Nowicjuszka Bernarda Solari zwykle nie lubiła jutrzni. Trzeba było wstawać obłędnie wcześnie, a potem marznąć z pustym żołądkiem w kościele, który był lodowaty, niezależnie od pory roku i temperatury powietrza na zewnątrz. A zdrzemnąć się nie dało, bo siostry, zwłaszcza ta stara ropucha Eufrozyna, pilnowały jak wściekłe. Tego dnia jednak ujrzała podczas jutrzni coś, co uznała, za znak od Boga, nakazujący jej wytrwać w nowicjacie.
Tym czymś była siostra Ikeria. Argentyńska zakonnica weszła do kościoła promieniejąc nadnaturalnym blaskiem, po czym usiadła w swej ławce i całą jutrznię spędziła wpatrując się w ołtarz z wielkim, ekstatycznym uśmiechem na twarzy i rozanielonym, acz nieco nieobecnym spojrzeniem. Bernarda przyglądała się jej przez dłuższą chwilę, po czym nachyliła się do siedzącej obok siostry Felicydy.
- Proszę siostry, siostra popatrzy na tę Argentynkę - zaszeptała. - Co jej jest?
Felicyda spojrzała, pokiwała głową i uśmiechnęła się z pobłażaniem.
- To jest ekstaza religijna, moje dziecko - odparła. - Rzadko to widuję, ale czasem się zdarza. Wielka, wielka miłość do Pana Naszego...
- Aha - odparła Bernarda z podziwem. Postanowiła, że będzie ćwiczyć i modlić się, aż dojdzie do takich efektów, jak Ikeria.
Ta cała ekstaza musiała dobrze robić na apetyt, co Bernarda stwierdziła przy śniadaniu. Argentyńskie siostrzyczki zawsze cieszyły się zdrowym apetytem, ale Ikeria tym razem jadła za dwie, a może nawet za dwóch.
W zupełnym przeciwieństwie do matki przełożonej, która nie skusiła się nawet na maślane bułeczki, wypiek Domitylli o statusie niemal legendarnym. Piła tylko kawę i nasunąwszy na nos okulary czytała po raz setny to samo pismo. Na jej czole zaś rysowała się coraz głębsza pionowa zmarszczka, a to, jak siostry wiedziały znakomicie, nowicjuszki zaś zaczęły już pojmować, zwiastowało zawsze kłopoty.
- Coś matkę gryzie? - zapytał Pepe, który akurat oblatywał stoły, donosząc więcej kawy. - Nic matka nie je. Jakiś problem?
- Ano jest problem, dziecko, jest - mruknęła matka. - Posłuchajcie, bo to ważne dla nas wszystkich! - podniosła głos.
W refektarzu zapadła cisza.
- Dostałam otóż list od naszego biskupa - matka chrząknęła i poprawiła okulary, które zjechały jej na czubek nosa. - Siostry z Argentyny moga tego nie wiedzieć, ale ustanowiono nam ostatnio nowego biskupa. Ma on plany, związane z klasztorem.
- Jakież to? - zdziwiła się Eufrozyna.
Matka westchnęła.
- Chce tu zrobić swoją letnią rezydencję - oznajmiła sucho. - Dla nas ma już upatrzony dom w Saragossie.
Kosz bułeczek wypadł Domitylli z rąk.
- Ale jak to dom, jak to w Saragossie? - zapytała zdumiona.
- No właśnie? - zapytała Tekla. - Przecież my tu jesteśmy potrzebne.
Nowicjuszka Emanuella wyprysła zza stołu. Na policzkach miała malinowe rumieńce, w oczach zaś ciężką furię.
- Ja nie pozwalam, no! - wrzasnęła. - Kto będzie leczył w miasteczku, kto będzie wypychał ludzi do prawdziwych lekarzy, jak was nie będzie? Kto będzie ludziom tłumaczył, że dzieci to trzeba na studia posyłać jak zdolne? Kto będzie robił te wszystkie dobroczynne fiesty? Ja się nie zgadzam! Może niektórzy mają was za ciemne pingwiny, ale kurde, bez was miasteczko sobie nie poradzi!
