wtorek, 20 sierpnia 2013
Rozdział 15
Cristiano siedział w kącie celi i pokątnie łączył się z internetem w iphonie. Było mu niewygodnie, bo żeby złapać chociażby jedną kreskę zasięgu musiał unieść tyłek do góry a telefon trzymać pod dziwnym kątem.
- Co?!-ryknął przeraźliwie- Jego fryzura jest lepsza i kuloodporna? Taka taniocha?!
- Co drzesz mordę? - jęknął Ramos
- Bo ten Piszzzzzek ma lepszy żel ode mnie! Skąd on to ma?
- Z Polski?- powiedział spokojnie Iker- Strzygł nas kiedyś fryzjer z Gdańska.
- Polska żela! Muszę mieć! Muszę, muszę, muszę! Umrę jak nie będę miał! - oczy Crisa zalśniły gorączkowym blaskiem.
- Ja umrę, jak Pepe zaraz nie wróci - rzekł Guti. - I to całkiem naprawdę!
Tu fałszywy biskup rozdzierająco jęknął.
- Trzeba było trzymać łapy przy sobie - pouczył Xabi.
- Ty trzymasz i nie dymasz - odciął się Guti. - Za jedną laseczką tyle czasu biegać? Dziewczyna jest jak grypa – kilka dni w łóżku i po kłopocie!
- Gutierrez, ty nic nie rozumiesz - westchnął Rudobrody rozdzierająco. - Boże, z kim ja się zadaję...
Iker nic nie mówił, tylko patrzył w okno, wspominając to, co się stało na polance. Gdyby tylko ten kretyn, Ramos, im nie przeszkodził...
- Room service! - Pepe wtoczył się do dormitorium, obładowany rozmaitymi rzeczami, w tym miską z lodem, zestawem środków przeciwbólowych, słoiczkiem maści na oparzenia i drugim - arnikowej maści na stłuczenia. - To od Eufrozyny, na wasze boleści.
Anna wsunęła się cichutko w ślad za nim.
- Przepraszam sio... panów - szepnęła. - Mam list dla Ikera. Od Palo...
Jeszcze nie skończyła mówić, kiedy Casillas zerwał się ze swego łóżka i wydarł jej liścik z dłoni.
- Przepraszam - rzekł, uświadamiając sobie, że zachował się niezbyt grzecznie. - Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Ale my wiemy - rzekł Pepe pobłażliwie, podając jednocześnie Gutiemu miskę z lodem. - Anno, dobrze, że jesteś, trzeba natrzeć Alonsa maścią.
- A ja? Mnie nikt nie natrze? - zaprotestował Guti.
- Gutierrez! - Iker i Xabi warknęli jednogłośnie.
Cristiano nie warknął, za to zerwał się ze swojego łóżka i za pomocą dwóch zdecydowanych ruchów wsypał Gutiemu całą zawartość miski w gacie.
- Aaaaaaaaaaaaaa! - wrzasnął fałszywy biskup sopranikiem. - Zaaaaaaa cooooo?!
- Jak se schłodzisz interes, to może zaczniesz używać mózgu - wyjaśnił Cris.
Wśród porzuconych przez Pepe na jednym z łóżek specyfików Anna znalazła właściwy słoiczek. Obracając go w dłoniach niepewnie, podeszła do Xabiego.
- Czy mógłbyś... zdjąć koszulkę? - poprosiła.
Xabi spojrzał na nią ogniście i spełnił jej prośbę. To, co pojawiło się w oczach Anny, gdy patrzyła na jego muskularną, owłosioną pierś z całą pewnością nie było niewinne, ani godne zakonnicy.
- A to może pójdziecie gdzieś na stronę? - zasugerował Pepe, patrząc na zaróżowione z wrażenia policzki nowicjuszki.
- Tam taka pojedyncza cela jest, zupełnie wolna, będzie wam wygodniej - dołączył się Cris.
- Nie ma mowy! - wykrzyknęła Anna. - Dopóki... pewne sprawy się nie wyjaśnią nie chcę przebywać sam na sam z Xabim.
- No i masz... - mruknął Ramos. - Zostaniemy tu na zawsze...
Guti cisnął w niego kostką lodu.
- Nie kracz - rzekł.
