Było południe, tak skwarne, jak tylko potrafi być lipcowe południe
w Hiszpanii. Słońce stało w zenicie na błękitnym niczym
porcelana niebie, prażąc niemiłosiernym skwarem łysawe aragońskie
wzgórza. Wszystko co żyło, pochowało się w najgłębszym cieniu,
wszystko z wyjątkiem małej grupki postaci w czerni, stojącej na
poboczu szosy, biegnącej w tym miejscu przez szczyt wzgórza.
Ktoś patrzący z daleka uznałby tę malowniczą i mocno zgrzaną
grupę, objuczoną wypchanymi plecakami, za zakonnice, zdążające
do leżącego na sąsiednim wzgórzu klasztoru, jednak gdyby
przyjrzał im się bliżej mógłby się bardzo zdziwić.
Pod welonami i kornetami kryły się bowiem znajome twarze graczy
Realu Madryt. Panowie, opływając potem pod ciężkimi habitami,
kontemplowali ze smętnymi minami widok. U ich stóp leżało małe
miasteczko Caspe, za nim połyskiwała srebrzyście wstęga
sztucznego jeziora o tej samej nazwie. Kogoś innego mógłby ten
pejzaż zachwycić, jednak Królewscy jakoś nie tryskali
entuzjazmem.
- Gdzie my kurwa
jesteśmy?- jęknął Pepe
- Jak długo tutaj
będziemy?- Ronaldo prawie łkał wpatrując się błagalnie w Ikera.
- Do skutku!-
odpowiedział za niego Xabi.
- Alonso jak tylko
wyjdziemy to już sobie wymyślimy jak masz nam za to podzękować.-
mruknął Ramos patrząc ze zgrozą na nogi odziane w skarpetki i
skórzane sandały.- Wyglądam jak jakiś pedał!
- Żadna nowość.-
zauważył złośliwie Pepe
- Odszczekaj to!
- Cisza! - Iker
ledwo powstrzymywał się przed rękoczynem.- Zgodziliście się,
więc nie marudźcie.
- Ale Iker!
Byliśmy zalani! To się nie liczy.
- Trzeba było mi
nie obiecywać, że pomożecie!- Xabi wyglądał jakby miał zaraz
się rozpłakać.
- Zamknąć
dzioby! - huknął Casillas. - Musimy sobie coś ustalić, więc
słuchać i nie przerywać!
- Ale... - zaczął
Ronaldo.
Iker posłał mu
mordercze spojrzenie.
- Przed sobą
macie, łosie, klasztor benedyktynek - objaśnił. - W nim znajduje
się kobieta, w której zakochał się Xabi, - wskazał na Alonsa,
który znosił upał ze spokojem Indianina. - My zaś mamy mu pomóc
ją stamtąd wyciągnąć.
- Ale jak się
wyda, że my to my, to będzie skandal! - zbulwersował się Ramos. -
Prasa nas rozszarpie, a trener zabije!
- Toteż dlatego
słuchajcie co mówię - zażądał Iker, ocierając pot, który
zalewał mu oczy. - To jest klasztor, przypominam. Żadnych bluzgów,
żadnych pieprznych dowcipów. Żadnego darcia mordy. Żadnych
makijaży i kosmetyków...
Ramos i Ronaldo
jęknęli jednogłośnie.
- Dezodorantu też
nie można? - zapytał Pepe i powąchał własną pachę. - Uuuuch,
śmierdzę jak świnia.
- Też nie.
Mydełko i woda. Jesteśmy zakonnicami z Argentyny, pielgrzymujemy by
uczcić wybór tego ich kardynała na papieża. Każdy pamięta swoje
zakonne imię?
- Taaa - mruknęli.
- No to alleluja i
do przodu! - zakomenderował Iker.
Ruszyli w kierunku
klasztoru. Zamykający pochód Alonso odpłynął myślami w
przeszłość, przypominając sobie wydarzenia, które ich tu
przywiodły.
