piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 1


 Było południe, tak skwarne, jak tylko potrafi być lipcowe południe w Hiszpanii. Słońce stało w zenicie na błękitnym niczym porcelana niebie, prażąc niemiłosiernym skwarem łysawe aragońskie wzgórza. Wszystko co żyło, pochowało się w najgłębszym cieniu, wszystko z wyjątkiem małej grupki postaci w czerni, stojącej na poboczu szosy, biegnącej w tym miejscu przez szczyt wzgórza.
Ktoś patrzący z daleka uznałby tę malowniczą i mocno zgrzaną grupę, objuczoną wypchanymi plecakami, za zakonnice, zdążające do leżącego na sąsiednim wzgórzu klasztoru, jednak gdyby przyjrzał im się bliżej mógłby się bardzo zdziwić.
Pod welonami i kornetami kryły się bowiem znajome twarze graczy Realu Madryt. Panowie, opływając potem pod ciężkimi habitami, kontemplowali ze smętnymi minami widok. U ich stóp leżało małe miasteczko Caspe, za nim połyskiwała srebrzyście wstęga sztucznego jeziora o tej samej nazwie. Kogoś innego mógłby ten pejzaż zachwycić, jednak Królewscy jakoś nie tryskali entuzjazmem.
- Gdzie my kurwa jesteśmy?- jęknął Pepe
- Jak długo tutaj będziemy?- Ronaldo prawie łkał wpatrując się błagalnie w Ikera.
- Do skutku!- odpowiedział za niego Xabi.
- Alonso jak tylko wyjdziemy to już sobie wymyślimy jak masz nam za to podzękować.- mruknął Ramos patrząc ze zgrozą na nogi odziane w skarpetki i skórzane sandały.- Wyglądam jak jakiś pedał!
- Żadna nowość.- zauważył złośliwie Pepe
- Odszczekaj to!
- Cisza! - Iker ledwo powstrzymywał się przed rękoczynem.- Zgodziliście się, więc nie marudźcie.
- Ale Iker! Byliśmy zalani! To się nie liczy.
- Trzeba było mi nie obiecywać, że pomożecie!- Xabi wyglądał jakby miał zaraz się rozpłakać.
- Zamknąć dzioby! - huknął Casillas. - Musimy sobie coś ustalić, więc słuchać i nie przerywać!
- Ale... - zaczął Ronaldo.
Iker posłał mu mordercze spojrzenie.
- Przed sobą macie, łosie, klasztor benedyktynek - objaśnił. - W nim znajduje się kobieta, w której zakochał się Xabi, - wskazał na Alonsa, który znosił upał ze spokojem Indianina. - My zaś mamy mu pomóc ją stamtąd wyciągnąć.
- Ale jak się wyda, że my to my, to będzie skandal! - zbulwersował się Ramos. - Prasa nas rozszarpie, a trener zabije!
- Toteż dlatego słuchajcie co mówię - zażądał Iker, ocierając pot, który zalewał mu oczy. - To jest klasztor, przypominam. Żadnych bluzgów, żadnych pieprznych dowcipów. Żadnego darcia mordy. Żadnych makijaży i kosmetyków...
Ramos i Ronaldo jęknęli jednogłośnie.
- Dezodorantu też nie można? - zapytał Pepe i powąchał własną pachę. - Uuuuch, śmierdzę jak świnia.
- Też nie. Mydełko i woda. Jesteśmy zakonnicami z Argentyny, pielgrzymujemy by uczcić wybór tego ich kardynała na papieża. Każdy pamięta swoje zakonne imię?
- Taaa - mruknęli.
- No to alleluja i do przodu! - zakomenderował Iker.
Ruszyli w kierunku klasztoru. Zamykający pochód Alonso odpłynął myślami w przeszłość, przypominając sobie wydarzenia, które ich tu przywiodły.
To było cztery miesiące temu, w marcu, przyjechali wtedy do Saragossy na wyjazdowy mecz z tamtejszym Realem. Dwudziestego dziewiątego marca, tak. Zakwaterowali się w najlepszym hotelu w mieście. Pamiętał to tak wyraźnie, tłoczyli się w hotelowym holu z walizkami, a Mou warczał na nieszczęsną dzieweczkę z recepcji, która na skutek dziwnego bałaganu w dokumentach nie miała pojęcia o niczym i nie potrafiła im pomóc.
I wtedy objawił się anioł. Przecudowna istota o wielkich, aksamitnych oczach spłoszonej sarny zeszła po schodach i przywitała ich ciepłym głosem. Anna Lombardo. Xabi patrzył na nią z zapartym tchem, chociaż, prawdę mówiąc widywał tego anioła za każdym razem, gdy bywali w Saragossie. I za każdym razem tracił oddech i zdrowy rozsądek. Ale kto by nie stracił rozsądku dla tej nieskazitelnie gładkiej skóry, rzęs niczym skrzydła motyla i ruchów tańczącego elfa?