Tymczasem Anna, z wyrazem twarzy pełnym godności, nacierała maścią posiniaczone części torsu i pleców Xabiego, Iker zaś przeczytawszy liścik dla pewności trzy razy, złożył go starannie, powąchał i schował do kieszeni, po czym spojrzał na zegarek.
- Panowie, muszę się zbierać - rzekł.
- A gdzież to, świętoszku? - zapytał Guti, przerywając na moment wybieranie kostek lodu z bielizny. - Czyżby randka? Baterie w aureolce siadły?
- Paloma zrobiła krótkie spięcie - zachichotał Sergio.
Gdyby Casillas był w nieco gorszym humorze, pewnie zabiłby przyjaciela wzrokiem, ale w tej chwili miał ochotę śpiewać, a nawet tańczyć flamenco.
- A żebyście wiedzieli, że na randkę - odparł zuchwale. - Mamy się spotkać w domku myśliwskim, w dolinie. Idę się umyć, a potem lecę!
- Tak z pustymi łapami? - Pepe pokiwał z politowaniem głową.
- Ale że co, powinienem coś wziąć? - zdziwił się Iker.
- El Capitano, bramkarz z ciebie genialny, ale na uwodzeniu się nie znasz - Cris poklepał go po ramieniu. - Pepe ma rację, coś musisz wziąć.
- No przecież sprzęt ma zawsze ze sobą! - zarżał Guti.
Xabi nie włączał się do dialogu, oddając się bez reszty delikatnemu dotykowi dłoni Anny. Dotykowi, który wprawiał go w ekstazę. Ronaldo zaś porzucił chwilowo swojego Iphone'a i jął grzebać w kosmetyczce.
- Może jakiś kwiat? - zastanowił się Iker.
- Możesz uciąć różę z tego krzaka przy furtce do warzywnika - rzekł uczynnie Ramos. - Tak zakwitł, że nikt nie zauważy, a ma naprawdę piękne kwiaty. Takie namiętnie czerwone. Sekator jest w szopie.
- A ja ci zaraz koszyk z wałówką przygotuję - powiedział Pepe. - W zapasach po ojczulku oblechu jest zajebisty burgund i wiem gdzie Domitylla trzyma specjalne babeczki czekoladowe.
- Specjalne? - zdziwił się lekko oszołomiony Iker. - Znaczy, że jakie?
- Takie z przepisu matki Germany, Domitylla je piecze specjalnie dla facetów i babek co mają problem z libido. Lodowiec by rozpaliły.
Anna popatrzyła na Pepe, wstrząśnięta.
- Siostra Domitylla takie rzeczy...? - zapytała.
- Tylko dla małżeństw przecież - zdziwił się Pepe.
Guti wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Coraz bardziej podoba mi się ten klasztor - oznajmił.
- A nie będzie zła, jak zobaczy, że te babeczki znikły? - zapytał Iker.
Kepler machnął ręką.
- Powiem, że Guti się do nich dobrał. Na biskupa wrzeszczeć nie będzie.
- Mam! - wrzasnął Cristiano, triumfalnie wznosząc w górę dłoń, w której tkwiła buteleczka perfum. - Iker, tym się spryskaj, a na pewno ci się nie oprze!
- ...bo się udusi? - zachichotał Pepe.
- Spadaj, to zajebiste męskie perfumy i wcale nie ciężkie - obraził się Cris.
Dochodziła dwudziesta druga, gdy Iker uzbrojony w bukiet pąsowych róż i koszyk piknikowy wyruszył w drogę do myśliwskiej chatki.
Pepe odprowadził go do bram klasztornych, wcześniej podwędzając z gabinetu przełożonej klucze do furty.
- Ściągaj habit.- szepnął po drugiej stronie, biorąc od kapitana zakonne szaty. - Jak będziesz wracał dzwoń do Crisa, jego iphone będzie leżał na oknie.
- A habit?
- Wyniosę ci go wtedy pod pretekstem wyprawy do piekarni. - Kepler wyszczerzył się niczym krokodyl nilowy na widok zdobyczy.
Iker uścisnąwszy go serdecznie poszedł przed siebie, pogwizdując wesoło, aż do rozstaju dróg. Skręcił w stronę lasu, zapalając latarkę aby oświetlić nią drogę.
Gdy zagłębił się w jego wnętrze poczuł charakterystyczną woń drzew iglastych. Gdzieś w oddali szumiał strumień, pod którym wieczorem przeżył chwilę uniesienia z Palomą. Na samo wspomnienie przyśpieszył mu gwałtownie puls a euforyczne zadowolenie ogarnęło całe jego ciało.
