Anna biegła przez klasztorne korytarze, nie zwalniając ani na chwilę. Nie zauważyła nawet siostry Carmeli, która niosła ze sobą kosz wypełniony słodkimi bułeczkami.
- Co to za wichura była? - zszokowała się pulchna mniszka patrząc za oddalającą się nowicjuszką. - Taki galop może źle wpłynąć na trawienie.
Panna Lombardo zwolniła dopiero przed drzwiami prowadzącymi do kościoła. W barokowym wnętrzu pyszniły się święte obrazy w złotych ramach a wokół ołtarza ustawiono figury apostołów ewangelistów,nad którymi unosiły się tłuste amorki. Całość raczej charakteryzowała styl kiczowatego baroku, ociekając nadmiernym zdobnictwem i bogactwem wnętrza.
Wnętrze było jasne, ściany kiedyś pomalowane na gołębiowy kolor, dzisiaj były szare i mocno przybrudzone a większości figur odłaziła złota farba.
Obrazy również ,aż prosiły się o renowację, jednakże nikogo nie było na to stać, wieś niegdyś sponsorowana przez bogatego barona podupadła, gdy do władzy doszedł generał Franco. Teraz ludność utrzymywała się z rolnictwa i wszelkiego rodzaju rękodzieła.
Ale nie to teraz zaprzątało głowę Anny Lombardo. Dziewczyna przebiegła przez główną nawę a gdy stanęła przed obliczem Matki Boskiej trzymającej na rękach małego Jezusa, upadła na kolana i zaniosła się płaczem.
Patrzyła prosto na matkę Chrystusa, czując jak w jej sercu goreje zakazane uczucie do Xabiera Alonso. Przed oczami stanął jej nagi piłkarz, który tak niedawno trzymał ją w ramionach.
- Wybacz mi grzesznicy, ale jestem tak bardzo nieszczęśliwa.- załkała padając krzyżem przed boskim obliczem Maryi.
Modliła się żarliwie, by rodzicielka Jezusa pozwoliła jej wyzbyć się uczucia do Xabiego. Nie mogli być razem, nie teraz gdy zamknęła się w klasztorze by bez reszty oddać się służbie Chrystusowi.
Nie mogła kochać mężczyzny, ta miłość była grzeszna i nikomu nie przyniosłaby nic dobrego.
Przez jej umysł niczym świetlista błyskawica, przemknęło wspomnienie Carlosa.
Jej młodzieńczej miłości, pierwszego mężczyzny którego pokochała a który w noc po ich wspólnym uniesieniu, zmarł wpadając pod samochód.
Żyła z tym przez kolejne lata, patrząc jak koleżanki wychodzą za mąż i zaczynają rodzić dzieci. Zakładały rodziny a ona nadal cierpiała, bo wszystkie jej niepowodzenia były proroctwem Jonasza, który przyśnił się jej matce, gdy była z Anną w ciąży. Ojciec powiedział swojej małżonce, że to brednie światłoćmiące, ale donia Marisol wiedziała swoje. Jej dziecko będzie cierpiało. I wszystko idealnie się sprawdziło.
Anna spróbowała raz i biedny Carlitos stracił życie. Potem do hotelu jej rodziców zaczęli przyjeżdżać piłkarze z Realu Madryt.
Spotkała Xabiego, który bezskutecznie próbował zdobyć jej przychylność a ona cierpiała, bo jej serce biło przy nim mocniej, ale klątwa Jonasza zawisła nad nimi niczym miecz Damoklesa. Była chodzącym fatum. Zabiła Carlitosa i nie przeżyłaby, gdyby Xabiemu coś się stało.
W tę noc, gdy Alonso całował ją w ogrodach hotelowych stało się nieszczęście.
Pewien biznesmen, próbował ją podrywać, szybko jednak przerwała jego awanse a potem stała się tragedia. Rankiem, pokojówka Pepita znalazła go leżącego w strugach krwi.
Anna zaraz po złożeniu zeznań na policji podjęła ostateczną decyzję, decyzję która miała uchronić Xabiego przed nieszczęściem.
Poszła do klasztoru.
Oddała się Bogu w opiekę, modląc się by siła sakramentów świętych oddaliła od niej pech i wyrwała z serca Xabiego Alonso.