Uśmiechnęła się leciutko na jego widok i w jednej chwili rozwiązała cały problem, rozmiękczając nawet tego gbura, Mou.
Oczywiście, że próbował nawiązać z nią kontakt, udało mu się z nią kilka razy porozmawiać. Była inteligentna, obdarzona wielkim poczuciem humoru i ciętym dowcipem. Padłby jej chętnie do stóp, byle tylko zgodziła się pójsć z nim na kawę, ale Anna była niczym niezdobyta twierdza. Miła, grzeczna i zawsze na dystans. I zawsze życzyła im powodzenia przed meczem.
Na treningu przed meczem Xabi dalej marzył o anielskiej Annie. Był tak rozmarzony, że podczas mini sparingu wewnątrz drużyny, nie zauważył nadbiegającego z przeciwka Crisa i władował się na niego z impetem.
- Aua!- jęknął Ronaldo trzymając się za łydkę.- Kurwa, Alonso gdzie ty masz oczy? Krwawię! O Boże!- krzyknął, a połowa drużyny zbiegła się dookoła nich.
Mou z wściekłością malującą się na i tak zwyczajowo posępnym obliczu, przedarł się przez tłumek i jął sztorcować Alonsa.
- Alonso, zastanawiam się, czy ja dobrze robię zabierając cię do Saragossy. I wiesz co wymyśliłem?
- Pewnie coś głupiego...- wyrwało się któremuś z chłopaków.
Wkurzony Mou szukał wzrokiem gagatka, ale wszyscy jak na zawołanie przybrali poważne miny. Nawet Kepler wyglądał jak na audiencji u papieża.
- Dzisiaj grzejesz dupskiem ławę! - wysyczał trener. - Po co mam cię wpuszczać jak myślisz o niebieskich migdałach? Obudź się chłopie, bo jak tak dalej pójdzie to ja za ciebie wejdę!
Pepe wydał z siebie zduszone parsknięcie, Iker zaczął bardzo pilnie drapać się rękawicą w nos, a Mesut schował się za plecami Benzemy.
Przerośnięte ego Mourinho zostało zranione. Przez resztę dnia trener obnosił się z ostentacyjnym fochem. I, oczywiście, posadził Xabiego na ławkę.
Zremisowali ten mecz, 1:1, ale nie przejęli się za bardzo. Barca i tak odjechała daleko poza ich zasięg, koncentrowali się teraz raczej na Lidze Mistrzów. Wrócili więc do hotelu w wesołych nastrojach, po czym rozkręcili imprezkę w jadalni, przeznaczonej tylko dla nich. Xabi nigdy nie był miłośnikiem dzikich szaleństw, ale lubił towarzystwo swoich kumpli. Siedział więc, pił wino i patrzył jak szaleli, nawet spokojny zazwyczaj El Santo trochę się rozbujał.
Alonso nie pamiętał już jak to się stało, ale w pewnym momencie wyszedł z jadalni. Chyba potrzebował odrobiny świeżego powietrza, poszedł więc na patio. I tam była ona, stała pod kwitnącym drzewkiem pomarańczowym, patrząc w wygwieżdżone niebo.
- Co pani tu robi? - zapytał, wyjątkowo nieinteligentnie.
- Myślał pan kiedyś o tym - powiedziała rozmarzonym głosem - że wokół tych lśniących punkcików na niebie być może krążą inne światy? Pełne życia?
Stanął tuż za nią, wdychając delikatny zapach jej włosów. Czy to był jaśmin? A może magnolia? Nie wiedział, ale delikatny, kwiatowy aromat płynący od Anny burzył mu krew znacznie mocniej niz wypite wino.
- Nie myślałem o tym - powiedział. - Ale to fascynujące.
- Tak. Nowe światy, nowe możliwości...
Odwróciła się ku niemu, jej oczy błyszczały w świetle gwiazd. Tak musiała wyglądać Lúthien Tinúviel , pomyślał Xabi, miłośnik Tolkiena, patrząc na piękną twarz dziewczyny.
- Nie myślał pan czasami, że dobrze byłoby być kimś innym? Tak po prostu rzucić wszystko i zacząć od zera?
Usmiechnął się.
- Chyba mi się nie zdarzyło.
Jej oczy pociemniały.
- Jest pan szczęsciarzem. Robi pan to co kocha. - powiedziała.
- A pani nie?
Stali teraz tak blisko, że ich twarze i ciała dzieliły tylko centymetry.
- Nie powinnam o tym mówić... - szepnęła.
Pochylił się nad nią i pocałował delikatnie. Otworzyła oczy i spojrzała na niego z tak bliska. Niemal się zachłysnął widząc w jej oczach niemal dziecinną ufność i bezbronność.
- Anna! - zawołał ktoś z wnętrza hotelu. - Anna, gdzie ty jesteś?
Zanim się zorientował, znikła. I od tej pory już jej nie widział.