Paloma... Jego jego ukochana gołąbka.
Domek myśliwski okazał się prostą chatką z bali, której kryty gontem dach obejmowały, niczym zielone, opiekuńcze dłonie, gałęzie potężnych świerków. W oknie migotało światło, rzucając ciepły poblask na ścieżkę.
Iker odkaszlnął, przeciągnął palcem pod kołnierzykiem i zapukał do drzwi.
Otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
A on stał, patrzył i nie potrafił się ruszyć.
W progu stała bogini, ubrana w czerwoną suknię, uwydatniającą jej boskie, doprawdy, kształty i spływającą kaskadą misternych falban na cudowne nogi. Ciemne, lśniące włosy bogini zaczesane były w kok, usta zaś pomalowane szminką, równie czerwoną jak suknia, a tak ponętne, że Iker na moment stracił rozum oraz oddech.
- Wejdziesz? - zapytała bogini głosem Palomy, patrząc na niego spod rzęs niczym jedwabne wachlarzyki.
- Jasne - odparł, nie bardzo wiedząc co mówi. Poszedł za boginią, potulny jak baranek, nie mogąc oderwać od niej oczu.
Kiedy zniknęła w kuchni, szukając wazonu, Iker rozejrzał się dookoła. Izba w której stał, pełniła funkcje salonu, jadalni i sypialni. Stół, stojący przy wejściu do kuchni, kusił nakryciem na dwie osoby, a solidne, staroświeckie łoże w drugim końcu pomieszczenia wabiło świeżą pościelą. Całość oświetlały świece w kinkietach i rozłożystym kandelabrze, stojącym na blacie stołu.
Kolacja upłynęła mu jak we śnie. Gdyby coś zapytał Ikera co jadł, bramkarz nie miałby pojęcia. Tak się złożyło, że były to znakomicie przyrządzone małże, ale z takim samym zapałem skonsumowałby zapewne potrawkę z wiórków sosnowych i galaretkę z motyli, gdyby mu ją podano. Wino rozgrzewało krew, oczy Palomy lśniły, delikatny rumieniec malował jej policzki , a Casillas czuł coraz wyraźniej, że babeczki matki Germany nie będą mu potrzebne.
Paloma jednak skusiła się na jedną.
- Och, Iker, to jest pyszne - stwierdziła po pierwszym kęsie. - I takie... rozgrzewające!
Bramkarz patrzył jak dziewczyna zlizuje okruchy z ust różowym językiem, jak oblizuje palce i poczuł, że dłużej nie wytrzyma. Ani sekundy.
Wstał od stołu odsuwając krzesło takim gestem, jakim torreador mógłby odsuwać muletę.
- Chodź tu! - rzekł namiętnie, czując jak krew kipi mu w żyłach. Rzecz dziwna, przy Carbonero był kochankiem powściągliwym, wręcz letnim, teraz zaś czuł, że kipi w nim męskość, pierwotna i nienasycona, domagająca się kobiety, tej kobiety, tu i teraz.
Ta kobieta podeszła do niego lekkim krokiem, który podniecił Ikera jeszcze bardziej, chociaż nie sądził, że było to możliwe. Przygarnął ją do siebie i wpił się zachłannie w jej czerwone usta, a kiedy nasycił się nimi, zaatakował namiętnie smukłą szyję i cudowny, krągły biust, wyglądający z dekoltu sukienki.
O ile w Ikerze kipiała pierwotna męskość, w Palomie najwyraźniej zawrzała pierwotna kobiecość. Dziewczyna szarpnęła koszulkę Casillasa, która puściła w szwach i w postaci strzępów wylądowała na podłodze. Po chwili dołączyła do niej suknia, rozlewając się plamą szkarłatu.
Iker spojrzał na Palomę, stojącą przed nim w samej bieliźnie. Był półnagi, w blasku świec wyglądał niczym wojownik, gdy chwycił ją w ramiona i poniósł w stronę łóżka.
Oboje zapadli się w pachnącą lawendą pościel, obdarzając się pocałunkami i pieszczotami tak gorącymi, że mogły swym żarem roztopić największy lodowiec.