- To prawda - przyświadczyła z przejęciem Pepita. - Wy zawsze kupujecie ryby i mięso i inne rzeczy i dobrze płacicie i w ogóle... Będzie ciężko, jak zlikwidują klasztor.
- Nie mogę nic na to poradzić, moje dzieci - westchnęła matka przełożona.
- Coś na pewno da się zrobić! - wyrwał się Ramos.
- No niby jest pewien warunek, ale... - matka Germana podrapała się palcem pod kornetem.
- Jaki? - zapytał Xabi zwięźle.
- Jego Eminencja kocha piłkę nożną - rzekła matka kwaśno. - Powiedział, że zmieni zdanie, jeśli zdołamy wystawić drużynę, która pokona w meczu jego pupilków.
- O masz! - jęknęła Felicyda. - A skąd my tu piłkarzy weźmiemy?
Fałszywe siostrzyczki i fałszywy biskup popatrzyli na siebie nawzajem.
- Chłopaków z miasteczka? - podsunął Pepe.
- Drużyna biskupa gra w jakiejś tam lidze - rzekła Eufrozyna. - Okręgowej, czy jak się to nazywa. Myśli siostra, że chłopcy z miasteczka dadzą im radę? Tu idzie o klasztor!
Panowie spojrzeli po sobie jeszcze raz.
- My zagramy - oznajmił spokojnie Xabi.
Teraz spojrzały na siebie wzajem matka przełożona i siostra szpitalniczka.
Eufrozyna spojrzała podejrzliwie na piątkę siostrzyczek z Argentyny.
- Siostry chcą grać? W piłkę nożną?
- A dlaczego nie? - zdziwił się Iker
- Ale czy to wypada? - wtrąciła się matka przełożona.
- Nasz umiłowany ojciec święty Franciszek popiera ruch na świeżym powietrzu. Sam grywał i był socio drużyny z Bueno Aires. - dodał Xabi
- A ten co dostał koszulkę Messiego? To wasz krajan!- pulchna Domitylla zachichotała, zaraz jednak została niemal zamrodowana spojrzeniem CR7
- Ja nie jestem z...Argentyny!- warknął
- Siostra Crista chciała powiedzieć, że ma korzenie brazylijskie...- wtrącił się Ramos. - Jej rodzice pochodzą z ubogiej lepianki na przedmieściach Rio.
- Rio - rzekła siostra Eufrozyna. - Rozumiem.
- W dzieciństwie całymi dniami grałam w piłkę z chłopakami z faveli - oznajmił Cris z godnością. - Siostry mogą być spokojne, misiaczki biskupa dostaną łomot. Au!
Iker szturchnął go pod stołem w żebra.
- To znaczy, chciałam powiedzieć, że Bóg nam pobłogosławi i obdarzy nas zwycięstwem nad drużyną Jego Ekscelencji - poprawił się Cris.
- A skoro o ekscelencjach mowa, to ja chętnie siostrom pomogę - rzekł Guti z powagą, zatykając kosmyk blond włosów za ucho.
Matka Germana popatrzyła na nich, jakby nie dowierzając.
- No dobrze, ale was jest sześcioro - zauważyła. - O pięć za mało.
- Możemy wziąć tę policjantkę, Orę, jak się zgodzi - Guti wyszczerzył się jak rekin. - Jest twarda jak głaz!
- I Palomę - dodał Iker.
- I ja też zagram! - Emanuella aż podskoczyła. - O ile matka pozwoli, oczywiście.
- O, ona się przyda, jest strasznie szybka! - wyrwało się Sergiowi.
- Też mogę zagrać, a co! - Tekla wzięła się pod bok. - Młoda nie jestem, ale sił mi nie brakuje!
- I ja! - zgłosiła się ochoczo Pepita.
- No to mamy pełen skład - podsumował Pepe.