Następnego ranka w hotelu panowało zamieszanie. Któryś z gości umarł. jakiś nieszcześliwy wypadek, czy coś, Xabi się w to nie zagłębiał. Szukał natomiast Anny, jednak nadaremno. Znikła. Wyjechała w nocy i nikt nie wiedział dokąd.
Idący przed Alonsem Pepe czuł wyraźnie spływającą mu po plecach prosto między pośladki strużkę obrzydliwie gorącego potu. Ten piekielny habit był najzupełniej nieprzewiewny, w dodatku czarne, z odrobiną białego zaledwie. Czuł się jak w piecu hutniczym, a na końcu wędrówki nie oczekiwał go basen, pełen rozkosznie chłodnej wody, na kelnera z drinkami też nie było co liczyć. Jakim cudem, zamiast wylegiwać się na plaży ze swoją dziewczyną, on, Pepe, opływa teraz potem na jakimś aragońskim zadupiu?
Przypomniał sobie. Po finale Ligi Mistrzów popili wszyscy tęgo, nie co dzień się w końcu wygrywa taką imprezę. Jakoś tak wyszło, że w pewnym momencie usiedli sobie razem, on, Xabi, Cris, Iker i Ramos, nad kolejną butelką wina, ignorując zupełnie pijackie pląsy i błazenadę kumpli. I wtedy Alonso zaczął nawijać o tej lasce z hotelu w Saragossie, Annie. Opowiedział im łzawą historyjkę, jak to się zakochał, a ona zniknęła, potem zaczął przysięgać, że ją odzyska, bo to się nie może tak skończyć. A oni kretyni go dopingowali.
- Kurwa - jęknął Pepe i potknął się o kamień, tłukąc sobie boleśnie duży palec u nogi. - Kto wymyślił te pierdolone sandały?!
Kumple odpowiedzieli wzruszeniem ramion.
I wtedy, wrócił do snucia wspomnień Kepler, Xabi zapytał ich, czy by mu nie pomogli.
- Bo wiecie, ona jest w klasztorze - oznajmił.
- Że, kurwa, proszę, gdzie? - zapytał Cris.
- W klasztorze - odparł spokojnie Xabier.
- Nie no stary ja rozumiem, jesteś ekstrawagancki, te twoje berety, koszule i te sprawy. Rozumiem twój styl, ale zakonnica? Czy ciebie Xabierku sufit na łeb nie zleciał? To jest za-kon-ni-ca! Czujesz to? Mniszka! Nie możesz odbierać jej Jezusowi! - jęknął Pepe
- Ale że jak Jezusowi? - Ramos podrapał się po głowie- Przecież Jezus nie chodzi sobie ot tak po ziemi i nie ma haremu mniszek. Poza tym, sorry panowie, ale on na pewno miał lepszy gust. Bellucci grała Marię Magdalenę, no ale ona miała warunki.
Xabi popatrzył na Sergia ze stalowym błyskiem w oku.
- Sugerujesz, że Anna jest brzydka?
Iker schował twarz w dłoniach załamując się poziomem inteligencji swoich kumpli.
- Alonso, do złamanego pędzla wielkiego Mou! Oni. w ten jakże subtelny sposób, chcą ci powiedzieć, że Anna jest poza zasięgiem! Zajęta!
- Jak kibel - zarechotał Ronaldo.
- Boże! Widzisz i nie grzmisz!- wkurzył się Casillas- Sam jesteś kibel, żelowa pizdo!
- Wal się, Casillas! - obraził się Cris. - A ty, Alonso weź koło i pierdolnij się w czoło. Co chcesz zrobić, porwać ją z tego klasztoru, czy jak? I co ci z tego przyjdzie?
- No właśnie - poparł go Pepe. - Przecież jak złożyła śluby czystości, niech ktoś, kurde, poleje, jeśli złożyła śluby, to tego... Znaczy nie tego i nic z tego.
- No kurwa mać - sapnął Xabi i wychylił gwałtownie kubek wina. - Jesteście debile. Ona jeszcze nie złożyła ślubów, jest nowicjuszką! Nie kumacie?
- To jest bez sensu - orzekł Ramos, patrząc na niego mętnym wzrokiem. - To jest kompletnie, konkretnie bez sensu.
Wtedy Xabi wyłożył im swój plan.
Jakieś trzy butelki wina później zgodzili się wziąć w tym udział.
A teraz stali przed bramami bernardyńskiego klasztoru, z perspektywą spędzenia trzech tygodni na udawaniu, że są kobietami, w miejscu pozbawionym telewizji, playstation, miękkich łóżek i porządnej wanny. Szlag, zaklął Pepe, no jasny szlag by tę całą miłość trafił.
_______________________________________________________________________
Witajcie! Nasze drugie wspólne dzieło do którego długo się przymierzałyśmy. Mamy nadzieję, że Wam się spodoba. No to ruszamy z perypetiami nowych Siostrzyczek! :D 
                                                                           Pozdrawiamy Fiolka&Martina :)