Paloma, czuła jak jej ciało topnieje pod delikatnym, acz śmiałym dotykiem dłoni Casillasa. Iker zaś nie mógł oderwać się od jej ust, wnikając w ich wnętrze z coraz większą zachłannością. Po chwili jego wargi, zaczęły wędrówkę po ciele kochanki, pieszcząc brodę, szyję oraz rowek pomiędzy piersiami. Dziewczyna drżała po każdorazowym dotyku jego ruchliwego języka, który wyznaczał wilgotny szlak, po jej rozpalonej namiętnością skórze.
- Och Iker...- wyszeptała Paloma a on oderwawszy się od jej skóry, uniósł głowę napotykając spojrzenie czekoladowych oczu. Jego tęczówki przybrały barwę płynnego złota, przetykanymi brązowymi punkcikami. Oczy, niczym u dzikiego kota który zawsze zdobywa to, czego chce.
Pochylił ciemną głowę do jej ucha, by szepnąć jej cicho...cichuteńko pytanie, na które miał nadzieję otrzymać twierdzącą odpowiedź.
- Chcesz tego?- usłyszała.
Zaraz potem jego język, dotknął wrażliwego miejsca za uchem a ona miała wrażenie, że stado motyki galopuje po jej ciele.
- Tak.- odpowiedziała entuzjastycznie.
Przyjął tę odpowiedź z nieskrywaną radością, unosząc ją do pozycji siedzącej. Szybko pozbył się jej koronkowej bielizny, oraz swoich bokserek, które wylądowały na porożu jelenia, wiszącym nad kominkiem.
Iker opadł na Palomę, od nowa pieszcząc każdy skrawek jej ciała. Gdy była już na skraju ekstazy, delikatnie wsunął się w jej rozgrzane wnętrze. Znieruchomiał na moment, napotykając opór ciała a potem pchnął odrobinę mocniej. Z oczu Palomy popłynęły łzy.
- Wszystko w porządku?- zapytał z uczuciem. - Jesteś...ja...- chciał coś powiedzieć, lecz wzruszenie odebrało mu mowę.
- Tak. Kochaj mnie Ikerze.- szepnęła delikatnie poruszając biodrami.
Casillas, przestał mieć jakiekolwiek wątpliwości.
Kochali się z czułością i delikatnością, wspinając się ku wyżynom rozkoszy, aż na sam skraj nieba. A potem doszli tam razem, unoszeni na obłoku szczęścia, tam gdzie nie ma bólu i zmartwień. Jest tylko miłość, czysta i nieskalana.
Gdy Iker i Paloma przeżywali chwile uniesień, fałszywe siostrzyczki zabijały czas grą w karty.
- Makao wylało!- wrzasnął Cris kładąc na kupkę króla czerwo i jokera, który podwajał ilość kart, które musiał pociągnąć będący za nim w kolejce Ramos.
- Trafiło się raz ślepej kurze ziarno. - mruknął Sergio, wściekły że nie ma czym odparować ataku.
- Wypchaj się sianem, chujozo jeden.- sapnął CR7. - Nigdy, nie możesz pogodzić się z tym, że ja jestem lepszy w te klocki.
- Chyba w klocki lego. - wyzłośliwił się obrońca.
- Mutant!
- Ciota!
- Ciszaaaaaaaaa!- wrzasnął Alonso.- Zachowujecie się jak przedszkolaki. Cris ty zamknij paszczę a ty...- wskazał ręką Ramosa.- Weź się za układanie kart, bo wstrzymujesz kolejkę.
Sergio wyłożył pięć czwórek, przez co Guti musiał odsiedzieć kolejki.
- Poczekam. Nie mam szczęścia w kartach! Co innego w...- nie dokończył bo uderzony poduszką przez Pepe.
- Koniec o dupeczkach, lodzikach i dymanku w dyskotece! Gutierrez ogarnij się przypale, masz trzydzieści siedem lat!- jęknął stoper
- I? Kuśkę mam tej samej długości co byczki w jego wieku!- wskazał rękę na Ramosa.
- Odwal się od mojego penisa!
- A kto chce oglądać taki zwiędnięty szczypior?- zachichotał złośliwie Cris.
Ramos nabrał koloru dojrzałego buraka i tylko interwencja Keplera, uchroniła Ronaldo od zaliczenia strzału w dziób.