Refektarz opuszczono w nastrojach bojowych.
Zanim udał się do infirmerii Cristiano zdołał jeszcze dorwać się na chwilę do swojego iphone i pobuszować po internecie. Wieści, które tam przeczytał były jednak druzgocące. Całe przedpołudnie spędził roniąc łzy w maści i lecznicze nalewki, aż się Eufrozyna zatroskała i zbadała mu oczy, przekonana, że ma jakiś problem ze spojówkami. Spojówki Crisa jednak były w porządku, to serce mu pękało.
- Może siostra pójdzie do celi, pomodlić się? - zapytała szpitalniczka, z niezwykłą u niej troską. - Widzę, że coś siostrę boli i to nie oczy, a dusza.
- Może pójdę - smarknął Ronaldo. - Dziękuję siostrze.
Poczłapał do celi, padł na łóżko i dalej ryczał.
Tak zastał go Ramos, który przyszedł się umyć przed obiadem.
- Cuchnę jak kubeł na odpadki! - wrzasnął, wpadając do celi. - Pół dnia kompost przewracałem! Cris, pożycz mi to twoje myde...
Słowa zamarły stoperowi Realu na ustach. Dumny CR7 siedział na swym posłaniu, obejmując ramionami kolana, z twarzą czerwoną, zapuchniętą i zalaną łzami.
- Rany, Cris, co jest? Wyglądasz jak pomidor na rosie!
Ronaldo spojrzał na kumpla a w jego oczach odbijała się czarna rozpacz.
- Bale! Florentino kupił Garetha Bale'a za 100 mln euro! Na dodatek odszedł Mesut i zostałem zupełnie sam!- zawył żałośnie.
Ramosowi ścisnęło się serce, wiedział jak bardzo CR7 jest przywiązany do Oezila. To z podań Niemca wpadało siedemdziesiąt procent bramek Cristiano.
- Nie popadaj w czarną rozpacz.- Sergio próbował jakoś pocieszyć załamanego napastnika, ale nic konstruktywnego nie przychodziło mu do głowy.
- Co nie popadaj?! Jak nie popadaj! To jest tragdia! Ja jestem najdroższym piłkarzem, mam kunszt a ten taniocha jak on śmie przechodzić do Realu? Widziałeś jak wygląda? Ma uszy jak garnek do zupy!- zaryczał wściekły Cris.
Ramos dawno nie widział Portugalczyka tak wściekłego.
- Może nie jest taki zły? Zaprzyjaźnicie się...
- My?!- wykrzyknął Cris.- Mo-wy-nie-ma! Zrywam kontrakt z Realem przenoszę się do Barcelony, albo do Borussi albo gdziekolwiek byle nie grać z Baylem!- powiedziawszy to trzasnął drzwiami niczym obrażona primobalerina i poszedł do ogrodu cierpieć w samotności.
Tymczasem fałszywy biskup, przemierzał nawę przyklasztornego kościoła, gdyż miał przeciek, że w dzisiejszym dniu służby policyjne przyjdą na spowiedź.
Za kilka dni, posterunek lokalnej policji nawiedzi obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, wędrujący z Polski a komendant- człek nad wyraz pobożny, rozkazał wszystkim podwładnym przystąpić do komunii. Ojciec Emiliano, który przyjeżdżał na mszę z miasteczka, nie mógł dzisiaj spowiadać w klasztorze, gdyż rozłożyła go grypa a wikary musiał pojechać z posługą do chorych. Guti zaoferował swoje usługi, nie mówiąc nic kolegom, którzy na pewno wybiliby mu z głowy ten pomysł.
Były piłkarz rozsiadł się wygodnie w przestronnym konfesjonale, czekając na spowiadających się.
Nikt nie nadchodził, więc włączył sobie gierkę na iphonie i zaabsorbowany zabijaniem przeciwnika, nie zauważył nadejścia pierwszego grzesznika.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus...- odezwało się zza gratki.
Guti zaklął pod nosem, gdyż domyślił się kto był właścicielką lekko schrypniętego altu, który wywoływał w nim ekstazę i erekcję.
- Na wieki wieków seks...siostro. Z czym do mnie przychodzisz?- nadstawił ucha.
- Ojcze, zgrzeszyłam myślą mową, uczynkiem i zaniedbaniem. - szepnęła policjantka Ora, gdyż to ona jako jedyna poszła do spowiedzi w miasteczku. Reszta wolała udać się do Saragossy.
- Do rzeczy złociutka.- rzekł biskup.
- Bo widzi ksiądz, popełniłam ciężki grzech rażąc eminencję biskupa prądem po...
- Po czym?- dopytywał się Gutierrez.
- Po kroczu.- odpowiedziała policjantka. - Bardzo tego żałuję, ale na służbie nie mogłam się inaczej zachować.- rzekła ze skruchą.
- To bardzo ciężki grzech. -skomentował fałszywy biskup.- Jak bardzo tego żałujesz?- zapytał.
Ora przysunęła usta do kratek konfesjonału a Guti czując jej oddech na swoim uchu, poczuł, że jego męskość jest już w pełnej gotowości.
- Bardzo...nawet ojciec nie wie jak bardzo...- szepnęła namiętnym głosem.- Biskup wywołuje we mnie nieprzyzwoite wręcz żądze! Mam ochotę...- nie dokończyła, bo roznamiętniony do granic wytrzymałości Guti, prawie wyleciał z konfesjonału i rzucił się na Orę.
Spletli się w namiętnym pocałunku a mężczyzna zaczął ciągnąć policjantkę do wnętrza konfesjonału.
- Och skarbie, odpokutujesz mi za swoje grzeszki.- zarechotał Guti ściągając z policjantki sukienkę. Jego oczom ukazały się piersi, kusząco wylewające się ze skąpego stanika.
Fałszywy biskup niemalże zawył z radości, miętosząc biust policjantki a potem z lubością pozbył się stanika.
Zerwał z siebie biskupią sutannę, szokując kobietę brakiem bielizny pod nią. Kobieta dotknęła dłonią dowodu jego męskości(trzeba dodać, iż dowód był pokaźnych rozmiarów), on w odpowiedzi wsadził rękę w jej majtki.
- Och księże biskupie...- stęknęła Ora, gdy jego fałszywa eminencja pieścił jej kobiecość.
- Książę biskup w ramach pokuty strzaska Orcię po pupie.- zarechotał Guti wpijając się w jej usta.
Czym prędzej oparł kobietę o konfesjonał biorąc ją od tyłu. Pokaźne piersi policjantki uderzały o kratki konfesjonału a ona wydawała nieartykułowane, przepełnione ekstazą dźwięki.
- Och księżę...- jęczała.
- Mów mi Guciu...- dyszał piłkarz.
- Guuuuuuciu...
Ich mały sekrecik nie zostałby zauważony, gdyby do świątyni nie weszła wiejska plotkarka. Chciała wyspowidać się przed świętem maryjnym, przypadającym na koniec sierpnia i gdy uklękła przed kratą konfesjonału zobaczyła dwie uderzające w ową kratę piersi. Po chwili usłyszała potężny ryk a zaraz po nim jęk kobiety.
- Sodomia i Gomoria!- wykrzyknęła niczym inkwizycja, po czym uciekła z kościoła śpiewając psalm apokaliptyczny.
Nowicjuszka Anna stała na dziedzińcu, ogryzając ze zdenerwowania paznokcie. Nie wiedziała co ma uczynić. Powinna teraz iść i natrzeć Xabiego maścią, ale przecież on był w dormitorium sam! Rozbolało go ramię, gdy w bibliotece dźwignął ciężki tom i matka odesłała go, aby odpoczął, a jej, Annie, nakazała się nim zająć, tymczasem jego towarzysze przecież pracowali, w ogrodzie, w kuchni, wszędzie, tylko nie w dormitorium. A to oznaczało, że byłaby tam z nim sam na sam, z nim i z jego muskularną piersią... Annie zrobiło się gorąco, potem zaś skarciła się w duchu. Była słaba, łatwo mogła mu ulec, a to groziło nieszczęściem.