Na kolację serwowano dzisiaj słodkie bułeczki, konfiturę i kakao, co nie bardzo przypadło do gustu piłkarzom.
- Próbowałem przekonać Domityllę, żeby odpuściła sobie coś z tych słodyczy - wyznał smętnie Pepe. - Ale nie dała się przekonać. Ta baba sypie pięć łyżeczek cukru do herbaty!
- A ja jestem taki głodny - mruknął Ramos. - Mięsa bym zjadł.
- Nie marudźcie - zganił Iker.
- Cicho, ta mumia nas prześwietla - syknął Ronaldo.
Istotnie, Eufrozyna lustrowała swym przenikliwym wzrokiem piłkarzy, obdarzając szczególną uwagą puste miejsce, zajmowane zazwyczaj przez Xabiego.
- A cóż to się stało siostrze Xabierii? - zapytała. - Nie zamierza spożyć dziś kolacji?
Piłkarze spojrzeli na siebie, usiłując wymyślić błyskawicznie powód nieobecności Rudobrodego.
- Bo eee, tego, ona jest, no wie siostra... - stęknął Iker.
- Cioteczka z czerwoną walizeczką do niej przyjechała! - wyrwał się Ramos.
Bułka wypadła z dłoni zakonnicy i plusnęła do kubka, wychlapując jego zawartość na habit matki przełożonej. Siostry i nowicjuszki jęły się odwracać w ich stronę.
- Co proszę? - zapytała zdumiona Eufrozyna.
- No właśnie? - dodała matka, ścierając kakaowe bryzgi z rękawa.
Iker spojrzał na te wszystkie zaciekawione twarze i przełknął ślinę. Chciał odpowiedzieć, ale uprzedził go Cris.
- No jak to, nie wiedzą siostry? Morze czerwone Xabierii wylało, ujeżdża czerwoną falę, dama w czerwieni ją odwiedziła? Oddaje honorowo krew? - wyszczerzył zęby i zamachał znacząco starannie wydepilowanymi brwiami.
Eufrozyna przeżegnała się ze zgrozą.
- Jezusie, Maryjo i wszyscy święci, a cóż to za słownictwo jest?
Casillas nastąpił na stopę Crisa pod stołem, po czym zwrócił się do starej zakonnicy ze słodyczą, acz przez nieco zaciśnięte zęby.
- Wybaczcie siostry, Crista pochodzi z marginesu społecznego i wciąć nie pozbyła się niektórych nawyków. To kolejna z intencji naszej pielgrzymki, aby Pan dał jej siły do pracy nad sobą.
Ronaldo zgrzytnął zębami, ale nic nie powiedział.
- Siostra Crista chciała powiedzieć - kontynuował Iker - że siostra Xabieria ma te dni w miesiącu.
Zakonnice pokiwały głowami ze zrozumieniem, tylko Eufrozyna najwyraźniej nie była przekonana.
- O ile mi wiadomo od tego się nie umiera - rzekła cierpko.
- Skąd ty to możesz wiedzieć, antyku jeden - wymamrotał Cris w kakao. - Ostatni okres miałaś pewnie w średniowieczu.
- Co siostra mówi? Nie dosłyszałam - lodowato błękitne oczy przewiercały teraz napastnika Realu na wygląd.
- Prosi Boga o wybaczenie za swe grubiaństwo - ubiegł Ronalda Iker.
Ach, Pan Bóg na pewno wybaczy - wtrącił się Laurenty. - Ona jest taka młoda...
Rzekłszy to obdarzył Crisa powłóczystym spojrzeniem, oblizując przy tym kąciki ust. Ronaldo poczuł, że wypite właśnie kakao chce z powrotem na zewnątrz.
Szpitalniczka spojrzała na spowiednika koso, matka przełożona zaś zakryła ręką twarz.
- Ach, ach, moje drogie - ksiądz zaklaskał w ręce. - Przypominam, że po kolacji będę spowiadał!
- Pamiętamy - rzekła matka sucho.
Siostrzyczki z Realu nie były skłonne do oczyszczania swych dusz u Laurentego, więc po kolacji uciekły od razu do swej kwatery. Wszystkie oprócz Pepe, który musiał pomóc jeszcze przy sprzątaniu.
