nim na łóżko.
- Jest tutaj ktoś?- zapytał, ale odpowiedziała mu głucha cisza.
No prawie głucha, ponieważ coś w rogu celi posmarkiwało a wchodząc do środka uświadomił sobie, że to Cris.
- A tobie co znowu?- zapytał jakby od niechcenia.
- Ten...Laurentyyyyy...- CR& szczękał zębami, chociaż w pomieszczeniu było ze trzydzieści stopni.- On mnie...Cristę...mnie...
- Co?
- No mnie... on...mnie...- Ronaldo nie mógł się wysłowić.
- No powiedzże człowieku o co chodzi?!- zirytował się Pepe
W ciemnych oczach Crisa zalśnił ból i lęk.
- Próbował mnie zgwałcić! ZGWA- ŁCIĆ! Kumasz idioto?! Wyjeżdżam, wszystko zniosę, wasze wyśmiewania, nepotyzm Ikera, nawet tę zasuszoną jaszczurkę, ale nie GWAŁT!- napastnik rzucił się do komody, skąd wytargał swoje majtki i skarpetki a także podkoszulki. Wrzucał to wszystko jedną ręką do plecaka a drugą usiłował zdjąć z głowy welon.
- Nie rób nic pochopnie...- przestrzegł go stoper, chwytając za ramię. Pod wpływem dotyku przyjaciela Cris wzdrygnął się i odsunął.- Uspokój się Ronaldo! Jakoś się jednak uwolniłeś?
- Spuściłem mu wpierdol, więcej się do mnie nie zbliży taniocha jeden! Wiesz jak śmierdziało mu z gara? Normalnie koniowi z torby pachnie przy tym odorze, cały jest w jakiś bliznach i wypryskach...- Cris zaczął nerwowo machać rękami.
- Spokojnie, nie możemy tego tak zostawić!- Kepler zamachał ręką.- Siostry to równe babki i nie mogą być napastowane przez tego zboka.
- A co nas to obchodzi?- mruknął Ronaldo.
Pepe wyobraził sobie, że wyrabia drożdżowe ciasto, bo gdyby się jakoś nie uspokoił, to niechybnie by przywalił temu idiocie.
Miał też na uwadze traumę przyjaciela w końcu Laurenty nie był ani Bradem Pittem ani Tomem Cruise.
- A to droga Krysiu, że jesteśmy prawdziwymi macho! Musimy im pomóc!
- W sumie... one nie są takie złe a ten taniocha musi dostać nauczkę.
- Otóż to!- Kepler uśmiechnął się niczym krokodyl polujący na ofiarę. - Zemsta będzie słodka...

______________________________________________________________________________
Znowu odjechało nam totalnie i prezentujemy ten oto rozdział!
Nie będziemy smęcić, bo same bawiłyśmy się przy pisaniu jak dzikie norki. Życzymy Wam miłych wrażeń a do nich dołączamy kilka gifów, które wzbogacą wrażenia literackie :D







Tak zapewne wyglądałby Iker, gdyby potrafił czytać po polsku! :D
Wobec tego co go tak bawi? ^^






Dobra, nie wiemy co bawi Ikera! Wam za to życzymy miłej lektury!

Zachęcamy także do przejrzenia zakładki - BOHATEROWIE - dodałyśmy dwie nowe postaci :D
                                                                                   Pozdrawiamy 
                                                                                            Fiolka&Martina ;)
















19 komentarzy:

  1. No to zemsta będzie słodka ;D
    Ale czemu akurat siostrę Krysię ;D
    Mam radę niech Xabi pogada z nią o tej klątwie i będzie po sprawie ;]
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahhahahahhahahahahaha o kurwa, hahhahahhhahaha
    Ten rozdzial byl najlepszy. Jestem w trakcie ogladania Tap Madl.i sie skupic nie moge bo sie smieje jak glupia. Jezusie, biedny Cris, bd mial traume do konca zycia. Sergio tez, kurde znawca kobiet sie znalazl. Oczywiscie, kurde, laski leca na nieprzystepnych. Biedny tez Ikerek z tymi lapkami xD juz czekam na misje ratowania siostrzyczek przed zboczonym ksiedzem i na portret w kosciele. Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha, nie mogłam przestać śmiać :D Przez Krysię :D Iker to już w ogóle :D Jak można zapomnieć o rękawiczkach? No, ale dobra :D Czyżby Paloma rozpoznała Ikerię/Ikera? No no, będzie ciekawie :) Rozdział przecudowny :)
    Czekam na next i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z każdym rozdziałem to jest coraz lepsze, leżę i kwiczę po prostu XD .
    Siostra Crista została prawie zgwałcona... Toż to skandal :c . Bidulka. Jestem ciekawa, jakby zareagował Laurenty na to, co ma w majtkach, haha.
    Myślę, że Anna złapie haczyć. Dziewczyny są naiwne i mówię to, sama będąc dziewczyną :P . Hem, jestem ciekawa co będzie z Ikerem i Palomą...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale tu się wydarzyło! Zacznę od Crisa, który po prostu ma ogromnego pecha. I dobrze, że Laurenty został zbity, jak pies. Należało mu się! Mam nadzieję, że Ronaldo wraz z Pepe dadzą popalić ojczulkowi. Czyżby Iker również odnalazł szczęście w zakonie? Ta malarka to nawet miła i sympatyczna dziewczyna. Na serio zabawny rozdział! Czekam na kolejny z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  6. musze przyznać, że sam pomysł na fabułę był dla mnie totalnym zaskoczeniem a co do realizacji oczywiście się nie zawiodłam - no ale współautorką jest Martina to się nie dziwię, pokochałam jej blog o Wasylu. tak sobie czytałam i czytałam i myślałam, że to ja zaraz dostane okresu z tego śmiechu. czytanie tego w większej ilości powinno być zabronione bo ludzie popadają jak muchy z tej wesołości. matka znowu uważa, że poszerzam swoje psychodeliczne zachowania poprzez śmianie sie do ekranu jak głupia. realizacja przez pomieszanie konwencji wydaje się fajna, pewnie będę tu zaglądać.
    Pepe chyba częściej powinien robić to ciasto drożdżowe, znaczy przed niektórymi meczami mógłby pozbyć się nadmiaru energii. uff, jak fajnie, że Ikuś nie jest z Carbonero - przynajmniej w tym opowiadaniu - i chyba też ma szansę na miłość... a, i nich więcej nie wkłada rąk tam gdzie nie trzeba xd wątek ze spowiednikiem i CR7... no nie moge, co ten Ronaldo musiał przeżyć. w mojej głowie już zawidniało jego niemalże zapłakane oblicze jak po finale który Portugalia przegrała z Grecją kilka lat temu. xd wspomniałam już, że teraz będę miała awersję do księży? O.o
    komentarz wyszedł taki chaotyczny ale jeszcze nie moge dojść do siebie po przeczytaniu tego. do następnego rozdziału. xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Paloma chyba się skapnęła że Casillas to Casillas xD
    Gwałt na Ronaldo, hahahaha " spuściłem mu wpierdol" hahahah xD
    Czekam na NN :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Taniochy! xD hahahahah nie mogę powstrzymać się od śmiechu ;) z następnym rozdziałem coraz lepsze sceny! Ten Laurenty musi dostać nauczkę! Gwałcić Crisa!? To nie wybaczalne! ;) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko kochana. Kocham was, dziewczyny! Popłakałam się ze śmiechu jak zawsze, czytając wasze rozdziały.
    Wiedziałam, że ten cały Laurenty to jakiś antychryst, zbereźnik, pedał. Jak Ikera zaczęły piec ręce to myślałam, że jakiejś pokrzywy dotknął. No i jak zawsze prym wiedzie Cristiano, nie ma co. On jest tutaj moim ulubionym bohaterem :D
    Pozdrawiam :) x

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie no zajebiste! Płaczę ze śmiechu, ale trochę szkoda mi Crisa. W końcu chciał go zgwałcić jakiś zapuszczony zboczuch. Będę się teraz bała księży. :D Ronaldo wpierdolił księdzu - zawsze spoko. Chciałabym zobaczyć ich miny po przeczytaniu tego, a już najbardziej Cristiano. Pozdrawiam i czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pierdostki Casillasa i godzinki Pepe. Padłam.
    Zapewne panowie honorowo usuną tego całego Laurentego z klasztoru.
    Wiecie, że jesteście genialne?
    I wgl przepraszam za te wszystkie zaległości na Waszych blogach, ale aktualnie cierpię na stały deficyt czasu i dopiero staram się to wszystko ogarnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przez Was moja matka uzna mnie za kompletnie popapraną. Cały rozdział siedziałam i śmiałam się na cały dom. Krysia wpierdzieliła księdzu i dobrze, należało mu się! :D Coś mi się wydaję, że Casillas został rozpoznany. Teraz mam fazę i zastanawiam się jak by wyglądały ich miny po przeczytaniu tego! OMG, nieźle pobudzacie wyobraźnie :D

    OdpowiedzUsuń
  13. pierwiosnki pedale - odpadłam.
    Rozdział jak zawsze zajebisty, popłakałam się ze śmiechu i czekam z niecierpliwością na następny. i oczywiście zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej info: http://barcaloveforever.blogspot.com/p/blog-page_297.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Biedny Cristiano. ; DD
    Czyżby w przyszłości Ikera miało coś połączyć z Palomą? Mam nadzieję.
    Guti. Haha. Przypomniał mi się pewien skecz z nim i Cristiano z Crackovi.
    Czkam na zemstę. Rozdział jak zwykle GENIALNY. Pozdrawiam. ; **

    OdpowiedzUsuń
  16. O matko z córką. Pzez co ten biedny Cris musi przechodzić w Waszym opowiadaniu :D Normalnie trauma do końca życia mu zostanie. Ciekawa jestem czy plan Ramosa wypali.. oby bo chłopaki zgłupieją w tym klasztorze :D
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Biedna siostra Crista hahaha :D Ksiądz chciał ją zgwałcić hahaha dobrze że krzesło nie wytrzymało... :D Bóg wie jak by się to mogło skończyć hahah :D
    Ciekawe jaką zemstę przyszykują ...
    Ehhh śmieje się i śmieje jak głupia :D Świetne to opowiadanie :DDD
    Gdybyście mogły mnie informować za co byłabym baaardzo wdzięczna (nie chciałabym już niczego przegapić) http://pero-nunca-hevisto-alguien-como-tu.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ojciec Laurtenty jest okropny xD Dobrze, że Crisowi udało się zwiać ;) Ciekawa jestem, czy olewanie Anny przez Xabiera przyniesie rezultaty :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Matkoo, nie spodziewałam się, że z tymi zalotami do Ronaldzia to wyjdzie tak na bardzo, bardzo poważnie XD Akcja z gwałtem przebiła dosłownie wszystko ;D
    Wydaje mi się, że chłopaki mimo wszystko przystosowali się do takiego życia i mniej narzekają na gorsze warunki ;d
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń