Iker kontemplował właśnie prace Palomy nad freskiem,
przedstawiającym świętego Jerzego (oraz, do czego nie przyznawał
się nawet sobie, jej kształtny tyłek, ściśle opięty dżinsami),
gdy główne drzwi kościoła otwarły się z hukiem i do środka
wkroczyła matka przełożona. Wokół niej, niczym satelity, krążyły
siostry Carmela i Felicyda, Domitylla bowiem prawie nigdy nie dawała
wyciągnąć się ze swej ukochanej kuchni, Tekla zaś z ogrodu.
Za matką i jej towarzyszkami sunął Ronaldo, z twarzą jak chmura
gradowa, a za nim truchtała cała reszta ikerowej trzódki.
- Siostro Ikerio, musimy porozmawiać - rzekła matka Germana. -
Przyszedł do mnie na skargę ojciec Laurenty, twierdząc, że
siostra Crista go pobiła.
Iker otworzył usta, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo wciął
się Cris.
- A pobiłam! - rzekł z dumną.- I wcalę się tego nie wstydzę,
jako kobieta i służebnica Chrystusa, czuję się w obowiązku
chronić moją cnotę przed takimi napaściami! - w oczach CR7
zalśnił płomień odwagi i męstwa.
- Ale jak to?- jęknął Iker nie mogąc uwierzyć, że Ronaldo
prawie się zdemaskował.
Która kobieta ma tyle siły, żeby pobić tego capa?
- Czy on siostrze ubliżył?
- Napadł mnie, uśpił i związał a potem...- Portugalczyk
odetchnął głęboko, gdyż nadal czuł na sobie dotyk obleśnych
łap Laurentego.- Potem ekshibicjonistycznie się obnażył! Pokazał
mi...- nie dokończył bo Iker zmroził go spojrzeniem.
- Zawsze twierdziłam, że ten Laurenty to kawał sukinsyna.-
skomentowała to Paloma.
- Ależ drogie dziecko, nie wolno w domu bożym opowiadać takich
rzeczy!- oburzyła się siostra Felicyda.
Paloma nie miała zamiaru siedzieć cicho.
- A to nie prawda? Dam sobie uciąć warkocz, że ten lubieżnik
siostrzyczki też nagabywał, ale nie każda kobieta ma siłę, żeby
przeciwstawić się temu chamowi! Dobrze siostra zrobiła.-
dziewczyna uścisnęła dłoń roztrzęsionego Ronaldo, uśmiechając
się doń pokrzepiająco.
Ładna dziewczyna- pomyślal CR& uśmiechając się do niej
szeroko.- I ma idealnie wyregulowane brwi, nie żadnego tam Breżniewa
co to prezentuję inne mniszki.
Matka Germana westchnęła głęboko, spojrzała na ołtarz i
przeżegnała się.
- Niech mi Bóg przebaczy to co teraz powiem, ale masz dziecko rację
- rzekła. - Ojciec Laurenty to nasz krzyż, który musimy nieść od
lat.
- Ale o duchownym takie rze... - zaczęła Felicyda, umilkła jednak
zgromiona spojrzeniem matki.
- Jest duchownym, ale także człowiekiem - rzekła matka surowo. -
Nie możemy zamykać oczu na krzywdę.
Pepe zmarszczył brwi. Iker przyglądał się stoperowi z niepokojem,
znał bowiem to spojrzenie i wiedział, że nie zwiastowało ono
niczego dobrego.
- Krzywdę? - zapytał Kepler. - Co matka mówi?
- Widzi siostra, naszym poprzednim spowiednikiem był ojciec
Fernando. Meksykanin, poczciwa dusza, ale cztery lata temu zmarło mu
się ze starości i wtedy przydzielono nam Laurentego. No i się
zaczęło nieszczęście. My, to znaczy ja, Eufrozyna, Felicyda,
Tekla i Domitylla jesteśmy za stare, żeby budzić w kimkolwiek
grzeszne chucie...
- No ja myślę - wyrwało się Ramosowi. Iker i Pepe równocześnie
kopnęli go w kostkę, z obu stron. - Aua!
Na szczęście zatopiona w retrospekcji Germana nie zwróciła uwagi
na słowa Sergia.
- ...ale nowicjuszki nie miały chwili spokoju. Pisałyśmy do
generalicji, do kurii, skarżyłyśmy się do episkopatu, nic nie
pomogło. Dlatego nowicjuszki od nas odchodzą, jedna Carmela
wytrwała do obłóczyn. Trudno im się, doprawdy, dziwić, bo to
jest straszne.
- Oczywiście, że jest - parsknęło od drzwi. Wszyscy obejrzeli się
jak na komendę. W progu kościoła stała Eufrozyna, a za nią, jak
zmumifikowany cień, Scholastyka. - Od dawna mówię, że tego
starego capa, wybacz mi Panie to, co mówię, trzeba sę jakoś
pozbyć.
- Jak, siostro, na Boga Najwyższego? - zagrzmiała matka. -
Zamordować i zakopać w pomidorach siostry Tekli?
Eufrozyna westchnęła.
- Tego nie powiedziałam - rzekła sucho. - Ale pozbyć się go
trzeba. I dać mu nauczkę.
- Ale niech siostra zrozumie, że my nic zrobić nie możemy! -
prychnęła wściekle matka Germana. - Jeśli on się poskarży
swojemu wujaszkowi nuncjuszowi, to nas rozwiążą jak amen w
pacierzu!
Piłkarze porozumieli się wzrokiem.
- Niech siostry będą spokojne - rzekł Iker, wznosząc dłoń
niczym Cezar. - Jestem pewna, że Bóg nie pozwoli, abyście dłużej
cierpiały przez tego zbereźnika.
- Tak jest! - rzekł Pepe z ogniem. - Miejcie ufność w Panu! Jego
anioł szepnął mi, że do jutra, do południa, ten człowiek opuści
wasz klasztor i nigdy tu nie wróci!
Eufrozyna i matka przełożona spojrzały na niego dziwnym wzrokiem,
potem popatrzyły na siebie.
- No dobrze, skoro siostry tak mówią - rzekła Eufrozyna z
powątpiewaniem.
- Coś mi się wydaje - rzekła Paloma z wysokości drabiny - że
zyskały siostry wstawiennictwo co najmniej jednego świętego.
Iker spojrzał na nią. Przysiągłby, że dziewczyna do niego
mrugnęła. Czy ona coś wie?
Starsze mniszki rozeszły się do swoich cel, tymczasem grupka
fałszywych siostrzyczek do społu z konserwatorką obmyślały plan
na pozbycie się Laurentego.
- Jakie mamy opcje?- zapytał Iker, rozsiadając się na najwyższym
stopniu ołtarza, obok niego przysiadła Paloma, wydzielając wokół
siebie zapach jaśminu.
"Jasminum- to znaczy pożądanie" - pomyślał, zaraz
jednak opanował swoje grzeszne myśli.
W tej chwili nie może myśleć jak mężczyzna, tym bardziej teraz,
gdy zboczeniec maltretuje bogu ducha winne zakonnice.
- Ja mam pewien plan.- Kepler uśmiechnął się szeroko a w ponurym
wnętrzu kościoła, zalśniły jego białe zęby. - Wiemy doskonale,
że Laurenty lubi sobie chlapnąć przy spowidzi czułam odór
sfermentowanego wina.
- Tak zwanych przedwstępnie strawionych siuśków.- weszła mu w
słowo Paloma.
Ramos miał ochotę zarżeć jak koń, ale Ronaldo poważny jak na
egzaminie w ostatniej chwili dźgnął go łokciem w bok.
- Zamknij paszczę Ramos...- syknął przez zęby
Sergio odpowiedział mu morderczym spojrzeniem, ale nic nie
powiedział bo na usta cisnęły mu się same niecenzuralne
wyrażenia.
- Właśnie Palomo! Ujęłaś to doskonale.- zarechotał Pepe. - Gdy
nasz umiłowany w Panu ojczulek zaśnie, wejdziemy do jego pokoju.
- A w jakim celu?- przemówił Xabi, który do tej pory był milczący
niczym pomnik cmentarny z wisielczym humorem do kompletu. Czuł
frustrację, bo Anna nie zaszczyciła go ani jednym spojrzeniem w
dodatku musiał trzymać się planu Ramosa i udawać niedostępnego.
Jak miał to robić, gdy wzrok sam uciekał w jej stronę? Przez całe
życie myślał, że miłość jest czymś co zdarza się bardzo
rzadko a teraz konał z rozpaczy.
Jakże prawdziwe były słowa piosenki, którą kiedyś zasłyszał a
która teraz krążyła mu po głowie.
"Czy ona wie, że nosi w sobie Ewy grzech? I czemu ja, tak
bardzo, bardzo pragnę jej! "- jęczał w myślach dokładnie
tak samo, jak musiały robić to dusze skazane na wieczne męczarnie.
- Siostro Xabierio proszę zejść na ziemię!- Paloma zamachała
Alonsowi przed twarzą.- Nie kuma siostra cha chy? Przecież to
łatwe. Wystraszymy go! Co siostry preferują?-zapytała radośnie.
- Białą damę?- zaproponował Ramos
- Upiora w operze!- dodał CR7 i zaraz zamilkł, bo Ramos puknał się
w czoło, szepczac do niego niemo- Idiota
Pepe zamachał rękami.
- Ależ wy nic nie rozumiecie - wykrzyknął. - Przysuńcie no się,
to wam powiem!
Fałszywe zakonnice i Paloma splotły się ramionami, formując
kółeczko, jak na boisku przed meczem, a Pepe zaczął szeptać.
Po obiedzie wszyscy wrócili do swoich zajęć. Iker siedział w
kościele, pomagając Palomie, Kepler pocił się w kuchni, ponieważ
Domitylla uparła się zrobić sernik wiedeński, została jej bowiem
masa białego sera, nie wykorzystana do ruskich.
- Kochana, a gdzie ja to schowam? - rzekła do Keplera. - Nie mam
miejsca w lodówce, a w spiżarni zepsuje się raz dwa. Trzeba
przerobić.
- Ale to po co siostry tyle kupowały? - zdziwił się Pepe.
- To nie kupne, to z darów. Jednej mleczarni zalegał w chłodni, bo
nie mieli zbytu. Bez gadania, robimy sernik! Siostra wyjmie maszynkę
do mięsa z szafy!
- A trzeba będzie coś wyrabiać? - zapytał Pepe z nadzieją.
- Nie, ale będzie piana do ubicia. Też niezłe jak się trzeba
wyciszyć.
Zmierzający w stronę szafy Pepe podskoczył z radości.
Tymczasem w ogrodzie niefortunnym zbiegiem okoliczności Ramos
pozostał sam na sam z Emanuellą. Tekla znowu siedziała w szopie,
warząc jakieś dekokty, a Carmela, która miała tam zakaz wstępu,
tkwiła w szklarni, wykonując tam jakieś zabiegi pielęgnacyjne dla
roślinek. Nowicjuszka miała pielić, Ramosowi zaś zlecono
opryskiwanie grządek preparatem przeciw grzybom, jednak szybko
zmieniło się to w dziwaczną zabawę w chowanego.
Ognista dziewczyna obmacywała Sergia spojrzeniami i nie pomogło
chowanie się w pomidorach, ani czołganie się między rzędami
fasoli. Czarne oczy Emanuelli znajdowały Ramosa bezbłędnie.
- Dziecko moje, skup się na Bogu, bardzo proszę - błagał Ramos
zza zasłony dorodnych krzaków bobu.
- Nie mogę - mruczała Emanuella, dając nura w bób. - Kiedy widzę
siostrę, zapominam o całym świecie!
Ramos na czworakach przemieścił się czym prędzej w łan
kukurydzy, jednak szelest roślin wskazywał, że pogoń jest tuż
tuż.
- Siostro Serrrrgio, niech siostra nie ucieka - rzekła Emanuella.
Jakim cudem ona się znalazła tuż za nim?
Chciał uciekać, ale okazało się, że zapędził się w róg
ogrodu i po obu stronach miał mur.
- Dziecko, zaklinam cię na rany Chrystusa, opanuj się! Grzeszysz! -
wrzasnął. Nowicjuszka skradała się ku niemu na czworakach, jak
dzika kotka.
-
Stąd powrotu nie ma już...spalone mosty i gra pozorów wreszcie
kończy się!- powiedziała jednym tchem i przywarła do ust Ramosa,
niczym pijawka do skóry chorego.
Sergio
był w ciężkim szoku, ale gdy młoda nowicjuszka wcisnęła mu
język do ust, poczuł jak nagle jak jego maszt niebezpiecznie się
unosi. Tego by brakowało, żeby odkryła jego płeć.
-
Co też siostra robi?!- odepchnął ją od siebie. - To karygodne, to
jest grzech sodomski!
Emanuella
spojrzała na niego i oblizała spuchnięte od pocałunku wargi.
-
Jesteś moja Sergio! Kocham cię i już wiem na pewno... chcesz
zrobić to ze mną!
-
Jestem zakonnicą!
-
A ja jestem lesbijką!- wydyszała.
Sergio,
czując, że lada moment się zdemaskuje, zerwał się jak rącza
gazela i pomknął przed siebie, skacząc ponad grządkami. Emanuella
mknęła za nim, nie mniej rączo, zdumiewając tym stopera Realu.
"Jezusie,
jak szybko ona może biegać?" jęknął w duchu. "Może
niech ją Perez zakontraktuje na przyszły sezon?"
Spocony
jak kościelna mysz dopadł węża ogrodowego, chwycił jego końcówkę
i odkręcił kurek.
-
Kocham cię, Sergblblblblbl - wybulgotała trafiona strumieniem
lodowatej wody Emanuella. Sergio wystudził dokładnie nowicjuszkę,
po czym dla pewności polał także sam siebie.
-
A co siostra wyprawia, na miłość boską? - siostra Tekla wyszła z
szopy i wzięła się pod boki.
-
Chłodzimy się - wyjaśnił zwięźle Sergio. - Rozumie siostra,
upał.
Tekla
pokręciła głową, stwierdzając w duchu, że nie rozumie wcale
tych Argentynek.
Z
nastaniem zmierzchu fałszywe siostrzyczki skryły się na swoim
piętrze, by móc wcielić w życie swój plan. Zanim jednak
przystąpili do dzieła, Pepe udał się do bieliźniarki po kilka
prześcieradeł, przy okazji nurkując w zapasach ojczulka. Wyjąwszy
stamtąd dwie butelki asturyjskiego trunku, czmychnął przez nikogo
nie zauważony do reszty towarzyszy.
-
Chłopaki!- kopniakiem otworzył drzwi machając rękami w których
dzierżył zdobycze.- Mamy jabola i prześcieradła!
Ramos,
Pepe i Iker odtańczyli radosny taniec, tylko Xabi siedział jakiś
taki markotny.
-
Xabierku rozchmurz się!- Ramos rozsiadł się na łóżku Alonsa i
klepnął go po plecach.- Po pierwszym dniu nie będzie
oszałamiających efektów. Lasia musi przetrawić, że masz ją w
ciężkim poważaniu.
Bask
nie czuł się przekonany. Co z tego, że Anna została wystawiona na
próbę, skoro on cierpiał męki? Jedyne na co miał ochotę, to
przybycie do niej pod osłoną nocy i pokrycie jej ciała milionem
pocałunków. Potem zabrałby ją na łąkę i kochał się łagodnie
i czule pod rozgwieżdżonym granatem nieba.
-
Ja już nie mogę!- jęknął w rozpaczy.- Płonę do niej!
-
Eeeeeeeeeeeej jak nie mogę to na drugą nogę!- Pepe wyciągnął
zebami korek i podał koledze butelkę.
Xabi
wychylił porządnego hausta, krztuszac się i pokasłując.
-
O matko co to?! Mocne jak kurwisyn!
-
Chyba skurwysyn!- poprawił go Ronaldo przejmując od niego butelkę.
Pociągnął
i on, ale zaraz spurpurowiał na twarzy, wybałuszając oczy jak
zdziwiony Oezil.
-
Ojacieżkurnaszpierdole?! Co to kurwa jest?
-
Na etykietce było, że to wino z Asturii, ale w smaku...- Pepe
zakosztował zawartości butelczyny.- To jest najprawdziwsza
śliwowica! Ale jazda! 60 % jak nic! Zajebista! Ale się naprujemy!
Juhuuuuuuuuuuuuuuuu!
-
Żadne naprujemy - Iker wyjął stoperowi butelkę z dłoni.
Pepe
spojrzał na niego wzrokiem głodującej sieroty, której ktoś
odejmuje od ust kęs chleba.
-
Ale dlaczego?!
-
Bo mamy akcję, panowie. Poza tym pożyczyliśmy sprzęt od Palomy i
macie go nie popsuć, jasne?
-
Ale po akcji się naprujemy? - zapytał z nadzieją Ramos.
-
Po akcji owszem - rzekł Iker.
Pokój
spowiednika mieścił się na parterze, w skrzydle zachodnim. Ojciec
Laurenty spał sobie właśnie smacznie, rozwalony na wygodnym,
staroświeckim łożu. Odziany w różową piżamę, pochrapywał
melodyjnie, śniąc o jędrnym tyłeczku słodkiej Cristy, którą
gonił właśnie po kwietnej łące, z butelką najlepszego
amontillado w dłoni.Wtem łąka zadygotała i rozjaśniła się
nadziemskim blaskiem, w nim zaś Laurenty dojrzał jakąś postać.
Odziana była w biel i miała srogie oblicze.
-
Laurenty! - wyrzekła.
Spowiednik
podskoczył i z wrażenia się obudził, ale, dziw nad dziwy, wciąż
widział tę postać, skąpaną w świetle. Stała w drzwiach jego
pokoju i patrzyła potępiająco.
-
Kim jesteś? - zapytał osłaniając oczy, bo raziło go światło.
-
Twoim Panem, plugawy grzeszniku! - odparła postać głębokim
barytonem. - Jam jest Bóg Abrahama i Jakuba, kóry cię wywiódł z
ziemi egipskiej, z domu niewoli! Umarłem za twoje grzechy na krzyżu,
a ty, cóż mi czynisz?
Rzednące
włosy na głowie księdza zjeżyły się.
-
Alealealeale... ja przecież nic... ja jestem pokornym sługą... -
jąkał się, złażąc z łóżka i padając na kolana na zimnej,
kamiennej posadzce.
-
Ranisz mnie! - zagrzmiała postać. Wyciągnęła dłonie, spływające
krwią. - Dręczysz niewinne niewiasty! Folgujesz swym chuciom!
-
Panie, wybacz! - zawył spowiednik, waląc w pokłonach głową o
podłogę.
-
Popraw się! - postać wzniosła palec. - Oczyść duszę swoją!
Odejdź do klasztoru, między mnichów i pokutuj!
-
Tak, panie! - wyszeptał Laurenty.
Postać
pochyliła się w jego stronę.
-
Dla tych, którzy się mnie zapierają i nurzają się w rozpuście
jest tylko piekło! - oznajmiła.
Huknęło,
błysnęło i tuż przed księdzem zmaterializowała się inna
postać. W jej czarnej, wykrzywionej w okropnym grymasie twarzy,
błyskały białe zębiska i białka straszliwych oczysk. Zarechotała
straszliwie i w kolejnym rozbłysku znikła, znikło tez światło.
Na schodach słychać było tupot stóp zbiegających zakonnic.
Pierwsza
w pokoju Laurentego znalazła się Eufrozyna. Ujrzała spowiednika
zwiniętego w kłębek na posadzce i drżącego jak liść.
-
Co się ojcu stało? - zapytała, klękając przy nim.
Ksiądz
spojrzał na nią, a twarz jego wyrażała zarazem trwogę i ekstazę.
-
Bóg - wyszeptał. - Bóg ma rudą brodę!
W
umywalni wschodniego skrzydła Xabi zmywał z rąk czerwoną farbę,
Pepe zaś z twarzy węgiel drzewny.
-
Ale go nastraszyliśmy - chichotał Kepler. - Alonso, byłeś
kapitalny!
-
Dziękuję - odparł Xabi. - Ty też się nieźle spisałeś jako
szatan.
Wrócili
do dormitorium. Ramos i Cris, pod dyrekcją Ikera, składali w kącie
sprzęt Palomy.
-
Odrobina farby, węgla i magnezji, dwa reflektorki i objawienie jak
ta lala - oznajmił zadowolony bramkarz. - Panowie, zasłużyliśmy
na tę śliwowicę!
-
Taaaak! - Pepe wyszczerzył zęby, wywrócił straszliwie oczyma i
zanurkował pod łóżko po butelkę. - Impra!
-
Brakuje tylko Gutiego - zauważył Cris. - I jego pim-pam.
Jak na zawołanie telefon Ronalda zawibrował i zacżął grać
piosenkę Call me maybe...w wykonaniu samego Ronaldo. Na ekranie
pojawiło się zdjęcie blondyna w kamizelce z futerka i różowym
podkoszulku pod spodem.
Cris czym prędzej odebrał na głośno-mówiący a po celi rozległ
się głos Gutierreza.
- Siema pały!- zarechotał po drugiej stronie.- Gdzie wyście się
oddelegowali? Mam ochotę się napruć a was nie ma!
- Wpadaj auaaaaaaaaaa!- jęknął Cris, któremu Ramos nadepnał na
nogę.
- Stul pysk!- syknął
- Ramoska? Ty też tam jesteś stary lubieżniku? Słuchaj, rzuciłeś
tę swoją Pelagię?
- Pilar matole! I tak rzuciłem ją!- odpowiedział obrońca.
- To się dobrze składa mam takie dwie dupeczki na oku.- zarecholił
były madritista.
- Guti ty się nigdy nie zmienisz.- do rozmowy włączył się Iker.
- Santo mówisz jakbyś był w klasztorze.
Wszyscy jak na komendę zamilkli.
- Jesteście w klasztorze?- domyślił się Hiszpan- Ej no chłopaki
ja też chcę! Nie wzięliście mnie, jacy z was koledzy.
- Nie mogliśmy Guti.- odpowiedział Pepe.- Ale jak skończymy to się
razem naprujemy.
- Trzymam was za słowo. Idę sobie pokicać sam z dziuniami. Pim pam
cipeczki!- zarecholił, po czym się rozłączył.
Piątka piłkarzy po nocnych ablucjach rozłożyła się na swoich
łóżkach, popijając trunek, który krążył pomiędzy nimi.
Pół godziny później, Iker przysiadł się do Xabiego i objął go
ramieniem.
- Wiesz so?- zapytał Xabiera.- Szczeliła mie...
- Khto?- Alonso spojrzał na kapitana mętnym wzrokiem.-
- No szczała...hik.- Iker narysował w powietrzu strzałę i grot a
potem ją kreślić serduszka.
Pepe, który jeszcze nie był upojony do ostateczności zaczął się
przeraźliwie śmiać. Runął na podłogę wywijając nogami, tak
jakby pedałował niewidzialnym rowerem.
- Czego rżysz Kepler?- zapytał Ramos.
- Bo ja wiem co go strzeliło.- wyszczerzył się jak na zdjęciu do
legitymacji.
- Co?- zapiszczał Cris.
- Nie jazgocz.- Ramos usiłował go palnąć, ale runął z łóżka
lądując obok Keplera.
- A spierdalaj!- powiedział uprzejmie Ronaldo.- Wsądź sobie lepiej
na tę swoję Emanuellę, słyszałem od tych no...nowicjate.
- Nowicjuszek.- poprawił Kepler
- No właśnie! Że Emanuella cię chciała przelecieć w ogrodzie!-
wyszczerzył się CR7
- Stul pysk cioto!- warknął Sergio
- Sam jesteć ciota hiszpański byku od siedmiu boleści.- prychnął
Portugalczyk.
- Zamknijcie mordy! Miałem powiedzieć co strzeliło Ikera!
- No ssso? Dowiem się w końcu?!- zapytał nawalony Xabi
- Tempa szczała!
- Wy to kurde jesteście nieszszszuli - obraził się Iker. - To jest
miuuuuoooośśśś!
- Teraaas mnie rosumiesz! - Xabi padł mu w objęcia.
- Panowie - czknął Kepler. - Jesteśmy fffczarnej dupie.
Cris popatrzył na niego i stwierdził, że widzi dwóch Pepe. Zrobił
zeza zbieżnego, z nadzieją, że jeden zniknie.
- Ale dlaszego? - zapytał.
- To się rozprzeszczenia - odparł Pepe. - Dajcie flaszkę, muszę
się... odkozić. Odkazić.
Ramos i Cris popatrzyli na siebie i na wyścigi ruszyli na czworakach
do butelki.
Biała dama? Dobrze to chłopaki rozegrali ;D W końcu Laurenty zniknie, mam nadzieję ;)
OdpowiedzUsuńEee, ta Emanuella? No raczej do zakonu nie pasuje :D Ale w waszym wszystko możliwe :)
Guti to już mnie powala ;D
Jak zwykle mam banana na twarzy, chyba już o tym wspomniałam ;)
Czekam na next ;D
Pozdrawiam ;)
hahahahaha... już do dobrze
OdpowiedzUsuńAkcja z wwaleniem księdza po prostu idealna :D
I jeszcze ta Emanuella, ja pie*dziele...