19 komentarzy:

  1. O rajciu, a tak mi było smutno, że się tamto opko o Xabim skończyło, a tu już nowiutkie opeczko o moich ukochanych Realkach! Jeny! Fiolcia, jesteś boska!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział! Czytając, przez cały czas się śmiałam :D. Dialogi są mistrzowskie!
    Czekam na NN :-)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Teksty Ronaldo pod koniec chyba najbardziej mnie rozwaliły. Coś czuje, że będzie masa śmiechu, obym się nie pomyliła! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha, uśmiałam się jak głupia. Teksty piłkarzy rozwalają system i ogólna fabuła również. Czekam na kolejny rozdział i informujcie mnie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah teksty chłopaków są najlepsze! "weź koło i pierdolnij się w czoło" AHAHAHA ;D
    Wydaje mi się, że będzie to jeden z komediowych blogów :D
    Czekam na nexta i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahaha, dobre to! Coś czuję, że to będzie jedno z moich ulubionych opowiadań :D
    Oj Cris, jak ty coś pierdolniesz to się śmieję i śmieję. Zresztą Pepe nie lepszy. Po prostu fabuła jest genialna i taka inna!
    Czekam na rozdział 2 :)

    OdpowiedzUsuń
  7. "A ty, Alonso weź koło i pierdolnij się w czoło." - przy tym fragmencie padłam! wybuchłam po prostu śmiechem!
    Coś czuję, że to będzie zajebiste opowiadanie, które będzie idealne na zły dzień :D
    Czekam na nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomysł jest tak wyszukany że wręcz genialny. Wyobrażam sobie realowców udających kobiety.. komedia:) i te ich teksty już na samym początku rozśmieszają.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. komedia, nie mogę ze śmiechu xD mydełko i woda:))
    ale, ze dali sie namówić, szacun:))

    OdpowiedzUsuń
  10. teksty chłopaków to po prostu rozbrajają. ciekawa jestem co tam dokładniej wykombinują żeby pomóc Xabiemu. XD

    // te-quiero-para-siempre.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Cóż pomysł na opowiadanie nieszablonowy i przez to niesamowicie interesujący:) Do tego zapowiada się duża dawka humoru i spodziewam się bardzo ciekawych sytuacji...:)
    Nie ma to jak przyjaciele, którzy pomogą realizować nawet najbardziej abstrakcyjne pomysły:P
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Powiem tylko jedno:
    Zatkało mnie
    Jak można zrobić z 5 piłkarzy zakonnice? Nie wiem, ale trzeba być kimś genialnym :p I wgl ta akcja... I wszystko :D
    Gratuluje pomysłu dziewczyny :*
    W wolnej chwili zapraszam do mnie :
    http://madristaforever10.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Mój Boże, czuję zmiany psychiczne w mózgu na sama myśl o tym opowiadaniu ;D I już się nie mogę doczekac następnych rozdziałów! Genialne!

    OdpowiedzUsuń
  14. Pomysł na to opowiadanie jest mistrzowskie. Coś czuję, że ta historia będzie zawierała dużą dawkę śmiechu, bo jak to się mówi: "Śmiech to zdrowie" i coś w tym jest.
    Normalnie nie wierzę, że oni zgodzili się być zakonnicami. Nawet po pijaku trzaba ogarniać niektóre sytuacje :D
    Ten tekst: "A ty, Alonso weź koło i pierdolnij się w czoło." -> No po prostu wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.
    Oczywiście chcę być informowana o nowościach.
    Czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ha ha ha nie no pomysł jest świetny i na pewno będę śledzić historię siostrzyczek :D najbardziej rozwalił mnie Casillas z żelową p**dą hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciekawie się zapowiada. Królewscy jako siostry zakonna? Ciekawa jestem, co z tego wyniknie ;) Informuj mnie, proszę, o nowościach na GG: 8675263 lub na blogu: www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. hehehehe, umarłam xD
    Ryję jak głupia, szczególnie kocham teksty Pepcia :D
    Czekam na nowy ;p

    OdpowiedzUsuń
  18. powiem wam tylko jedno : zazdroszę pomysłowości :D oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Hahahahhaha ale świetny pomysł z tymi siostrzyczkami :DDD
    Normalnie nie mogę z tego :D Już wiedzę ich jako siostry zakonne w klasztorze haha :DD
    Pozdrawiam i czytam dalej :DD

    OdpowiedzUsuń