Kiedy wszystko było pozmywane i poustawiane na półkach, Kepler zwędził ze spiżarni świecę i zapałki, potem życzył Domitylli i nowicjuszkom dobrej nocy i wymknął się na małą wycieczkę. Ze swojego kuchennego posterunku zauważył otóż, że ojczulek Laurenty w ciągu dnia nader często znika w drzwiach wschodniego skrzydła, po czym pojawia się z powrotem na dziedzińcu z zaczerwienionymi policzkami i lśniącymi oczyma. Drogą dyskretnej obserwacji Pepe ustalił, że księżulo dekuje się w niewielkim składziku, w którym zakonnice przechowywały bieliznę pościelową.
Wcześniej, za dnia, zdążył tylko zajrzeć do składziku i stwierdzić, że znajdują się tam wyłącznie półki ze stosikami bielizny, postanowił jednak zbadać sprawę dokładnie. Sprawdził, czy nikt go nie obserwuje, zapalił świecę i wszedł do składziku.
Półki istotnie zawierały tylko poszwy i prześcieradła, a przecież wielebny nie chodził tu dla przyjemności obcowania z wyrobami lnianymi. Pepe poskrobał się palcem pod kornetem i rozejrzał uważnie.
Dwie czarne nitki zaczepione o drzazgę, wystającą ze środkowej półki na tylnej ścianie składziku przykuły jego uwagę. To nie była gruba wełna, jak ta, z której wykonano habity zakonnic, tylko miększe i droższe włókno.
Pepe odstawił świecę, zajrzał pod prześcieradła, obmacał półkę i sięgnął w jej głąb. Nic. Obmacał obramowanie regału. Nic. Sfrustrowany pchnął półkę oburącz.
Coś szczęknęło. Pchnął jeszcze raz i tylna ściana otworzyła się niczym drzwi. Za nią znajdował się korytarzyk, pod ścianami korytarzyka stały zaś przedmioty znajome oczom Pepe i radujące jego serce. Skrzynki. Skrzynki z winem.
- Alleluja! - szepnął. - Hosanna, Hejsanna!
Bez namysłu wyciągnął jedną butelkę, po czym skonstatował, że drzwi, będące ścianą, zamknęły mu się za tyłkiem. I najwyraźniej nie były przeznaczone do otwierania z tej strony, nie miały bowiem żadnej klamki, a że otwierały się w stronę korytarzyka, należało je pociągnąć.
- Kurwa - zaklął Pepe. - Jeszcze tu szkieletem zostanę.
Nie mając innego wyboru pomaszerował korytarzykiem przed siebie. Na całe szczęście kończył się on drzwiami, wyposażonymi w zwyczajną klamkę, które dały się otworzyć bez wysiłku i jak się okazało, prowadziły do zakrystii. Zamknięte idealnie wtapiały się w boazerię i gdyby Pepe nie wiedział skąd przyszedł, nie byłby w stanie ich zauważyć.
Zdmuchnął świecę i przemknął do głównej nawy, tylko po to, by ujrzeć ojca Laurentego, wtaczającego się głównym wejściem. Kepler przykucnął za ławką, rozglądając się jednocześnie za lepszym ukryciem.
Tymczasem w dormitorium zajmowanym przez piłkarzy wrzała kłótnia. Zaczęła się zaraz po powrocie z kolacji i nie przerwały jej nawet wieczorne ablucje, które, zwłaszcza w wypadku Crisa, trwały bardzo długo.
- Ty kretynie - Iker był wkurzony nie na żarty. - Pilnuj swojej mordy! Mogłeś nas wysypać, zakonnice tak nie mówią, debilu!
- To nie moja wina! - protestował Cris. - Wypraszam sobie! To Ramos!
- A czyja?
- Co on odpieprzył? - rozbudzony hałasem Xabi wystawił głowę spod kołdry.
Iker streścił mu rozmowę, jaka odbyła się przy kolacji.
- Ronaldo, jak ty czasami coś walniesz... - Rudobrody popatrzył ciężkim wzrokiem na kolegę.
- Ja?! A Ramos to co, on się wyrwał z tą walizeczką! - Cris nie przyznawał się do winy. - Nie zwalajcie na mnie, taniochy jedne!
Iker trzepnął go otwartą dłonią w potylicę, tak, że Ronaldowi welon opadł na oczy.
- Iker broni Ramosa, bo go kocha a mnie ma w dupie. To jest nepotyzm, to była wina Ramosa, że się prawie zdemaskowaliśmy! Nie moja wina!- Cris jęczał po tym, jak dostał potężnego gonga od obrońcy Realu.
Kepler, który chwilę wcześniej wszedł niezauważony, zaśmiał się niczym don Pedro z popularnej w Polsce bajki, a Ramos w tym momencie uśmiechnął się szyderczo i rzekł:
- Kryśka ty tutaj nie pierdol, przypominam ci jak na boisku Weidenfeller czule masował ci łydkę. Przyznaj się coś do niego czujesz, nawet Irina żaliła się Sarze, że planujesz z nim wakacje.
W Ronaldzie zawrzała krew.
- Odszczekaj to!
- Sam sobie szczekaj!- prychnał Sergio.- Zakochani, zaczarowani... kiedy Romuś zrobi ci masaż tajski to zamiast oliwy użyje żelu? Luuuuuuuuubisz to!
Iker z Alonsem mieli miny jakby coś śmierdziało a ubawiony Pepe niemalże tarzał się po podłodze.
- Lubię Romka i ch**j ci do tego!
- A przyznałeś się!
- I co? Ty się tulisz do Ikera to mnie może masować Weidenfeller! Zazdrościsz!
- Spokój! - ryknął nagle Iker. - Pepe, gdzie ty byłeś?
- Zwiedzałem - odparł stoper z niewinną miną. - Nie wolno?
Przez chwilę panował spokój. Piłkarze przygotowywali się do snu, a Cris próbował, dość bezskutecznie, łapać zasięg na komórce.
- Te Ramos jesteś za- konnicą? - zapytał Pepe wyciągając spod habitu flaszkę wina, którą buchnął temu zbokowi, ojcu Laurentemu.
- Za motoryzacją...- odpowiedział spokojnie Sergio.- Skąd masz tę flaszkę?
- Pożyczyłem sobie od naszego umiłowanego ojczulka Laurentego.- Kepler wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Jesteśmy zamknięci w tej ruinie a ja dzisiaj wybitnie muszę się znieczulić. Ta stara niejednokrotnie przełożona tak mnie obsztorcowała...- mruknął zeźlony, próbując ostrzem noża wepchnąć korek do butelki.
- A co ci znowu zrobiła?- zapytał wicekapitan.
- "Siostra grzeszy"- tak zaczęła swój monolog. Przyzwoita zakonnica nie świeci gołymi kostkami i gdzie mam skarpetki? Kurwa 40 stopni w cieniu a ona mi każe nosić skarpetki do sandałów! Dasz wiarę?!
- Pepe, daj trochę tego wina - zażądał Iker. - Ja z nimi na trzeźwo nie wytrzymam.
- Spoko, starczy dla wszystkich.
Korek z głośnym "Pop!" wreszcie ustąpił, wpadł do środka i po chwili butelka krążyła już między kumplami.
- Alonso, napij się, może się wyluzujesz - zarżał Ramos. - Łatwiej ci będzie poderwać tę Annę!
Xabi spiorunował go wzrokiem.
- Gdyby mógł któryś z was przeżyć to samo co ja... - rzekł niemal z nabożną czcią.
- A niech mnie pies, a niech mnie czart rudobrody się zakochał nam! - zapiał Pepe, uświadamiając wszystkich, ze od jego śpiewu kwiaty więdną, a ptaki w popłochu zrywają się z drzew.
- Wiecie co?! Obaj się leczcie! Ja prawie zostałem zgwałcony! A wy się wydurniacie z Alonsem! Nie cierpię tego miejsca! - jęknął Ronaldo.
- Z kim ja tutaj przebywam.- załamał się Casillas ukrywając twarz w dłoniach. - Zakochany idiota, błazen i niepokalana dziewica z żelem na włosach.
- Ej, a ja?! - niemal obraził się Ramos.