Super i czekam na NN :*
Wspaniałe! Co tam się wyprawia w tym klasztorze! :D najpierw ksiądz-zbereźnik, a teraz nowicjuszka-lesbijka ;p hahahhaha dzieję się. Czy pan kapitan przypadkiem się nie zakochał w Palomie??? :D czeeekam na następny!
OdpowiedzUsuńBoże, ależ akcje w tym klasztorze!
OdpowiedzUsuńAle mimo Laurentego, Emanuelli i tego wszystkiego to ja i tak najbardziej skupiłam się na tym, że Ramos zostawił Pilar :P wredna ja :D
buziaki :*
Jak zawsze rozdział jest utrzymany w fantastycznej i zabawnej atmosferze. Szkoda, że ojciec Laurenty odejdzie z zakonu, bo nie będzie się z kogo pośmiać, a nasza siostra Crista straci adoratora. Chciałabym zobaczyć uciekające Ramosa przed lesbijką. Kogo oni przyjmują do tego zakonu? Teraz to już dwójka piłkarzy jest zakochana. Biedny Xabi i Iker… Ach ta miłość! Pepe jest na serio zaradny i pomysłowy. Uwielbiam go coraz bardziej. Czekam na kolejne!
OdpowiedzUsuńNie mogę normalnie hahah to opowiadanie niszczy mi psychikę śmieje się potem przez tydzień hahahaha :D Uwielbiam je *.* :d Ale akcja normalnie :d Z tym Bogiem hahaha ależ to była zemsta :D Bóg ma rudą brodę haaha :D
OdpowiedzUsuńI Guti : Jesteście w klasztorze? hahahahha :D
A końcówka? haha ideaaaalna *__*
Pozdrawiam! :D
To opowiadanie miazdzy system i moja psychike! Przez kolejny tydzien bede miala banana na twarzy, ale to bardzo dobrze! Laurenty odejdzie i co teraz Cristiano zrobi? Mi się wydaje, czy Paloma wie, ze Iker to Iker? Akcja z Emanuella i Sergio rownie dobra co reszta. Normalnie kocham Was dziewczyny za to, ze potraficie rozbawic ludzi! :D
OdpowiedzUsuńhahahahahahhaahhahahahahahah. No i znowu. Jezu, dziewczyny, jak wy umiecie człowiekowi humor poprawić! Leje do monitora jak głupia xD
OdpowiedzUsuńNajlepsze było: Bóg ma rudą brodę!
przy tym jebłam z krzesła, ahahaha. No i oczywiście nawaleni realiści madridiści xD
No i oczywiscie nie mogło w klasztorze zabraknąć lesbijki i szczały, która szczeliła w Ikerka xD
Pozdrawiam ;*
Pijaństwo się szerzy w klasztorze:) Emanuella jest bardzo napalona na siostrę Sergię, musi siostrzyczka uważać:) Paloma jest bardzo fajną osobą, czyżby coś podejrzewała?;) Rudobrody Bóg dał niezłą nauczkę księżulkowi, biedny Cristiano już będzie miał spokój... Pozdrawiam i życzę weny;)
OdpowiedzUsuńNo to Laurenty dostał nauczkę. Świetny pomysł. ; DD
OdpowiedzUsuńHaha. Pim pam Gutiego. Kocham to. < 33
Supcio. Emanuella jest strasznie napalona... wasze pomysł mnie ozwalają.
OdpowiedzUsuńCud malnez po prostu świetne.
Zapraszam do siebiw
No, no, no :D Udało im się nastraszyć Laurentego xD A Iker się zakochał! Ciekawa jestem, czy zdecyduje się wyznać swoje uczucia konserwatorce ;) I co takiego jeszcze zrobi Emmanuella, żeby zdobyć Sergio xD
OdpowiedzUsuńJak opisać tego bloga w trzech słowach?
OdpowiedzUsuńPowala z nóg <3
Rozdział idealny <3
Pepe to jest prze :D
Zapraszam do mnie i proszę o opinie w komentarzu :D
http://es-todo-sobre-el-amor.blogspot.com/
hahaha ;D świetne to jest ;D
OdpowiedzUsuńpim pam ;D czekam na kolejny <3!