To było cztery
miesiące temu, w marcu, przyjechali wtedy do Saragossy na wyjazdowy
mecz z tamtejszym Realem. Dwudziestego dziewiątego marca, tak.
Zakwaterowali się w najlepszym hotelu w mieście. Pamiętał to tak
wyraźnie, tłoczyli się w hotelowym holu z walizkami, a Mou warczał
na nieszczęsną dzieweczkę z recepcji, która na skutek dziwnego
bałaganu w dokumentach nie miała pojęcia o niczym i nie potrafiła
im pomóc.
I wtedy objawił
się anioł. Przecudowna istota o wielkich, aksamitnych oczach
spłoszonej sarny zeszła po schodach i przywitała ich ciepłym
głosem. Anna Lombardo. Xabi patrzył na nią z zapartym tchem,
chociaż, prawdę mówiąc widywał tego anioła za każdym razem,
gdy bywali w Saragossie. I za każdym razem tracił oddech i zdrowy
rozsądek. Ale kto by nie stracił rozsądku dla tej nieskazitelnie
gładkiej skóry, rzęs niczym skrzydła motyla i ruchów tańczącego
elfa?
Uśmiechnęła się
leciutko na jego widok i w jednej chwili rozwiązała cały problem,
rozmiękczając nawet tego gbura, Mou.
Oczywiście, że
próbował nawiązać z nią kontakt, udało mu się z nią kilka
razy porozmawiać. Była inteligentna, obdarzona wielkim poczuciem
humoru i ciętym dowcipem. Padłby jej chętnie do stóp, byle tylko
zgodziła się pójsć z nim na kawę, ale Anna była niczym
niezdobyta twierdza. Miła, grzeczna i zawsze na dystans. I zawsze
życzyła im powodzenia przed meczem.
Na treningu przed meczem Xabi dalej marzył o anielskiej Annie. Był
tak rozmarzony, że podczas mini sparingu wewnątrz drużyny, nie
zauważył nadbiegającego z przeciwka Crisa i władował się na
niego z impetem.
- Aua!- jęknął Ronaldo trzymając się za łydkę.- Kurwa, Alonso
gdzie ty masz oczy? Krwawię! O Boże!- krzyknął, a połowa drużyny
zbiegła się dookoła nich.
Mou z wściekłością malującą się na i tak zwyczajowo posępnym
obliczu, przedarł się przez tłumek i jął sztorcować Alonsa.
- Alonso, zastanawiam się, czy ja dobrze robię zabierając cię do
Saragossy. I wiesz co wymyśliłem?
- Pewnie coś głupiego...- wyrwało się któremuś z chłopaków.
Wkurzony Mou szukał wzrokiem gagatka, ale wszyscy jak na zawołanie
przybrali poważne miny. Nawet Kepler wyglądał jak na audiencji u
papieża.
- Dzisiaj grzejesz dupskiem ławę! - wysyczał trener. - Po co mam
cię wpuszczać jak myślisz o niebieskich migdałach? Obudź się
chłopie, bo jak tak dalej pójdzie to ja za ciebie wejdę!
Pepe wydał z siebie zduszone parsknięcie, Iker zaczął bardzo
pilnie drapać się rękawicą w nos, a Mesut schował się za
plecami Benzemy.
Przerośnięte ego Mourinho zostało zranione. Przez resztę dnia
trener obnosił się z ostentacyjnym fochem. I, oczywiście, posadził
Xabiego na ławkę.
Zremisowali ten mecz, 1:1, ale nie przejęli się za bardzo. Barca i
tak odjechała daleko poza ich zasięg, koncentrowali się teraz
raczej na Lidze Mistrzów. Wrócili więc do hotelu w wesołych
nastrojach, po czym rozkręcili imprezkę w jadalni, przeznaczonej
tylko dla nich. Xabi nigdy nie był miłośnikiem dzikich szaleństw,
ale lubił towarzystwo swoich kumpli. Siedział więc, pił wino i
patrzył jak szaleli, nawet spokojny zazwyczaj El Santo trochę się
rozbujał.
Alonso nie pamiętał już jak to się stało, ale w pewnym momencie
wyszedł z jadalni. Chyba potrzebował odrobiny świeżego powietrza,
poszedł więc na patio. I tam była ona, stała pod kwitnącym
drzewkiem pomarańczowym, patrząc w wygwieżdżone niebo.
- Co pani tu robi? - zapytał, wyjątkowo nieinteligentnie.
- Myślał pan kiedyś o tym - powiedziała rozmarzonym głosem - że
wokół tych lśniących punkcików na niebie być może krążą
inne światy? Pełne życia?
Stanął tuż za nią, wdychając delikatny zapach jej włosów. Czy
to był jaśmin? A może magnolia? Nie wiedział, ale delikatny,
kwiatowy aromat płynący od Anny burzył mu krew znacznie mocniej
niz wypite wino.
- Nie myślałem o tym - powiedział. - Ale to fascynujące.
- Tak. Nowe światy, nowe możliwości...
Odwróciła
się ku niemu, jej oczy błyszczały w świetle gwiazd. Tak musiała
wyglądać Lúthien
Tinúviel
, pomyślał
Xabi, miłośnik Tolkiena, patrząc na piękną twarz dziewczyny.
-
Nie myślał pan czasami, że dobrze byłoby być kimś innym? Tak po
prostu rzucić wszystko i zacząć od zera?
Usmiechnął
się.
-
Chyba mi się nie zdarzyło.
Jej
oczy pociemniały.
-
Jest pan szczęsciarzem. Robi pan to co kocha. - powiedziała.
-
A pani nie?
Stali
teraz tak blisko, że ich twarze i ciała dzieliły tylko centymetry.
-
Nie powinnam o tym mówić... - szepnęła.
Pochylił
się nad nią i pocałował delikatnie. Otworzyła oczy i spojrzała
na niego z tak bliska. Niemal się zachłysnął widząc w jej oczach
niemal dziecinną ufność i bezbronność.
-
Anna! - zawołał ktoś z wnętrza hotelu. - Anna, gdzie ty jesteś?
Zanim
się zorientował, znikła. I od tej pory już jej nie widział.
Następnego
ranka w hotelu panowało zamieszanie. Któryś z gości umarł. jakiś
nieszcześliwy wypadek, czy coś, Xabi się w to nie zagłębiał.
Szukał natomiast Anny, jednak nadaremno. Znikła. Wyjechała w nocy
i nikt nie wiedział dokąd.
Idący
przed Alonsem Pepe czuł wyraźnie spływającą mu po plecach prosto
między pośladki strużkę obrzydliwie gorącego potu. Ten piekielny
habit był najzupełniej nieprzewiewny, w dodatku czarne, z odrobiną
białego zaledwie. Czuł się jak w piecu hutniczym, a na końcu
wędrówki nie oczekiwał go basen, pełen rozkosznie chłodnej wody,
na kelnera z drinkami też nie było co liczyć. Jakim cudem, zamiast
wylegiwać się na plaży ze swoją dziewczyną, on, Pepe, opływa
teraz potem na jakimś aragońskim zadupiu?
Przypomniał
sobie. Po finale Ligi Mistrzów popili wszyscy tęgo, nie co dzień
się w końcu wygrywa taką imprezę. Jakoś tak wyszło, że w
pewnym momencie usiedli sobie razem, on, Xabi, Cris, Iker i Ramos,
nad kolejną butelką wina, ignorując zupełnie pijackie pląsy i
błazenadę kumpli. I wtedy Alonso zaczął nawijać o tej lasce z
hotelu w Saragossie, Annie. Opowiedział im łzawą historyjkę, jak
to się zakochał, a ona zniknęła, potem zaczął przysięgać, że
ją odzyska, bo to się nie może tak skończyć. A oni kretyni go
dopingowali.
-
Kurwa - jęknął Pepe i potknął się o kamień, tłukąc sobie
boleśnie duży palec u nogi. - Kto wymyślił te pierdolone
sandały?!
Kumple
odpowiedzieli wzruszeniem ramion.