- Ty póki co burzysz krew tej nawiedzonej Emmanuelli. Dziewczyna dzisiaj zwierzała się w konfesjonale, że jest chyba lesbijką.- zarechotał Pepster.
Oczy przyjaciół zwróciły się na stopera Realu z zaciekawieniem.
- A skąd ty masz takie informacje?- obruszył się Sergio.
- No właśnie skąd?!- pisnął Ronaldo.
Iker i Rudobrody nic nie mówiąc patrzyli na uśmiechniętego Keplera.
- Ten stary zbok prawie mnie nakrył jak buszowałem po piwniczce z winem.
To wymknąłem się niepostrzeżenie i schowałem w konfesjonale. Nie moja wina, że akurat kilka z dziewczynek wpadło pogadać z Laurentym. Tak się składa, ze oprócz pikantnych szczegółów dotyczących ust Ramosa i jego przepastnych ócz, dowiedziałem się też co nieco od Anny. - dodał a jego oczy świeciły się przy tym kpiarsko.- Przyznajcie mi jestem bossem!
- Jesteś idiotą.- mruknął Iker- Ale udało ci się. To teraz nam powiedz co Anna mówiła.
- Co ja z tego będę miał?- zapytał Kepler
- Mów co usłyszałeś!? - ryknął Xabi, wyglądał przy tym jakby miał zamiar obtłuc stopera a jego oczy pałały jakimś wewnętrznym ogniem.
- Tolka spokojna, Tolka spokojna...Adin, dwa tri...- Kepler uśmiechnął się upijając łyk wina. Realowcy musieli jeszcze sekundę poczekać, aż potężnie mu się odbije a potem opowiedział im co mówiła Anna. - Ona cię kocha Xabierku. Ko- cha!
- Ale jak?- jęknął Xabi załamanym głosem.- Jakim cudem? Widzieliście, uciekła przede mną do klasztoru a teraz jest oziębła.
Cris westchnął potężnie.
- No sorry memory, ale ja widziałem coś innego. Prawie cię przeleciała w tej łazience.
Ramos kopnął go w łydkę.
- Auaaaaaaaaaaaaa!- kwiknął- Za co znowu?!
- Za żywota! - odpowiedział obrońca.- Oszczędź sobie prostackich komentarzy!
- Bo co?!- postawił się Cris.
- Bo cię trzasnę tak, że ci się odbije oranżadą z komunii, imbecylu!
- Zakuta pała!
- Matoł!
- Ciszaaaaaaaaaaaa- warknął Iker. - Zamknijcie paszcze patafiany. A ty Pepe kontynuuj.
Kepler zaczął opowieść od nowa a Iker usiadł między nabzdyczonym Crisem i obrażonym Sergiem.
- Fajnie, że mogę mówić dalej. Gdzie ja skończyłem?- zapytał Ikera.
- Na kochaniu...- przypomniał bramkarz.
- A tak, tak... Anna wyznała na spowiedzi, że jest skołowana bo czuje coś do Xabiego, ale nie może być z nim bo wisi nad nią klątwa Jonasza?
- To któryś z braci Jonas*?- włączył się Cris.
- Ty jak coś pierdolniesz. - Kepler załamał ręce.- Jonasz to był prorok, który przynosił ludzią Niniwy złe nowiny, bo się prowadzili nie tak jak trzeba i byli idiotami. Czaicie motyw? Ona myśli, że jest jak Jonasz i przez nią ludzie kończą źle. Wspominała o jakimś Carlitosie a potem trupie w hotelu.
- No to chociaż wiemy na czym stoimy. - odezwał się Iker.
Koledzy spojrzeli na Xabiego.
Nie próbował ukrywać, że opowieść Pepe zrobiła na nim ogromne wrażenie.
Anna go kocha a to jest najważniejsze. Nikt i nic ich nie rozdzieli, nawet ten Jonasz czy jak mu tam! Ochroni ją i siebie i na zawsze będą razem i ich astralna miłość.
Fałszywe siostrzyczki, pokrzepione winem usnęły w końcu przy akompaniamencie świerszczy i cykad.