- Przestańcie!- jęknął Xabi.- Chwili spokoju z wami nie ma. Wrzeszczycie tak, że zaraz pobudzi się pół klasztoru. Ikera nie ma, więc siedźcie jak trusie.
Guti rozłożył się na łóżku, niczym basza turecki, przybierając wielce kontemplacyjny wyraz twarzy.
- Zazdroszczę mu. - westchnął niczym nadworny mistrel.- Leży zapewne z tą swoją gołąbką i oddając się wichfom namiętności.
- Wichrom czego?- zapytał mało inteligentnie Pepe.
- Nie oglądałeś tej telenoweli z Colungą? Taka, co to on był zubożałym indianinem a ona bogaczką. Potem się dorobił na piractwie i miał wszystkie laski z okolicy. - odpowiedział z powagą Guti. - Wspaniały serial. Taki prawdziwy i te emocje!
Xabi i Ramos nie mogli opanować śmiechu.
- Nie znałem cię od tej strony.- rzekł Xabi
Guti spojrzał na niego melancholijnie.
- W każdym z nas drzemie nutka romantyzmu. - odpowiedział - A ja jestem tylko człowiekiem i pragnę kochać tak samo jak wy.
Chłopaków zamurowało.
Oto największy żigolo Realu Madryt, odkrył w sobie drzemiące pokłady romantyzmu. Rzecz niespotykana i zaskakująca równie mocno, jak hiszpańska inkwizycja.
Iker leżał na plecach, jedną rękę podłożywszy pod głowę, drugą gładził jedwabiste plecy Palomy, wtulonej w jego pierś. Patrzył w sufit, na którym tańczyły cienie, wdychał czysty zapach włosów dziewczyny i myślał o tym co zaszło.
- Dlaczego ty... dlaczego ja... - zaplątał się, nie wiedząc jak taktownie zapytać o to, co go nurtowało. - No wiesz, to twój pierwszy raz i w ogóle... dlaczego ze mną?
- Czekałam na kogoś wyjątkowego - powiedziała. Jej oddech przyjemnie drażnił skórę Ikera. - Kogoś dobrego i szlachetnego.
Podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
- Na ciebie - pogładziła go delikatnie po szczupłym policzku. - Tamtego dnia, kiedy odwiedziłeś szpital zakochałam się w tobie, chociaż byłam jeszcze dzieckiem. Nie potrafiłam potem nikogo pokochać tak jak ciebie.
Iker przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Zamiast więc silić się na słowa po prostu objął Palomę mocniej.
- Warto było czekać - powiedziała. Jej biodra poruszyły się zmysłowo. Ogień który wcześniej przygasł, teraz na nowo zapłonął w lędźwiach Casillasa.
Tymczasem na zewnątrz, w mroku nocy, pośród drzew niczym posępne wieże, skradał się Jose Alfonso, przepełniony urażoną dumą i zazdrością. Jego zwykle nieskalana fryzura teraz przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy, potargana i zmoczona wieczorną rosą, na jasnym garniturze zaś kwitły zielone plamy, pozostawione przez korę i smugi błota.
- Już ja wiem po co ona poszła do tego domku - mamrotał. - Myśli, że jestem idiotą, ale ja jej pokażę!
Zgubił się kilka razy, potem jednak znalazł ścieżkę, która doprowadziła go do domku myśliwskiego. W oknach migotało światło. Aha!
Jose Alfonso przycisnął nos do szyby, patrząc ze zgrozą na niewyraźną w półmroku, panującym w izbie, plątaninę ciał.
- Wiedziałem - wyszeptał ze zgrozą.
Bez namysłu runął na drzwi, po czym spłynął po nich malowniczo. Poderwał się i dla odmiany je kopnął. Otwarły się z hukiem.
- Paloma! Ty lesbijko, ty! Z zakonnicą się gzisz, z tym babochłopem! - ryknął potępieńczo, łapiąc najbliższą świeczkę i unosząc ją w górę.
Iker podniósł się bez słowa z posłania i stanął przed psychiatrą. Drżące światło świecy oświetliło go całego, ze wszystkimi szczegółami anatomicznymi.
- Chłop, jak widzisz, się zgadza, ale babę bym jednak wykluczyła - rzekła Paloma, zakrywając się kołdrą.