- Cóż tak stoisz, moje dziecko? - z cienia wyłoniła się znienacka Eufrozyna.
- Mam rozterkę duchową - odparła Anna spuszczając oczy, zupełnie jakby się bała, że stara zakonnica odczyta w nich jej myśli.
- Idź więc do kościoła, zapytać Boga o radę - odparła szpitalniczka cierpko. - Poza tym jest tam Paloma, która cię szukała.
Paloma i Iker istotnie już tam byli, wspominając z lekkim rozbawieniem jak nakryli w konfesjonale nieprzystojnie rozoodzianą policjantkę, w towarzystwie Gutiego, który zakrywał się porwaną z podłogi sutanną.
- Guti, załóż jakieś gacie, na litość boską - rzekł Casillas z mieszanką rozbawienia i zdegustowania, kiedy Ora, dopiąwszy sukienkę, wybiegła z kościoła, bąkając coś o okazaniu dowodów rzeczowych.
- A po co mi one? - zdziwił się Guti.
- Bo jak wiatr zawieje i zakonnice ujrzą twoje dowody rzeczowe w pełnej krasie, to będzie problem - Paloma pokładała się ze śmiechu.
- No w sumie - zastanowił się Gutierrez. - Jeszcze się na mnie rzuci któreś z tych starych pudeł. Macie rację!
- Idź już - Iker westchnął, po czym niemal wypchnął przyjaciela z kościoła.
Ledwie Paloma przestała się śmiać na tyle, by mogła wejść na rusztowanie, w kościele zjawiła się Anna.
- Szukałaś mnie? - zapytała.
Paloma odwróciła się, po czym usiadła na deskach rusztowania, machając nogami w powietrzu.
- Mam dla ciebie wiadomości - rzekła. - Dzwoniłam do kumpla, który jest w Saragossie lekarzem sądowym. Ten facet w hotelu dostał udaru.
Anna pobladła.
- To przeze mnie - szepnęła.
- A tam przez ciebie - Paloma wzniosła oczy do niebios. - Czym ty sobie nabiłaś głowę dziewczyno?
- Taki silny mężczyzna umiera na udar, to nie może być przypadek - odparła nowicjuszka smutno.
- Silny, silny, akurat - malarka zaczęła się irytować. - Kumpel dużo mi nie powiedział, bo musiałby pogrzebać w dokumentacji, ale pamiętał tego gościa doskonale. Wiesz dlaczego? Bo pierwszy raz widział kogoś, kto mógłby żyć z takim tętniakiem w mózgu. Mógł mieć krwotok w każdej chwili, a to, że tętniak pękł akurat w hotelu, to czysty przypadek!
- Naprawdę? - zapytała Anna, nie dowierzając.
- Naprawdę - odparła Paloma.
- O Boże... - Anna rozświetliła się wewnętrznym blaskiem, po czym wypadła z kościoła jeszcze szybciej niż policjantka Ora kilka chwil temu.
Przeskakując po kilka stopni wpadła na piętro i ślizgając się na gładkiej, kamiennej posadzce dotarła do drzwi dormitorium. Zatrzymała się przed nimi, przygładziła włosy, poprawiła welon i weszła do środka.
- Przyszłam cię natrzeć - oznajmiła radośnie.
- Mnie? - Guti, leżący na łóżku w porozpinanej sutannie (oraz eleganckich majtkach) i kiwający nogą założoną na nogę wyszczerzył się do niej uwodzicielsko.
- Ojej... znaczy nie, ja... ja do Xabiego przyszłam - speszyła się Anna, zastanawiając się, czy nie uciekać.