I
wtedy, wrócił do snucia wspomnień Kepler, Xabi zapytał ich, czy
by mu nie pomogli.
-
Bo wiecie, ona jest w klasztorze - oznajmił.
-
Że, kurwa, proszę, gdzie? - zapytał Cris.
-
W klasztorze - odparł spokojnie Xabier.
- Nie no stary ja
rozumiem, jesteś ekstrawagancki, te twoje berety, koszule i te
sprawy. Rozumiem twój styl, ale zakonnica? Czy ciebie Xabierku sufit
na łeb nie zleciał? To jest za-kon-ni-ca! Czujesz to? Mniszka! Nie
możesz odbierać jej Jezusowi! - jęknął Pepe
- Ale że jak
Jezusowi? - Ramos podrapał się po głowie- Przecież Jezus nie
chodzi sobie ot tak po ziemi i nie ma haremu mniszek. Poza tym, sorry
panowie, ale on na pewno miał lepszy gust. Bellucci grała Marię
Magdalenę, no ale ona miała warunki.
Xabi popatrzył na
Sergia ze stalowym błyskiem w oku.
- Sugerujesz, że
Anna jest brzydka?
Iker schował
twarz w dłoniach załamując się poziomem inteligencji swoich
kumpli.
- Alonso, do
złamanego pędzla wielkiego Mou! Oni. w ten jakże subtelny sposób, chcą ci powiedzieć, że Anna jest poza zasięgiem! Zajęta!
- Jak kibel -
zarechotał Ronaldo.
- Boże! Widzisz i
nie grzmisz!- wkurzył się Casillas- Sam jesteś kibel, żelowa
pizdo!
- Wal się,
Casillas! - obraził się Cris. - A
ty, Alonso weź koło i pierdolnij się w czoło. Co chcesz zrobić,
porwać ją z tego klasztoru, czy jak? I co ci z tego przyjdzie?
-
No właśnie - poparł go Pepe. - Przecież jak złożyła śluby
czystości, niech ktoś, kurde, poleje, jeśli złożyła śluby, to
tego... Znaczy nie tego i nic z tego.
-
No kurwa mać - sapnął Xabi i wychylił gwałtownie kubek wina. -
Jesteście debile. Ona jeszcze nie złożyła ślubów, jest
nowicjuszką! Nie kumacie?
-
To jest bez sensu - orzekł Ramos, patrząc na niego mętnym
wzrokiem. - To jest kompletnie, konkretnie bez sensu.
Wtedy
Xabi wyłożył im swój plan.
Jakieś
trzy butelki wina później zgodzili się wziąć w tym udział.
A
teraz stali przed bramami bernardyńskiego klasztoru, z perspektywą
spędzenia trzech tygodni na udawaniu, że są kobietami, w miejscu
pozbawionym telewizji, playstation, miękkich łóżek i porządnej
wanny. Szlag, zaklął
Pepe, no jasny szlag by tę całą miłość trafił.
_______________________________________________________________________
Witajcie! Nasze drugie wspólne dzieło do którego długo się przymierzałyśmy. Mamy nadzieję, że Wam się spodoba. No to ruszamy z perypetiami nowych Siostrzyczek! :D
Pozdrawiamy Fiolka&Martina :)
Witajcie! Nasze drugie wspólne dzieło do którego długo się przymierzałyśmy. Mamy nadzieję, że Wam się spodoba. No to ruszamy z perypetiami nowych Siostrzyczek! :D
Pozdrawiamy Fiolka&Martina :)
O rajciu, a tak mi było smutno, że się tamto opko o Xabim skończyło, a tu już nowiutkie opeczko o moich ukochanych Realkach! Jeny! Fiolcia, jesteś boska!
OdpowiedzUsuńBoski rozdział! Czytając, przez cały czas się śmiałam :D. Dialogi są mistrzowskie!