Zakończył się kolejny dzień w tym strasznym miejscu, gdzie diabeł mówi dobranoc a asfalt zwija się po zapadnięciu zmroku.
* Jonas Brothers- zespół z US and A :D
___________________________________________________________________________
Witajcie! W tym tygodniu wyrobiłyśmy się wcześniej, więc już dziś prezentujemy kolejny rozdział :D
Mam nadzieję, że nasze wyjaśnienie a propos zachowania Anny, przynajmniej leżało koło logiki a jeśli nie, to trudno...Przecież to opowiadanie jest komedią :D
Dziękujemy za tak liczne komentarze to naprawdę pokrzepiające, że gro osób podziela nasze krzywe poczucie humoru.

PS> Cris w tym opowiadaniu nie jest gejem! Jest 100% macho!
Polecamy również zapoznać się z tym filmikiem. :D
Pozdrawiamy Fiolka&Martina
Cristiano rozwala;D Jeszcze siostrzyczki będą miały przez niego kłopoty, chyba że Pepe znów zwędzi wino, to wtedy wszyscy będą mieli problemy:) Wątek Anny i Xabiego ładnie się rozwija, oby tak dalej. Czekam na dalsze rozdziały, pozdrawiam i życzę weny;)
OdpowiedzUsuńHaha Crista :D Nie mogłam przestać śmiać :) Smutne, że Anna ma pecha :(
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na next :D I życzę Wam, żeby wena nigdy Was nie opuściła :D
Pozdrawiam :)
Anna go kocha i to jest najważniejsze! Teraz tylko trzeba jej jakoś uświadomić, że nie wisi nad nią żadna klątwa Jonasza. Ogólnie co rozdział to mam nabitę z Ronaldo, zrobiłyście z niego takiego przygłupa, ale mi się to cholernie podoba :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny :)
Hahaha... no i się wszystko wyjaśniło ;D
OdpowiedzUsuńTa kłótnia jest po prostu GENIALNA ^^
Rozdział CUDO i czekam na NN i buziaki :*
Haha, ten filmik mega xD
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny. Hhahaha, nie am to jak czerwona walizeczka :P
Oh, szkoda, że Anna ma takiego pecha, ale mam nadzieję, że w końcu da Xabiemu szanstę, a te przygłupy wrócą do klubu, a nie bd siedzieć w klasztorze ze zboczonym księdzem i średniowieczną mniszką. Haha, Pepe w konfesjonale był boski <3
Czekam na kolejny! Pozdrawiam ;*
No i wszystko jasne. Mam nadzieję, że okaże się, że żadna klątwa nad nią nie wisi i będzie z Xabim. Przecież wiecznie w tym klasztorze siedzieć nie będą.
OdpowiedzUsuńCrista najlepsza. < 33
Cracovia wymiata, a "Och,Cristiano" to mój ulubiony skecz.
Czekam na kolejny. ; DD
Może ta cała klątwa i te wypadki to tylko jakiś głupi zbieg okoliczności. Ważne, że Anaa kocha Xabiego i teraz jak się on o tym dowiedział na pewno będzie miał większą motywację do tego aby o nią walczyć. Cioteczka z czerwoną walizeczką hahaah :D Oni są rewelacyjni:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Nieźle. Anna i wisząca nad nią klątwa. Alonso to się wpakował. Ramos to też zawsze coś palnie, a Ronaldo doda do tego swoje pięć groszy i zabawa po całości :D Pepe jak widać okrywa tajemnice ojczulka. Oni są boscy. Uwielbiam, jak się sprzeczają hehe. Nigdy nie przepadałam za Ronaldo, ale w tym opowiadaniu ciężko go nie lubić. Jest taki trochę pierdołowatym macho, ale jest to fajne. Zresztą ciężko nie polubić każdego z nich. Boski komentarz Ikera odnośnie jego kompanów – on chyba z nich wszystkich jest najnormalniejszy. W końcu się przyznała, że go kocha :) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZamiast wczoraj spać, to tablet do ręki i musiałam przeczytać. No nie wytrzymałabym, gdybym miała czekać z tym do rana.
OdpowiedzUsuńUlubiony fragment tego rozdziału? Chyba to jak Pepe siedział w konfesjonale xD Ale normalnie super, bo sprawa Anny się rozwiązała. Teraz Xabi na pewno zrobi coś, żeby przekonać ją o tym, że wmówiła sobie tą klątwę Jonasza. W końcu nie raz się słyszy, że ludzie sobie wmawiają różne rzeczy, a potem jeżeli coś podobnego dzieje się w ich otoczeniu, od razu myślą, że to ich wina.
No i jeszcze ten cały ojciec Laurenty. Jakiś stary cap, pedofil, zbereźnik, antychryst! O tak. Wykorzystuje rolę księżulka, żeby przelatywać siostry i nowicjuszki. Cham i prostak.
Hahaha...rozdział jak zwykle super, najbardziej się śmiałam przy posiłku i jak Pepe zwinął flaszkę z kantorka a potem siedział w konfesjonale :D to po prostu było mega. Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńnieźle!!! Pepe jest świetny! nie dość, że zwinął wino to jeszcze uzyskał potrzebne informacje! Xabi teraz wie, że Anna go kocha i nie musi się załamywać. ten ksiądz napalający się na Crisa przeraża mnie! biedny piłkarz! czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie!!! ;) Wszystkie ich teksty rozwalają mnie na max'a ;) A filmik z Crackovi genialny!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział!
Cristiano zdecydowanie rozwala system. genialne to opowiadanko :) ciekawe co im po tym winie odwali :P zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńWreszcie się wyjaśniło dlaczego Anna tak odtrąca Alonsa. Smutne, że ma pecha, ale i tak nadal mam nadzieję, że będą razem!
OdpowiedzUsuńOjciec Laurenty mnie rozwala xd
Pepe w konfesjonale... :)
Świetny rozdział i czekam na kolejny! :3
Nominowałam Cię do Liebster Award. Pytania są na blogu my-hard-love.blogspot.com w zakładce LIEBSTER AWARD. Jeśli nie masz ochoty wziąć udziału, to po prostu to zignoruj, zrozumiem :D
UsuńPozdrawiam :*
No pewnie że Ronaldo jest macho, on jest mega męski i nie wiem co za debil może to podważać! :D
OdpowiedzUsuńOjojojojo, Pepe wyspowiadał kilka siostrzyczek. To wszystko teraz trzyma się kupy, tylko nie rozumiem jak Anna może być tak odmóżdżona i w jakieś klątwy wierzyć :O
Czekam na nowy i zapraszam do siebie - prawdziwe-przeznaczenie.blog.pl - IX rozdział!
Jezu, wy to macie poczucie humoru :D . Nie dość, że to jest komiczne, to na dodatek takie długie. Nie wiem, skąd wy bierzecie te pomysły? Świetne :D . Czerwona walizeczka, ahhahah. Anna... Przesadza i tyle ;P . Ojciec Laurenty wymiata z tą swoją miłością do Crisa. Pepe w konfesjonale to najlepszy spowiednik, ahhaha . "niepokalana dziewica z żelem na włosach" jak dla mnie tekst odcinka ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, śmiechu nigdy za wiele. Zapraszam do siebie:
http://corka-tajemnicy.blogspot.com/
Hahhahha, genialne, serio! Czytałam i cały czas uśmiechałam się, jak głupia do komputera xD Iker taki poważny, zawsze daje rade wytłumaczyć się jakoś xd Cris taki nieogarnięty i gif z nim jest świetny ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;] http://i-will-miss-you-forever.blogspot.com/
"klątwa Jonasza?
OdpowiedzUsuń- To któryś z braci Jonas*?" AHAHAHA O BOŻE JEBŁAM MATKO, RONALDO SERYJNIE JAK TY COŚ POWIESZ XD
Odcinek jest boski i akcja z okresem też xd
Całe szczęście, że Xabi teraz wie na czym stoi ;D W końcu Anka wyznała, że coś czuje do niego ;D
Pozdrawiam ;*
Nominowałam Cię do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńJeżeli nie masz ochoty brać w tym udziału po prostu to zignoruj, ale jeśli zdecydujesz się odpowiedzieć na pytania, poinformuj mnie ;).
Szczegóły na: http://przemokniete-serca.blogspot.com/p/liebster-award.html.