- Domyśliłem się - odparł uprzejmie fałszywy biskup i podniósł się z łóżka. Nowicjuszka cofnęła się o krok. - Bez obaw, maleńka, ciebie nie ruszę, boby mnie szlachetny Xabier przerobił na befsztyk tatarski.
To rzekłszy Guti mrugnął do zesztywniałej Anny, ulokował na swej blond fryzurze piuskę i starannie dopiął sutannę.
- Xabi jest w łazience - rzekł, uśmiechając się łobuzersko. - Zostawię was samych.
I wyszedł, nucąc coś pod nosem.
Po chwili zjawił się Xabi, odziany tylko w t-shirt i bokserki. Na widok Anny rozjaśnił się niczym zorza.
- Zdejmij koszulkę - nakazała surowym głosem. - Muszę natrzeć ci bark.
Spełnił posłusznie polecenie i usiadł na łóżku. Anna przysiadła przy nim i zaczęła go nacierać, bardzo, bardzo dokładnie i powoli.
- Rozmawiałam z Palomą - powiedziała. - Ona mówi, że ten facet w hotelu to był wypadek...
- Oczywiście, że wypadek - Xabi odwrócił się do niej, ich twarze dzieliły teraz tylko centymetry. - Ktoś tak cudowny jak ty nie może być przeklęty.
- Tak myślisz? - zapytała niemal bez tchu.
- Tak - odparł.
I pocałował ją. Całował ją namiętnie i gorąco, a ona tym razem nie pozostawała mu dłużna.
- Kiedy tylko wygracie ten mecz - tchnęła mu w usta. - I uratujecie klasztor, wtedy obiecuję, pójdę z tobą wszędzie.
- Wygramy na pewno - mruknął, kładąc ją delikatnie na łóżku.
Pepe, który przyszedł po zapomnianą z rana wsuwkę, bez której kornet zjeżdżał mu na oczy, nie chcąc się trzymać na ledwie odrastających lokach, wiedziony przeczuciem zatrzymał się tuż przed drzwiami. Posłuchał chwilę odgłosów dobiegających zza drzwi, potem zajrzał przez dziurkę od klucza i wyprostował się, uśmiechnięty.
- Bogu niech będą dzięki - mruknął.
Mina siostry Cristy, gdy dowiedziała się za ile Real kupił Bale'a xD - przyp autorek.
_____________________________________________________________________________
Tak wiemy, dałyśmy plamę i zrobiłyśmy prawie miesięczny obsuw. Nie będziemy się usprawiedliwiać, gdyż powód jest prosty jak aparycja przeciętnego chama... Nie miałyśmy czasu a właściwie we dwie nie mogłyśmy się zgrać. Bez tego nie da rady dodać nowego rozdziału. Postaramy się nie robić już tak epickich obsuw, ale też nie gwarantujemy że rozdział będzie co tydzień.
Buźki Fiolka&Martina :*
Dobry Boże... Leżę i nie wstaję :D Popłakałam się ze śmiechu i zużyłam paczkę chusteczek :D "Mów mi Guciu" :D Brak mi słów :D I jeszcze ten mecz :3 Już nie mogę się doczekać :D A jeśli chodzi o obsuwę to się nie martwcie, bo jak zawsze to czekanie było czystą przyjemnością, no bo niecodziennie czyta się takiego bloga :)
OdpowiedzUsuńZapraszam was w wolnej chwili na moje blogi ;)
Czekam na następny rozdział :* Buziaki :*
Boskie boskie boskie
OdpowiedzUsuńAnn wreszcie zrozumiała
Meczyk będzie xD
Biedny Cris
Czekam nq next :)
Hahahahahahahahhahahah, o mamo, ahhahahaha, Guti, ahhahahahhahahh, pozdrawiam z podłogi!
OdpowiedzUsuńJesteście genialne! Naprawdę g-e-n-i-a-l-n-e! Ten odcinek jest prześwietny.