- O kurwa, o Matko Boska - psychiatra patrzył w osłupieniu na niezaprzeczalne dowody męskości Casillasa. - Ty, ty, ty transwestyto poświęcany, ty! Zabieraj łapy od mojej kobiety!
Odstawił świeczkę na stłó i ruszył ku Ikerowi. Bramkarz bez wysiłku odparował jego sierpowego, po czym wykręcił mu rękę i oparł kolano o jego plecy.
- Twoja, to może być krowa, jak ją se na jarmarku kupisz - objaśnił głosem spokojnym, chociaż w środku aż się gotował z gniewu. - Paloma należy do samej siebie, zrozumiano?
- Nie daruję ci tego! - wrzeszczał Jose Alfonso. - Zabrałeś moją... aaaauuaaaa!
Iker wykręcił mu rękę jeszcze mocniej. Wyglądał teraz, pomyślała Paloma, zupełnie jak kot jej ciotki, kiedy był rozzłoszczony.
- Denerwuję się, kiedy tak o niej mówisz - objaśnił kapitan Realu. - A jak się denerwuję, to mogę być niemiły. A nawet brutalny.
Jose rzucił mu mordercze spojrzenie tuż znad podłogi.
- Powiem wszystko pingwinom - powiedział. - To stare truchło Germana na pewno się ucieszy, że w jej klasztorze mieszka zbok.
- Nie zbok, tylko bramkarz Realu Madryt! - obruszyła się Paloma. - To jest Iker Casillas, głąbie!
- Myślisz, że jej to zrobi różnicę? - zapytał psychiatra jadowicie.
- Jej nie, ale tobie powinno - rzekł Iker. Nie podobało mu się to, co zamierzał zrobić, ale nie miał za bardzo wyjścia. - Wyobraź sobie, że znam wielu wysoko postawionych ludzi. Jeśli zechcę, zabiorą ci licencję i jak zarobisz na żel do włosów oraz solarę?
Jose Alfonso przełknął nerwowo ślinę.
- Nie zrobisz tego, to by było okrutne! - pisnął. - Jak ja będę wyglądał bez solarki, taki blady?
- Dlatego właśnie będziesz trzymać gębę na kłódkę oraz siebie z dala od Palomy - pouczył Casillas. - A jeśli wyjdziesz teraz stąd grzecznie i do jutra nie narobisz siary, to dam ci pieniądze, żebyś zmył się stąd w siną dal i nie wracał. Jasne?
- A jeśli odmówię? - zapytał Jose.
Poczuł jak kolano bramkarza napiera silniej na jego kręgosłup.
- Mogę ci złamać rękę - rzekł Iker, jakby w zamyśleniu.- Chociaż nie chciałbym. To byłoby wbrew madridismo.
Jose Alfonso uznał wyższość tego argumentu i już wkrótce pędził kłusikiem ku iskrzącym się wśród wzgórz światłom miasteczka.
__________________________________________________________________________
Witajcie!
Wakacje wsysają człowieka całkiem tak samo jak Matrix! Złapałyśmy się za głowę, bo odkryłyśmy jak wielką mamy obsuwę a wiemy, że czekacie na kolejne przygody siostrzyczek. Opowiadania powoli będzie zmierzało do końca, ale jak już zapewne kiedyś Fiolka pisała, mamy w zanadrzu drugą serię.
Życzymy miłego czytania!
Fiolka&Martina :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hahahahahaha Guti romantykiem?!?! No nie wierzę ;D A Iker ma się aż za dobrze jednak mam nadzieję że jakoś ta sprawa nie będzie miała większego zasięgu :D A co do Anny.. hmmm... Brałabym takie ciacho ;D
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
O matko!!! To Guti potrafi być romantyczny? Dla mnie to maszyna do podrywania kobiet i nic więcej! No, ale piłkarz ma rację. W każdym mężczyźnie jest nuta romantyzmu. Nawet w takim, jak on. Pepe jest wprost uroczy! Zawsze pomoże, coś przyniesie! Bez niego to piłkarze, by zginęli! Nie spodziewałam się, że Iker potrafi być taki… cholernie namiętny kochankiem. Poza tym jest szarmancki! Mam nadzieję, że ten Jose już nigdy nie pojawi się i da spokój Palomie! Anna jaka chętna do smarowania ciałka Xabiego. W sumie to jej się nie dziwię. Kto by nie chciał dotykać Alonso? Heh! Cris zazdrości Piszczkowi żelu! Dziwne! Czekam na kolejny z niecierpliwością. Dobrze, że piszecie drugą serię, ponieważ kocham Wasze opowiadanie!