OdpowiedzUsuńCzekam na NN :-)
Pozdrawiam ;*
Teksty Ronaldo pod koniec chyba najbardziej mnie rozwaliły. Coś czuje, że będzie masa śmiechu, obym się nie pomyliła! :D
OdpowiedzUsuńHahaha, uśmiałam się jak głupia. Teksty piłkarzy rozwalają system i ogólna fabuła również. Czekam na kolejny rozdział i informujcie mnie! ;*
OdpowiedzUsuńHahah teksty chłopaków są najlepsze! "weź koło i pierdolnij się w czoło" AHAHAHA ;D
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że będzie to jeden z komediowych blogów :D
Czekam na nexta i pozdrawiam ;*
Hahahaha, dobre to! Coś czuję, że to będzie jedno z moich ulubionych opowiadań :D
OdpowiedzUsuńOj Cris, jak ty coś pierdolniesz to się śmieję i śmieję. Zresztą Pepe nie lepszy. Po prostu fabuła jest genialna i taka inna!
Czekam na rozdział 2 :)
"A ty, Alonso weź koło i pierdolnij się w czoło." - przy tym fragmencie padłam! wybuchłam po prostu śmiechem!
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że to będzie zajebiste opowiadanie, które będzie idealne na zły dzień :D
Czekam na nowość ^^
Pomysł jest tak wyszukany że wręcz genialny. Wyobrażam sobie realowców udających kobiety.. komedia:) i te ich teksty już na samym początku rozśmieszają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
komedia, nie mogę ze śmiechu xD mydełko i woda:))
OdpowiedzUsuńale, ze dali sie namówić, szacun:))
teksty chłopaków to po prostu rozbrajają. ciekawa jestem co tam dokładniej wykombinują żeby pomóc Xabiemu. XD
OdpowiedzUsuń// te-quiero-para-siempre.blogspot.com
Cóż pomysł na opowiadanie nieszablonowy i przez to niesamowicie interesujący:) Do tego zapowiada się duża dawka humoru i spodziewam się bardzo ciekawych sytuacji...:)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak przyjaciele, którzy pomogą realizować nawet najbardziej abstrakcyjne pomysły:P
Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału:)
Powiem tylko jedno:
OdpowiedzUsuńZatkało mnie
Jak można zrobić z 5 piłkarzy zakonnice? Nie wiem, ale trzeba być kimś genialnym :p I wgl ta akcja... I wszystko :D
Gratuluje pomysłu dziewczyny :*
W wolnej chwili zapraszam do mnie :
http://madristaforever10.blogspot.com/
Mój Boże, czuję zmiany psychiczne w mózgu na sama myśl o tym opowiadaniu ;D I już się nie mogę doczekac następnych rozdziałów! Genialne!
OdpowiedzUsuńPomysł na to opowiadanie jest mistrzowskie. Coś czuję, że ta historia będzie zawierała dużą dawkę śmiechu, bo jak to się mówi: "Śmiech to zdrowie" i coś w tym jest.
OdpowiedzUsuńNormalnie nie wierzę, że oni zgodzili się być zakonnicami. Nawet po pijaku trzaba ogarniać niektóre sytuacje :D
Ten tekst: "A ty, Alonso weź koło i pierdolnij się w czoło." -> No po prostu wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.
Oczywiście chcę być informowana o nowościach.
Czekam na nowy.
Ha ha ha nie no pomysł jest świetny i na pewno będę śledzić historię siostrzyczek :D najbardziej rozwalił mnie Casillas z żelową p**dą hehe :)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada. Królewscy jako siostry zakonna? Ciekawa jestem, co z tego wyniknie ;) Informuj mnie, proszę, o nowościach na GG: 8675263 lub na blogu: www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhehehehe, umarłam xD
OdpowiedzUsuńRyję jak głupia, szczególnie kocham teksty Pepcia :D
Czekam na nowy ;p
powiem wam tylko jedno : zazdroszę pomysłowości :D oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńHahahahhaha ale świetny pomysł z tymi siostrzyczkami :DDD
OdpowiedzUsuńNormalnie nie mogę z tego :D Już wiedzę ich jako siostry zakonne w klasztorze haha :DD
Pozdrawiam i czytam dalej :DD