Już nie mogę doczekać się kolejnego :D
Wreszcie się doczekałam, ale na prawdę warto było! Świetny rozdział, jak zwykle masa humoru i genialni pod każdym względem bohaterowie. Cris i jego obawa przed Balem xd Guti i jego policjantka... oboje mnie rozwalają. Czekam na następny! :)
OdpowiedzUsuńCris się boi Bale'a? Ja tam ścierpieć nie mogę że Gareth gra w Realu :C
OdpowiedzUsuńMECZ, będzie mecz! to będzie niebo :D
Mam tylko nadzieje że nie będziemy musieli tym razem tyle czekać :D
Guti jest mega XD
Zapraszam do siebie na nowość i przepraszam za opóźnienia!
http://majeks.blog.pl/2013/09/16/44-ty-zawsze-jestes-taki-cieplutki-a-prad-jest-taki-drogi/ ;)
No to siostrzyczki na pewno wygrają mecz:) wreszcie Anna zrozumiała, zę Xabi jest jej przeznaczony, bo długo to trwało:) i jak to powiedział Pepe: Bogu niech będą dzięki :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny;)
Rozdział miałam przeczytany już wcześniej, ale nie miałam siły i nerwów komentować na telefonie. Coś mi się wydaje, że będzie niezła zabawa na tym meczu, który mam nadzieję wygrają we wspaniałym stylu :D Dobrze, że się Anna w porę strzeliła w łeb i ogarnęła, trochę długo jej to zajęło ale okej. Gareth nie jest taki zły, wiadomo, że CR7 to klasa światowa, a Bale nie był wart tych pieniędzy no ale co poradzić, taki jest futbol i kwoty za transfery są często przesadą.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i mam nadzieję, że nie uschnę z tęsknoty za tym opowiadaniem jak to było ostatnio :D
No niemożliwe, że Crista/Cristiano bał się Gale'a :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Anna w końcu zrozumiała :)
Co do meczu... na pewno wygrają :)
Czekam na nn i pozdrawiam :)
"Bogu niech będą dzięki" - no w tej kwestii to już naprawdę nic dodać nic ująć ;)
OdpowiedzUsuńRonaldo to już w swojej rozpaczy bardziej się zagłębić nie może, skoro do głowy wpadły mu nawet przenosiny do Barcy lub Borussi :D
Wygrają ten mecz, tego jestem pewna!
ha ha. Cristiano w Borussi??? brzmi ciekawie :P fajnie, że w końcu skonsumowali swój związek, bo buzowało w nich od dawna, a co do meczu, siostrzyczki moga się zacząć rozpakowywać, pozdrówka i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńHeh nie ma to jak Iker w ekstazie religijnej :D Mina fałszywych siostrzyczek o propozycji biskupa bezcenna. Robi się co raz lepiej – i to z każdą kolejną notką. Ronaldo to też wie kiedy wyjechać z jadaczką :D On najbardziej rozwala mnie na łopatki. Już nie mogę doczekać się meczu. CR7 w Borussii? To by było. Guti to też się wciska tam gdzie nie powinien. Komentarz Pepe na sam koniec idealnie podsumowuje końcówkę rozdziału. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńMa uszy jak garnek do zupy! - hahahahahhaahahhaahahhaha nie mogę opanować śmiechu. XD świetny rozdział dziewczyny... byle tak dalej :) to moje ulubione opowiadanie!
OdpowiedzUsuńHAHAHAHA BIEDNA SIOSTRA CRISTA BĘDZIE MIEĆ KONKURENCJĘ W REALU XDDD JEZUU A NIECH TYLKO SPRÓBUJE PRZYJŚĆ DO BARCY TO NORMALNIE SIĘ DO NIEJ PRZEJADĘ ;PP
OdpowiedzUsuńPEPE ALE MU ULŻYŁO HAHAHAH XDDD TERAZ TYLKO NIECH WYGRAJĄ TEN MECZ I BĘDZIE PIĘKNIE XDDD
Czyli już niedługo opuszczą klasztor, razem z Aną i Palomą? ;)
OdpowiedzUsuń