OdpowiedzUsuńKiedy następne.części
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńPepe taki pomocny...
Hahaha Cris i żel Piszczka xD
Nie ja glebłam i leże
Iker taki romantyk boski kochanek <3
Czekam na next :)
Guti romantykiem? Hahahahaha, dobre sobie :D Iker jest taki mraśny, podoba mi się w takim wydaniu. Mam nadzieję, że solara się nie pojawi i będą mieli razem z Palomą spokój. Ronaldo zazdrości żelu? Nie no niezłą fazę musiałyście mieć. Dziewczyny, to jest genialne! :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny!
Ale z Ikera ogier :D I jeszcze romantyczny Guti... :3 A ten Jose powinien wziąć dupę w troki i zapierniczać od naszych kochanych gołąbeczków <3 ! A Annie z całego serca zazdroszczę, no bo chyba każdy by chciał sobie troszkę po dotykać takiego Xabiego :3 Czekam na następny rozdział :* i zapraszam do siebie ;) Buziaki :* XOXO
OdpowiedzUsuńNo, no, no... Niech się świrolog opamięta i słóweczka nawet nie piśnie, bo inaczej Iker raczej nie będzie się zastanawiał czy jest Święty czy nie, tylko po prostu mu mordę obije - co tak czy inaczej nie byłoby złe ;D
OdpowiedzUsuńNo to jeszcze trzeba ostatecznie przekonać Annę, żeby zostawiła w cholerę ten cały klasztor i można wracać do domciu :)
Kurde Iker ale z Ciebie bohater *_* Żeby się jeszcze Xabiemu i Annie tak ułożyło to byłoby już cudownie hahahah xD
OdpowiedzUsuńA Ronaldo jaki zły hahahahha nie mogę Piszczek ma lepszy żel z Polski hahahahha leżę i nie wstaje hahahah xD
DRUGA SERIA *.* Już się nie mogę doczekać ;d;d
Weny Wam życzę :D
czytałam rozdział wieczorem, an telefonie, siedząc u fryzjerki i po prostu... piałam jak głupia. Po pierwsze, pewnie miałyście niezłą fazę pisząc to ;D żel Piszczka... no bo z Polski, hahaha. Ale i tak nic nie przebije Ikerka tak, jak go Pan Bóg stworzył walczącego ze świrologiem, piękne, hahahahah <3 No i Anna z Xabi'm powinna być, nie ma innego wyjścia, no! Pozdrawiam i czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńJeblam. Cris i zel. Haha
OdpowiedzUsuńEpickie <3
Crista i jej faza na punkcie polskiego żelu mnie rozwaliła hahah :D
OdpowiedzUsuńW tym momencie chciałabym być na miejscu Palomy, Iker to cudowny facet i kochanek, tylko ta ciota alfonsowa musiała przeszkodzić.
Anna musi być z Xabim, przecież to widać na gołe oczy, że coś do niego czuje!
Czekam na kolejny :)
Jak słodko między Ikerem i Palomoą. Tylko żeby świrolog tego nie zepsuł... A Guti jest moim mistrzem :D
OdpowiedzUsuńWracam do świata żywych! :>
OdpowiedzUsuńMam u ciebie straszne zaległości więc postaram się je przez kilka dni nadrobić :> W międzyczasie jeśli masz czas to zapraszam do siebie na: http://two-worlds-one-love.blogspot.com/ :)
Pozdrawiam!
PS Myślę, że jutro powinnam się wyrobić :D
Guti romantyczny, panie najświętszy, co to się dzieje? Czy on jest chory?
OdpowiedzUsuńRonaldo mistrzem kart, trzeba go pilnować żeby nie przepuścił swojej fortuny w kasynie.
Czekam na nowość!
Polska żela- rozwaliło mnie to.
OdpowiedzUsuńGuti romantykiem, kto by się spodziewał;D
No i Anna z Xabim w końcu są chyba bliżej siebie niż dalej.
Czekam na nowy :)
Kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńDopiero niedawno odkryłam to opowiadanie ale już je kocham, jest rewelacyjne :D super że zamierzacie napisać drugą część na pewno będę czekać z niecierpliwością
OdpowiedzUsuń